Wenecja, Hana 2 lata, Maksymilian 2,5 miesiąca
Mamy za sobą mnóstwo takich podróży – przejechaliśmy z naszą Haną kawałeczek Argentyny i połowę Florydy (w brzuchu był wtedy Maksymilian). Kiedy już nasz syn pojawił się na świecie, wybraliśmy się na 3-tygodniową wycieczkę po Europie – był Wiedeń, Toskania, południowa Francja, Monaco i Szwajcaria. Samochodem przejechaliśmy południe Portugalii, byliśmy w Budapeszcie i wybieramy się we wrześniu na Chorwację. Chcemy zahaczyć o Austrię i Czarnogórę. I szczerze mówiąc nigdy nie myślałam o tym, że podróżowanie z dzieckiem jest jakimś strasznym dramatem – dla nas to było dość oczywiste. Chcielibyśmy pokazać naszym maluchom cały świat – oboje wierzymy w to, że nawet jeśli nie zapamiętają tych wszystkich pięknych miejsc, będą czuć cząstkę każdego z nich w sobie. Podczas naszego wyjazdu do Budapesztu moja mama, która martwi się o absolutnie wszystko, stwierdziła, że nie sądziła, że to będzie takie normalne, przyjemne i relaksujące. Tak, maluchy w wieku 2 i 4 lata potrafią przerażać – bunty, wkurzanie się na cały świat, awantury w sklepach, rzucanie się po podłodze, zmęczenie. Tego się raczej spodziewamy i w rezultacie wolimy zrezygnować z jakiegokolwiek wyjazdu. Wystarczy przecież przeżyć choć jeden atak histerii w sklepie. O czym się wtedy myśli? DOM! Wróćmy do domu jak najszybciej! Podczas podróży, dłuższej czy krótszej nie ma szans na szybkie schowanie się w swoich czterech ścianach. U nas sytuacja jest zaskakująca: każda podróż to niemal sielanka – czasem zdarzają się trudniejsze momenty, ale jest lepiej niż w domu. Nie nudzą się może?
Tak jak wiele razy wspominałam na blogu czy instagramie, dla nas nie ma innej opcji jak tylko podróżowanie z dziećmi. Po pierwsze nie wyobrażam sobie podrzucania maluchów do babci bezustannie. Myślę, że to troszkę nie fair. Moi rodzice wciąż są bardzo aktywni zawodowo, zakładam, że czasem są zmęczeni pracą. Jakikolwiek nasz samotny wyjazd musi wiązać się dla nich z braniem urlopu i podporządkowywaniem wszystkiego pod nasz kaprys. A takich kaprysów mamy coraz więcej. Po drugie ciągle nam mało czasu we czwórkę. Dzieci są w przedszkolu, mój M. pracuje, ja też i choć staramy się spędzać jak najwięcej czasu razem, taki wyjazd to coś niesamowitego. Wtedy nie ma obowiązków, ogarniania rzeczywistości – wtedy jesteśmy tylko my. I po trzecie – ja naprawdę tęsknię za dziećmi. Wygląda na to, że Mirek też – widzę jak czasem przegląda zdjęcia w telefonie. Wryły nam się te dzieci w serce, myśli i emocje.
I dlatego – będziemy razem jeździć tak długo, jak tylko się da. Komentarz mojej mamy mnie troszkę zastanowił i postanowiłam pomyśleć o tym, co sprawia, że tak lubimy te samochodowe podróże. Co nam się sprawdza? W jaki sposób działamy? Mam nadzieję, że wypróbujecie część z nich i ruszycie przed siebie – gdziekolwiek!
Jak przetrwać podróż samochodem z dzieckiem?
1. Przygotuj pudełko niespodzianek
Do podróży z maluchami trzeba się przygotować – u nas tematem numer jeden jest pudełko, które wrzucamy do samochodu i z którego korzystamy przez cały wyjazd. Pudełko niespodzianek zawiera całe mnóstwo zabawek, drobiazgów, klocków lego, figurek i innych rzeczy, z których dziecko może stworzyć opowieść 🙂 Przed każdą podróżą zbieram do pudełka te drobne rzeczy, które gdzieś tam są poupychane w pokoju dzieci – maleńka wanienka i nocniczek dla laleczki, laleczka, pacynki, lego duplo, butelka dla lali, figurki z kinderków, samochodziki, zwierzątka, dinozaury, mała kołderka dla tych maleńkich misiaczków, misiaczki, pieski, pantera itd. Za każdym razem moje dzieci są zachwycone tym, co znajdują w pudełku i mają okazję do tego, żeby w nowy sposób w nowym miejscu się pobawić.
Do pudełka bardzo często dorzucam też zupełnie nowe książeczki (do oglądania, z naklejkami, z zagadkami) po to, aby mieć pod ręką coś, co zainteresuje dzieci. Świetnie też sprawdził się u nas zestaw małego lekarza (kupiłam w Pepco za grosze), karty z zagadkami Czu-Czu i zwykłe karty do Piotrusia z aktualnie ulubionymi postaciami z bajki. Takie rzeczy można wykorzystywać na wiele sposobów i mieszać je tak, aby dziecko nie tylko się nie nudziło, ale i naprawdę fajnie spędziło czas.
Algarve, Hana 2 i pół roku, Maksymilian 8 miesięcy
2. Rób przerwy i dobrze je wykorzystuj
Jeszcze nigdy nie podróżowaliśmy w nocy, dlatego ta rada jest dla nas bardzo ważna. Zakładamy, że najprzyjemniej jedzie się w dzień – każdy jest wyspany, radosny, wypoczęty i gotowy na przygodę. Jeśli taki stan ma się utrzymywać, robimy regularne i bardzo aktywne przerwy. Wystarczy zatrzymać się gdziekolwiek (staramy się unikać stacji benzynowych na takie postoje, wybieramy naturę, jeśli to możliwe), pozwolić każdemu wyjść z samochodu i wykorzystać przerwę na sto procent. Najczęściej:
– urządzamy gonitwę
– oddychamy świeżym powietrzem – uczymy dzieci technik oddechowych i sami też relaksujemy się w ten sposób
– rozciągamy się – świetnie wygląda maluch, który próbuje rozprostować kości
– rozkładamy koc na trawie i dajemy sobie chwilę na totalny relaks
Miami, Hana rok i 3 miesiące, Maksymilian w brzuchu – 7 tydzień
3. Zrób z podróży fajną zabawę
Myślę, że problem z maluchem w samochodzie może pojawić się wtedy, gdy dziecko naprawdę zaczyna się nudzić. Nie można do tego dopuścić! 🙂 Oprócz pudełka z niespodziankami (które nie może przecież być wykorzystywane cały czas), warto zadbać o to, aby podróż była świetną zabawą – także dla rodziców. Jeśli my spędzamy bardzo miło czas z maluchami w samochodzie, będziemy bardziej cierpliwi, wyluzowani i spokojni. W rezultacie dziecko też będzie lepiej reagować na kolejne etapy wycieczki. Nasze samochodowe hity to:
– baloniki – zabieramy ze sobą różne balony, sznureczki oraz taśmę klejącą i urządzamy dzieciom małe przyjęcie. Świetnie to wygląda i robi bardzo przyjemną atmosferę.
– lista przebojów – dobrze jest sobie taką ułożyć i połączyć nie tylko dziecięce piosenki (nie znoszę!), ale i takie piosenki, które zaśpiewają też rodzice. Polecam bardzo głośny wspólny śpiew.
– zabawy samochodowe – tutaj pole do popisu jest ogromne i zmienia się wraz z wiekiem dziecka. Sama czekam na grę w państwa-miasta kiedy moje maluchy przestaną już być maluchami. Można wykorzystać oczywiście gry dostępne w sklepach, układanki, tablice itd lub wykorzystać takie gry jak bingo, które możecie pobrać poniżej. Zasada jest jedna: dziecko musi odnaleźć wszystkie rzeczy przedstawione na arkuszu. Z wiekiem dziecka gra może być jeszcze bardziej skomplikowana.
? Pobierz grę samochodowe bingo
4. Miej pod ręką pyszne przekąski
Ważna rzecz mimo tego, że trzeba nastawić się na sprzątanie tych wszystkich okruszków. Warto mieć przy sobie mokre chusteczki do wycierania brudnych paluszków i buzi, a także woreczki lub reklamówki na śmieci. Przekąski mogą być bardzo różne – zachęcam do wybierania nie tylko tych słodkich. U nas świetnie sprawdza się hummus w różnych smakach, krakersy, paluszki, batoniki z suszonych owoców i orzechów, wafelki, plasterki jabłek i inne rzeczy. Tak, słodkości też – moja Hana od niedawna nie krzywi się na widok czekolady. Naszą domową zasadą jest to, że zabieramy ze sobą takie przekąski, które sami moglibyśmy zjeść.
Polecam też zastanowić się nad kupnem podgrzewacza do butelek do samochodu – przez pewien czas świetnie nam się to sprawdzało.
Wiesz Edyta, za każdym razem jak słyszę rodziców, którzy mówią że nie jadą na wakacje, no bo “jak z takim małym dzieckiem/dziećmi?” to myślę sobie przecież Edyta była z rocznym dzieckiem i w ciąży w podróży za oceanem! (nie wspomnę o tych Malediwach niedawno i tej podróży kiedy Twój Syn miał dwa miesiące!!) Jak tylko będę w ciąży to zapiszę się na Twój kurs dla Mam i pewnie też tak będę podróżować jak Ty razem z dzieckiem bez względu na jego wiek:)! Pozdrawiam, jesteś świetna!!
Ala, bardzo dziękuję Ci za tak ciepły komentarz 🙂 Dla mnie podróże to jedna z najważniejszych części życia i po prostu nie wyobrażałam sobie nigdy, że miałabym przestać. Musiałam znaleźć sposoby i czasami rzucić się na głęboką wodę, ale zdecydowanie: warto 🙂
Edyto, swietny post, widac, ze masz doswiadcznie. Piekne podroze za Wami. Samochodowe bingo – za za pomysl:) Pudelko niespodzianek tez zamierzam wykorzystac. Co do przekasek to bardzo staram sie nie podawac ich w czasie jazdy – slyszalam o przypadkach zadlawienia w trakcie naglego hamowania. To dla mnie jedna z zasad bezpieczenstwa – jak zapiecie pasow. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za brak polskiech znakow
Przekąski koniecznie w czasie postojów 🙂 My czasem robimy sobie mini piknik na kocyku – bardzo polecam!
Nasza Zo też się lepiej zachowuje w podróży niż w domu 😉 W pierwszych miesiącach wyjazdów było mało, bo nie lubiła jeździć samochodem i na krótkich trasach musieliśmy robić postoje na uspokojenie, ale teraz podróże to czysta przyjemność 🙂
Wykorzystam też Twoje patenty i mam nadzieję, że niedługo wybierzemy się gdzieś dalej.
Ciekawe jest to, że niektóre dzieci kochają samochody od pierwszych chwil a inne mniej. Nasza Hana też tak średnio reagowała – pamiętam, że naszą pierwszą przejażdżkę z Limanowej do Krakowa też mieliśmy z postojami, po pewnym czasie to polubiła. Maksymilian natomiast nigdy w życiu nie marudził w samochodzie 😉 Może chodzi o foteliki, które takiego maluszka tak nie trzymają wygodnie?
Trzymam kciuki za Wasze wyjazdy! 🙂
Też myśleliśmy o tym, że może to jest kwestia fotelika, na szczęście jest już ok. Dziękujemy! 🙂
Nie znoszę rodziców, którzy tłumaczą brak podróży małymi dziećmi..to jest lenistwo!
Ja podróżuję z dziećmi, chociaż nie tak często jak przed i nie widze nic w tym złego. Moje dzieci są bardziej wymagające w podóży niż w domu, po każdej podróży cała rodzina odchorowuje wyjazd, a dzieci potrzebują dużo czasu, żeby np. znowu zacząć spać o ludzkich porach czyt: 22 -5. a nie 24-4 rano. W podróży wszystko sie rozeregulowuje/staje na głowie w naszym wypadku, a próba pogodzenia rytmu podóży z rytmem dzieci kończy sie skrajnym zmęczeniem rodziców. Pomimo tych niedogodności ciągle mnie coś pcha do podróży z dziećmi, a później żałuję i mówię sobie, że to już ostatni raz. Tak bywam czasem leniwa i dlatego nie chce mi sie czasem gdzieś jechac z dziećmi! I tak ja nie znosiłam wakacji pt. wylegiwanie się na plaży, tak tesknię za za czasem kiedy na wakacjach w spokoju można zjeść obiad, czy isć spacerkiem przez miasto nie szukając co 20 minut: porządnej toalety, cienia, ławeczki itd. Czasem po prostu sie nie chce i nie należy tutaj krytykować rodziców, którym się nie chce. Mają do tego prawo, a ich dzieci na pewno nic na tym nie stracą. Każdy ma swój pomysł na realzację swojego rodzicielstwa i nie każdy musi lubić podróże. tak sa też takie osoby i nic nikomu do tego. Mam nadzieję, że moje dzieci z czasem pokchają podóże tak jak my, bo na razie widzę, ze podóże je męczą,a my stajemy na rzęsach, żeby im je uprzyjemnić i zapewnić jak najbardziej przyjazne warunki. My mamy taki sposób na długie podróże, że bierzemy worek zabawek – od kogoś znajomego takich, które jego dzieci już sie na bawią, a nasze takich nie mają. “nowe” zabawki w podróży mogą więcej niż te dobrze znane z domu. A z drugiej strony ważna jest ulubiona maskotka, której trzeba pilnować, bo często sie gubi..a wtedy..to już inna historia.
Zgadzam się w 100%, że każdy ma prawo do realizacji swojego rodzicielstwa tak jak chce 🙂
Nie mam jeszcze dzieci, ale zapiszę sobie posta na kiedyś (bliżej nieokreślone, za młoda jestem na bycie mamą), bo te pomysły są wspaniałe!
Dziekuję Ci Zuza 🙂
Pani Edyto, pierwsze zdjecie to Wenecja (Sestiere San Polo) a nie Florencja jak zostalo podpisane. Pozdrawiam z Italii i przepraszam za brak polskich znakow.
Pani Edyto, pierwsze zdjecie to Wenecja (Sestiere San Polo) a nie Florencja jak zostalo podpisane. Pozdrawiam z Italii i przepraszam za brak polskich znakow.
O rany, chyba tak! 🙂 Wtedy zrobiliśmy sobie porządną objazdówkę i chyba już pomieszały mi się te wszystkie skwery! Dziekuję 🙂
Bardzo wiele zależy od naszego nastawienia. Jeśli wyjazd z dziećmi odbieramy jako mordęgę, trudne doświadczenie, którego najchętniej byśmy u iknęli, nic dziwnego, że dzieci się do tego “dostosowują”-samospełniająca się przepowiednia działa.
Jeśli jednak zmieńimy nasatwienie, popatarzymy na taki wyjazd przychylniej, okazuje się, że jest znacznie lepiej i to może nawet być przyjemne.
Ja dodam od siebie, że bardzo ważny jest czas przed wyjazdem-to co dzieje się na kilka godzin przed, panująca atmosfera, pośpiech itp. To jaką stworzymy energię przed wyjazdtem ma wplyw w jakiej atmosferze będziemy podróżować, dlatego warto zadbać o to, żeby przygotowania do wyjazdu upływały w miłej atmosferze:)
Chyba mogę potwierdzić na własnej skórze, że to prawda, bo zawsze zakładałam, że będzie trudniej i zawsze tak było, ale nie myślałam o tym w kategoriach tego, że sama mogłabym prowokować taki stan rzeczy, w takim razie muszę popracować nad swoim nastawieniem i nad przygotowaniami – zazwyczaj pakowanie nie należało do przyjemności, bo przywykliśmy do brania dwóch plecaków i nie kupowania dodatkowych bagaży. A teraz często jest cały bagażnik rzeczy, dwie torby jedzenia i dwie walizki, przyznam, że takie sprawy bardzo wpływają na nastawienie, jeśli przyzwyczailiśmy się do minimalnych rozwiązań. Widać wiele zależy od charakteru rodzica, jego przyzwyczajeń i tego co sobie wcześniej wypracowaliśmy, na ile jesteśmy otwarci na nowe? Edyta czytam jeszcze raz Twój post i chyba zacznę planować kolejny wyjazd..z innym nastawieniem. Pisz częściej o tych podróżach, bo to motywuje do dobrych praktyk kierunku! Dzięki.
Trzymam za Ciebie kciuki? Oczywiście, kiedy ma się dzieci wiele się zmienia, nigdy zycie nie jest dokładnie takie samo kiedy są dzieci. To jednak nie znaczy, że całkowicie trzeba rezygnować z przyjemności.
I dołączam się do apelu-Edyta, proszę pisz posty dotyczące podróży z dziećmi cześciej, naparwdę są potrezbne, motywujace a lrzede wszystkim pokazują, że można, że nie trzeba rezygnować…
Dzięki dziewczyny za motywacyjne kopniaki – chyba rzeczywiście to bardzo dobry pomysł na teksty 🙂
Aniu! Zachęcam Cię przede wszystkim do zmiany nastawienia, bo właśnie ono wpływa nie tylko na nas, ale i na podróżujące z nami maluchy. Właściwie na wszystko 🙂
Podróż z nieco starszymi dziećmi to okazja do wielu gier i zabaw, np. liczenie samochodów w określonych kolorach (dla fanów motoryzacji mogą być też konkretne marki), “zgadnij jakie to zwierze”, wspólne wymyślanie opowieści (każdy wymyśla jedno zdanie…) czy też słuchanie audio booka. Podróż samochodem naprawdę może być przygodą i dobrą zabawą!
I zobacz, jak wiele zależy od nastawienia rodziców! 🙂
[…] O tym, jak przetrwać podróż samochodem napisałam tutaj. […]
[…] wybiorę się z dziećmi w podróż samochodem […]