Wkurzam się. Wkurzam się mimo tego, że to wszystko to kompletne bzdury i rzeczy, które tak naprawdę niewiele znaczą. Irytuję się malutkimi akcentami, które często stają się najważniejszym elementem dnia – oczywiście tym najgorszym na świecie. Problemem może być kupka psa sąsiada, w którą wdepnęłam spiesząc się na spotkanie, rasistowski komentarz kuzyna lub brak reakcji dziecka na moje pytanie. Irytacja może być drażniącym kawałeczkiem rzeczywistości, o którym zapomnę za pięć minut, ale też może być czymś, co sprawi, że jestem jak huragan i bezlitośnie uderzam tam, gdzie wiem, że zaboli. I choć widzę, że w ciągu ostatnich lat moja tolerancja na denerwujące zachowania i sytuacje wzrosła, pamiętam dobrze te czasy, gdy nerwy mnie dosłownie roznosiły. Z byle powodu!
Czy to coś takiego jak alergia?
No właśnie. Dlaczego jest tak, że jedne zachowania denerwują nas bardziej niż inne? Jak to jest, że to, co kiedyś było dla nas całkiem fajne (np. w ukochanej osobie) dzisiaj doprowadza nas do szału? W książce Co nas drażni, co nas wkurza, którą niedawno przeczytałam, autorzy mówią między innymi o tym, że nasz umysł działa jak układ odpornościowy. Czasem zawodzi i jeśli raz po raz pojawia się bodziec, który nam nie służy, dochodzi do wytworzenia się alergii. Nieśmieszne żarty ukochanego mogły gdzieś tam delikatnie drażnić, ale słyszane po raz setny, stają się początkiem wielkiej awantury. Wtrącanie się mamy w nasze (dorosłe i niezależne) życie można odbierać jako objaw miłości i troski. Z czasem jednak staje się to problemem numer jeden. Mamy określony poziom tolerancji na to, co nie do końca nam się podoba. Kiedy pojawia się irytacja, nasz emocjonalny system odpornościowy po prostu przestał działać.
Alergeny społeczne
Jeden z opisanych w książce badaczy postanowił stworzyć coś w rodzaju kategorii alergenów społecznych, które sprawiają, że wpadamy w mocniejsze lub delikatniejsze stany irytacji. Zachowanie czy działanie, które początkowo może nie robić na nas najmniejszego wrażenia, z czasem staje się czymś, co wytrąca nas z równowagi i odbiera spokój ducha. Wychodzimy z siebie. Nie możemy tego wszystkiego znieść. Nie pojmujemy, jak można się w taki sposób zachowywać! Dziwimy się światu i ludziom, a następnie krok po kroku wkraczamy na pole bardziej gwałtownych emocji. Może pojawić się gniew, agresja. Może wydarzyć się coś nieprzyjemnego. Czasem psuje się dzień, czasem relacja. Alergeny społeczne są tym, co jesteśmy w stanie tolerować, ale tylko wtedy, gdy są bardzo rzadkie. Sytuacja wygląda o wiele gorzej, jeśli takie zachowania są częste.
Michael Cunningham stworzył 4 podstawowe kategorie alergenów społecznych. Jestem ciekawa, czy znajdziecie wśród nich takie, które przyprawiają Was o białą gorączkę 😉 A może raczej jesteście odporni na te wszystkie irytujące drobiazgi. A może tak tylko się Wam wydaje?
Ordynarne nawyki
Ogólnie mieści się w tej kategorii każda aktywność innego człowieka, która wdziera się w naszą przestrzeń fizyczną lub dźwiękową. Ordynarne nawyki to cały zestaw zachowań, z których osoba irytująca może tak naprawdę nie zdawać sobie sprawy. Okazuje się, że większość z nas nosi w sobie takie „martwe punkty” – styl życia, sposoby reagowania, wzorce zachowań, które potrafią doprowadzić do szaleństwa ludzi wokół. Zwykle ordynarne nawyki odnoszą się do higieny osobistej, funkcjonowania w przestrzeni publicznej (np. w tramwaju lub w kinie), a także tego, jak rozgrywamy relacje, w których jesteśmy. Wiążą się one z przekraczaniem granic innych ludzi, z ignorowaniem tego, że mogą mieć inne potrzeby, wizje spędzania czasu czy sytuację życiową. Mimo tego wszystkiego robimy to, na co mamy aktualnie ochotę.
Nietaktowne zachowania
Zachowania, które wywołują rzeczywisty wpływ na drugą osobę, ale nie mają na celu wywołać jej irytacji. Tego typu zachowania wiążą się z bezpośrednim kontaktem z drugim człowiekiem. Znów mam wrażenie, że każdy z nas od czasu do czasu działa nie tak, jak oczekują tego inni. Brak taktu widzimy wtedy, gdy drugi człowiek ignoruje nas w jakiś sposób. Standardowym przykładem będzie przeglądanie facebooka lubgranie w gry na telefonie podczas spotkań towarzyskich – zamiast spędzać czas z ludźmi, którzy są obok nas, zatapiamy się w swoim świecie. Nietakt to wszelkie zachowania, które świadczą o tym, że ludzie wokół nas kompletnie nic dla nas nie znaczą, olewamy je z góry na dół. Oczywiście często to nie jest prawda, a intencje są zupełnie inne. Niestety jednak ludzie wokół nie czytają nam w myślach.
Natarczywość
Poprzednie dwie kategorie łączą się raczej z nieświadomym działaniem – ok, zachowuję się w określony sposób, ale nie mam pojęcia, że to źle na Ciebie wpływa. Natarczywość to coś innego – Cunningham mówi o umyślnym i ukierunkowanym osobiście zachowaniu, które ma w jakiś sposób zdominować drugą osobę. Ja mam zawsze rację, ja naprawię Ci życie, pouczę Cię, każę Ci coś zrobić, będę oczekiwać określonej reakcji i zdenerwuję się wtedy, gdy postąpisz po swojemu. Natarczywość może nas zaatakować znienacka – np. w sklepie, gdy życzliwy obcy człowiek mówi do naszego płaczącego dziecka, że je zabierze, jeśli się nie uspokoi. Ale to nie wszystko – natarczywy może być przyjaciel, rodzic, babcia, czyli wszystkie te osoby, które wierzą w to, że mają rację.
Naruszanie norm
To kolejna, celowa kategoria – czyli związana ze świadomym zachowaniem ludzi irytujących. Takie alergeny społeczne nie mają tak naprawdę na celu zadziałać na nas bezpośrednio, często w żaden sposób na nas nie wpływają, ale sprawiają, że pojawia się irytacja. Ktoś trąbi kilkanaście metrów dalej, bo denerwuje się w korku. Ktoś nie sprząta po swoim psie. Dzieje się coś, co wykracza poza zasady społeczne, co wiąże się z nawet drobnym przekraczaniem granic norm – a nas wprawia to w irytację.
W moim odczuciu alergeny społeczne w dużej mierze wynikają z małej świadomości tego, jakie zasady panują w społeczeństwie. Osoba, która zna i stosuje zasady savoir vivre nie będzie irytować tak bardzo i tak wiele osób, jak osoba, która nie ma bladego pojęcia, co jest w porządku w relacjach a co nie. Wyobraźcie sobie sytuację, w której ktoś Was namawia do wypicia kolejnego kieliszka alkoholu (a Wy nie macie na to ochoty). Zasady dobrego wychowania mówią o szanowaniu takich granic u drugiego człowieka. Osoba, która nie wie, na czym polegają maniery w takiej sytuacji, będzie niemal walczyć o to, żeby wszyscy wokół pili równo z nią.
Kogo i jak przyprawiasz o alergię?
Czytanie o tym, co wkurza i co irytuje może być cudownym festiwalem własnych żalów i pretensji do innych ludzi. Dzięki temu możemy też lepiej zrozumieć, co dzieje się w głowach tych osób, popracować nad własną irytacją i zadbać o to, aby rzadziej ponosiły nas nerwy. Czy jednak tylko o to chodzi? Podczas lektury tej książki zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wszystko zaczyna się od tego, co ja robię. Każdy z nas bywa lub jest irytujący, ja też. Zdaję sobie sprawę z niektórych zachowań, które mogą być bardzo denerwujące, ale też mam świadomość tego, że pewnie nie mam pojęcia o 80% pozostałych rzeczy. To chyba nic dziwnego – myślę o swoim rozwoju, dobrych cechach, szlifuję zalety, patrzę przyszłościową. Kto z nas z radością i ekscytacją przygląda się tym mniej kolorowym częściom siebie?
A gdybym tak dla odmiany spojrzała na siebie bardziej krytycznym okiem i zastanowiła się nad tym, co może wkurzać i drażnić? Jakie mam nawyki, kiedy jestem zbyt natarczywa, jakie nietaktowne zachowania są częścią mnie. A może naruszam normy, choć wydaje mi się często, że działam bez zarzutu? Jakie alergie mogę powodować?
Fantastyczna koncepcja! Metafora „alergenów społecznych” bardzo do mnie trafia. Może dlatego, że sama jestem alergiczką 😉 i faktycznie widzę parelelę jeśli chodzi o tempo i bezwarunkowość reakcji na te najbardziej wkurzające bodźce. Działam wtedy jak na autopilocie i zanim zdążę choćby zastanowić się, o co mi chodzi, już jestem cała nakręcona i nastroszona 😉
Świadomość tego, co nas może zirytować w tym gorszym momencie, może być bardzo pomocna 🙂
Ja pewnie za dużo gadam i jestem zbyt bezpośrednia, ale najbardziej denerwuje mnie to jak ktoś mówi mi jaka mam być, co mam wybrać, jak żyć, CO POWINNAM A CZRGO NIE, choć wcale o to nie prosilam.
Wzbudza to we mnie taka alergię, że czasem chlapne coś do kogoś zbyt agresywnie żeby kolokwialnie się „odczepil”. Z zasady to działa, ale niestety wiekszosc mojego otoczenia 45+ nie rozumie, że ich rady działają całkowicie odwrotnie i są na mnie zli, że z pokorą nie zgadzam sie na dyktowanie im tego jak mam żyć.
To tak typowy problem, że pewnie nie jestem jedyną. Różnica pokoleniowa jest czasem nie do przeskoczenia.
To prawda. Czasem mam wrażenie, że takie serwowanie rad jest też związane z tym, jak to nieco starsze pokolenie było wychowywane – wtedy autorytet był bardziej zewnętrzny niż wewnętrzny, liczyło się bardziej zdanie innych ludzi i ich oczekiwania. Niektórzy zostali w tym stylu myślenia.
Najbardziej irytuje mnie polityka, to bez dwóch zdań.
Dlatego unikałam i unikam, podkreślając z mocą czas przeszły w pierwszej części tego zdania. To przykre jak bardzo łatwo zbulwersować niektórych nowo poznanych ludzi gdy odkryją, że „pani X nie jest swoja”, to znaczy, śmie mieć inne poglądy.
W przestrzeni społecznej irytują mnie również wulgaryzmy i będę się upierać, że choć lansuje się opinię, że ten, kto potrafi wypowiedzieć czy napisać siarczyste zdanie, jest „fajny”, „zdecydowany” i „odważny”. A gdyby tak pokusić się o napisanie emocjonalnego zdania bez wulgaryzmów? Byłoby trudno, bo trzeba pomysłeć, a rzucanie tzw.”mięskiem” jest łatwiejsze, można to robić bez zastanowienia.
O tak, mam podobne podejście do wulgaryzmów. Oczywiście – sama czasem używam, ale gdy widzę, że stosowane są po to, aby pokazać, jak ktoś jest fenomenalny, zdecydowany, przebojowy – żenuje mnie to.
Bardzo ciekawy artykuł! Tym bardziej, że ostatnimi czasy wiele błahych spraw mnie irytuje. Zauważyłam, że „alergia” pojawiła się po pewnym kryzysie w moim życiu. Tak jakby odporność mi spadła do minimum…Często irytują mnie zachowania innych ludzi, które w sumie powinnam olewać. A najbardziej przeraża mnie fakt, że zaczynam się tak bardzo wkurzać, że wpływa to na moje relacje z bliskimi. I to ja staję się przez to alergenem dla innych.
To prawda, taka alergia działa na podobnych zasadach jak ta zwykła – gdy dzieje się coś, co odbiera nam siły, wpadamy też w jej sidła.
Myślę, że bardzo ważne jest to, że zauważasz, jak to u Ciebie działa – już możesz działać, aby się uchronić 🙂