Czy poczucie winy u rodzica to naprawdę taka zła rzecz❓

Takie pytanie sobie zostawiam tutaj.
Od początku września przeprowadziłam kilka szkoleń o wypaleniu rodzicielskim dla pracowników firm mniejszych i większych. I rzeczywiście właśnie ten temat wracał jak bumerang.

Mam wrażenie, że demonizujemy poczucie winy tak, jakby to było coś, co daje znać: oto poniosłaś/poniosłeś porażkę.

A może wcale tak nie jest?
Co, jeśli poczucie winy jest drogowskazem? Co, jeśli te wieczorne wyrzuty sumienia i obiecywanie sobie, że jutro będzie lepiej, to całkiem dobra informacja?

Jeśli odsuniemy od poczucia winy całą gonitwę myśli, przestaniemy dodawać mu znaczenia i przestaniemy też interpretować je jako coś, co świadczy o naszej wartości, zobaczymy, że tak naprawdę ma ono sens:

  • mobilizuje do zmiany zachowań
  • może pomóc wzmacniać relacje (np. wtedy, gdy postanawiamy kogoś przeprosić)
  • daje szansę na wgląd w siebie, przyjrzenie się swoim wartościom, potrzebom, pragnieniom
  • utwierdza nas w przekonaniu, że coś jest dla nas naprawdę ważne
  • pozwala wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów
  • umożliwia życie na własnych zasadach

Emocja to informacja

Rodzice, z którymi pracuję podczas szkoleń i warsztatów często niechętnie przyznają się do pojawiającego się poczucia winy. Słyszę, że są one dowodem zrobienia czegoś nie tak, jak trzeba. I często tak jest. Poczucie winy, o którym opowiadają moi uczestnicy pojawia się na przykład w takich sytuacjach:

  • krzyczałam na dziecko
  • znów straciłem cierpliwość
  • nie miałem ochoty słuchać o tym, co wydarzyło się w przedszkolu
  • chciałam zająć się sobą i swoim telefonem na chwilę, aby odpocząć
  • o tej 21:30 już nie mam sił na wysłuchiwanie kolejnych pytań i opowieści
  • znów wybrałam obowiązki zamiast czasu z dzieckiem
  • wróciłem późno z pracy mimo obietnic
  • nie potrafię skoncentrować się w pracy, tracę mnóstwo czasu, a później muszę nadrabiać pracę i nie mam czasu dla dzieci

Te przykłady niekoniecznie mówią o błędach. Ja widzę w nich coś więcej: wartości, sygnały o tym, co jest dla danego rodzica ważne. Widzę w tych opowieściach coś ważnego: bardzo wysokie oczekiwania rodzica wobec siebie i ambitne cele życiowe, które czasem trudno pogodzić. Widzę trudności i nierzadko wypalenie – nie tylko rodzicielskie.

Jeśli skupiamy się tylko na tym, że pojawia się poczucie winy, tracimy wielką szansę na zmianę i na rozwój.

Jeżeli ta wypalona mama znów wieczorem wyrzuca sobie trudności z koncentracją, wiszenie na telefonie i późniejsze gorączkowe nadrabianie pracy kosztem czasu z dzieckiem, zaczynamy działać w tym miejscu. Poczucie winy to tylko sygnał: działaj. Dlatego działamy: zastanawiamy się nad tym, jak poprawić koncentrację, eliminujemy rozpraszacze, ogarniamy mądrzejsze zarządzanie czasem, pracujemy na zasobach tej mamy i nad granicami, które MUSI sobie ona wyznaczyć.

Jeśli tata znów traci cierpliwość do dziecka i nie ma energii, aby wysłuchiwać dziecięcych opowieści, znów odbieramy sygnał od poczucia winy. W takiej sytuacji zastanawiamy się nad tym, co takiego się dzieje, że ten tata już po południu nie ma w sobie sił do interakcji. Gdzie te siły się wyczerpują? Gdzie są te zasoby? Czy w ogóle jakkolwiek się ładują jego baterie? A czy ładują się w zdrowy sposób?

Każda emocja i stan emocjonalny ma wartość i ważność. Nie ma złych emocji, złych stanów. Wszystko to, co się w nas pojawia daje znam znać: hej, dzieje się coś ważnego, przyjrzyj się temu. Często jest jednak tak, że przestajemy patrzeć na emocje i stany emocjonalne jak na takie sygnały i zaczynamy tworzyć wokół nich dodatkowe teorie.

  • O czym mówi mi ta emocja?
  • Do czego chcę/potrzebuję/muszę się przygotować?
  • Na co nie zwracam uwagi?
  • Co mogę zrobić dla siebie? A dla innych?

Dobre te spotkania z uczestnikami, zawsze mam wrażenie, że powstaje dzięki nim kolejny kawałek mojej zawodowej układanki.
Oczywiście zawsze mam nadzieję, że spotkamy się na sali warsztatowej, szkoleniowej lub w pokoju webinarowym 🙂