Toksyczna relacja z własną mamą to temat tabu. Kiedy zestawiamy ze sobą te dwa, zupełnie niepasujące do siebie słowa „toksyczna mama”, możemy zmierzyć się z całym wachlarzem niezwykle trudnych emocji. Wstyd. Żal. Żałoba za życiem, którego nie przeżywamy. Poczucie osamotnienia. Może też zazdrość, poczucie niesprawiedliwości?
Temat toksycznej relacji z mamą bardzo rzadko podejmuję na blogu, ale podczas mojej pracy z uczestnikami kursu Wyznaczanie granic w relacjach to jeden z najważniejszych tematów moich rozmów i konsultacji. Wokół mnie i moich uczestników roztacza się zasłona prywatności, za którą można mówić o tych rzeczach, które najchętniej schowalibyśmy na dno szafy. Z jednej strony mamy obraz idealnej rodziny, który wiele osób podtrzymuje. Z drugiej strony zamykają się drzwi domu, za którymi często rozgrywa się prawdziwy dramat.
Mama toksyczna, czyli jaka?
O toksycznych relacjach piszę dość często. Wierzę, że dzięki nim można lepiej zrozumieć toksyczne zachowania i zidentyfikować lepiej to, co dzieje się między ludźmi. Sytuacja z rodzicem jest jednak czymś wyjątkowym. Choć możemy opisać ją, kierując się standardowymi kryteriami, musimy spojrzeć na nią szerzej. Toksyczna relacja z mamą to morze emocji, wspomnień, źle rozwiązanych sytuacji, milczenia, krzyku, mocnych słów i zachowań. To brak poczucia bezpieczeństwa. To brak pewności siebie. To sprzeczne komunikaty i ogromny dyskomfort psychiczny. Czasem taka relacja wpływa na najważniejsze życiowe wybory – ukochanej osoby, męża, żony, ścieżki zawodowej, miejsca zamieszania.
Mama powinna być jak skała. Powinna dawać siłę, wsparcie, powinna być najlepszym przyjacielem i kimś, kto chce dla nas tego, co najlepsze. Powinna być czymś stałym w życiu, nawet jeśli czasem to życie przewraca się do góry nogami.
Po czym poznać toksyczną relację z mamą?
- masz wrażenie, że bez względu na to, co zrobisz w życiu, nigdy nie dorównasz jej standardom z kosmosu
- starasz się wciąż i wciąż podejmować takie decyzje i robić takie rzeczy, aby uzyskać aprobatę
- konsultujesz z nią niemal każdą decyzję
- stawiasz ją przed swoim mężem, żoną, dziećmi
- inaczej zachowujecie się w domu a inaczej w miejscach publicznych (różnica jest ogromna)
- czasem masz wrażenie, że to Ty jesteś rodzicem w tej relacji
- odczuwasz lęk, gdy myślisz o tym, jak zareaguje na to, co robisz, planujesz, jak żyjesz
- nie przyznajesz się do swojego stylu życia – np. do określonej diety, swojej seksualności, relacji z innymi ludźmi, przekonań religijnych czy politycznych. Spodziewasz się, że ujawnienie takich rzeczy rozpętałoby piekło.
- spotykasz się z przemocą – słowną, fizyczną, emocjonalną, z szantażem czy przemocą ekonomiczną
- Twoje relacje z bliskimi (np. z rodzeństwem, małżonkiem) psują się ze względu na działania rodzica
Ta lista jest chyba nieskończona. Jeśli masz wrażenie, że Twoja relacja z mamą może być toksyczna, chcę zachęcić Cię do jednej, niezwykle ważnej rzeczy.
Spójrz na tę relację nieco inaczej niż dotychczas. Prawda jest taka, że… Twoja mama będzie nią do końca Twojego życia. Nie zmienisz tego. Nie otrzymasz w prezencie nowej przeszłości i idealnego rodzica. To, co już się wydarzyło, nie zmieni się, ale wciąż możesz zrobić bardzo dużo.
Jak przygotować się do rozmowy z toksyczną mamą?
Kilka tygodni temu pracowałam z jedną z uczestniczek mojego kursu nad jej relacją z mamą. Problem dotyczył toksyczności, ale też dotyczył miłości. Mimo niezwykle nieprzyjemnych zachowań mamy, moja Czytelniczka nastawiona była na szukanie rozwiązania. Kocha swoją mamę i nie zamierza zostawić tej relacji w takim miejscu, w jakim ono jest. Podczas tej współpracy ustaliłyśmy, że jest taka jedna rzecz, od której trzeba jednak zacząć, żeby cokolwiek pokierować inaczej. Rozmowa. Zanim jednak do niej dojdzie, trzeba się mocno przygotować. Pozostawiam Wam moją propozycję refleksji nad relacją z toksyczną mamą. Co potem? Trzeba zabrać te wnioski i wprowadzać je w tę relację.
Refleksja
To, do czego zdecydowanie Cię zachęcam w tej sytuacji to przede wszystkim mocna refleksja. Dobrze byłoby, gdybyś znalazła dłuższą chwilę na zastanowienie się (i zapisanie!) kilku rzeczy. Przy takiej refleksji związanej z relacjami, idziemy od ogółu do szczegółu:
- Najpierw pozwól sobie na zanotowanie tzw. strumienia myśli związanego z relacją z mamą. Co Ci nie odpowiada? Jakie masz wątpliwości? Oczekiwania? O co Ci chodzi? O co może jej chodzić? Takie przemyślenia, luźno zapisane, często dość chaotyczne, są bardzo ważne. Pozwalają przede wszystkim gdzieś zapisać, gdzieś umieścić emocje. Poza tym sprawiają, że gonitwa myśli, która często pojawia się w trudnych sytuacjach, dzięki takim zapiskom jest układana w jakąś bardziej logiczną całość.
- Następnie stwórz listę rzeczy, których nie zamierzasz więcej akceptować w relacji z mamą – na coś już się nie będziesz godzić? Dlaczego? Jak te rzeczy na Ciebie wpływają? Zapisz jak najwięcej przemyśleń, jak najwięcej konkretów.
- Kolejny krok to stworzenie czegoś, co nazywam „zestawem argumentów”. Znasz swoją mamę na tyle, że pewnie spodziewasz się określonych odpowiedzi, zachowań i reakcji. Podczas tego etapu refleksji zastanów się nad tym, jak zareagujesz na takie zachowania. Co zrobisz? Co powiesz? Pamiętaj o tym, aby Twoje reakcje były asertywne, a nie agresywne czy uległe.
Zacznij wyznaczać granice w relacji z mamą i naucz się mówić stanowczo „Nie”
Jeśli czujesz, że nadszedł czas na pracę nad swoją asertywnością i umiejętnością stawiania granic, dołącz do kursu. Jeśli czujesz, że dajesz się wykorzystywać i źle traktować, rozpocznij proces zmiany. Wiele od Ciebie zależy. Zasługujesz na to, aby inni szanowali Twoje potrzeby i emocje. Popracuj nad wyznaczaniem granic i uwolnij się od toksycznych relacji.
Jeśli to dobry czas dla Ciebie na takie działanie, zapraszam serdecznie do wspólnej pracy. Udział w kursie to:
- 10 lekcji e-kursu Wyznaczanie granic w relacjach, które będziesz otrzymywać w każdy piątek.
- dostęp do nagrania godzinnego szkolenia 5 błędów, które rujnują wyznaczone granice
- maile z inspiracjami, dodatkowymi ćwiczeniami i materiałami, które będą wspierać Twoje zmiany
- mnie do dyspozycji – będę z Tobą w kontakcie mailowym przez cały czas trwania projektu
- mnóstwo wiedzy, konkretnych informacji i sposobów, które ułatwią realizowanie celów związanych z relacjami
Witam, bardzo dobry tekst. Przygotowywałam się do rozmowy z mamą sama i widać podczas rozmowy poległam. Wyszło na to że jestem przewrażliwioną histeryczką na punkcie swojego dziecka. I niestety nie przygotowałam się odpowiednio i zabrakło w nerwach mi argumentów. Wychodzi na to że jestem wyrodną córką bo wyszłam za mąż za cudownego człowieka i żyje własnym życiem i nie poświęcam 100% uwagi rodzicom przede wszystkim mamie. Mama zawsze uważała że od małego jestem pokrzywdzona bo zawsze się tak czułam. Mam jeszcze dwóch braci, którzy nie mają z nią tego problemu, gdyż nie przejmowali się zbytnio jej gadaniem. Zawsze starałam się robić wszystko tak aby mama była zadowolona ale z reguły zawsze jeszcze coś znalazła aby się przyczepić. Nie dość że jako nastolatka zawsze musiałam posprzątać dom, czekać z ugotowanym obiadem to i tak nie było dobrze. Kiedy chciałam zrobić coś dla siebie wyjść na plażę kiedy była ładna pogoda był foch bo było najpierw do po sprzątania. Byłam uległa i zawsze robiłam wszystko pod dyktando. Kiedy poznałam mojego przyszłego Męża, kiedy go pokochalam chciałam spędzać z nim 100% czasu miałam poczucie winy że za dużo go z nim spędzam że mama będzie zła. Na szczęście on nie odpuścił, mama tylko zwracała mi uwagę że się zmieniłam przez niego. Po dzisiejszej rozmowie ten temat znów wyszedł, zapytałam w jaki sposób się zmieniłam nie potrafiła mi odpowiedzieć, w taki ze zaczęłam żyć korzystać z życia. Kiedy pozwalam sobie na chwilę lenistwa kiedyś miałam z tego powodu poczucie winy. Mama nigdy nie potrafiła powiedzieć że potrzebuję pomocy aby coś zrobić. Zawsze wszystko musiało być już gotowe. Albo dawała mi znać w ten sposób że mówiła jaka ona jest biedna i zmęczona ale okna ma do umycia to już wiedziałam że muszę stać na baczność i najlepiej kolejnego dnia stawić się z mopem i jej pomóc. Inaczej gnębiło mnie poczucie winy. A mama przy kolejnej wizycie miała focha. Teraz kiedy mam swoje dziecko i proszę ją aby uszanowała moje zdanie i kiedy mówię aby czegoś nie podawała dziecku to i tak robi swoje jakbym mówiła do ściany. Jeszcze teraz nie ma to znaczenia, ale kiedy synek będzie rozumiał to będzie miał mętlik w głowie. Po naszej rozmowie stwierdziła że ona chciała mu tylko sprawić radość, że jak widzi wnuka 1.5 h w tygodniu to to nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia że mnie nie słucha nie ma znaczenia że robi złośliwe uwagi bo babcia robi wie lepiej niż mama. Mame można w kosmos wysłać. Kiedy jej powiedziałam że czasami brakuje mi jej dobrego słowa, że sobie radzę że jest dobrze to usłyszałam w odpowiedzi ze nigdy nikogo w prost nie chwali i tego nie zmieni. Kiedy mówiłam że nie mogę jej się wyzalic na ramieniu że czasem jest mi ciężko,aby czasem mnie wsparła, powiedziała ok jest czasem ciężko ale jutro będzie lepiej to w odpowiedzi słyszę no tak wiadomo że jest ciężko ją też tak miałam przy Was, i nie będę Ci mówić inaczej bo życie takie jest. Life is brutal. Wychodzi na to że jestem za wrażliwa i za miękka żeby normalnie funkcjonować w tym życiu. I cały czas się zastanawiam czy napewno jest ze mną wszystko ok? Jestem po tej rozmowie i dalej wychodzi ze jestem głupia i musze iść do psychologa bo mam urojenia i nie mam racji. To czemu nie mogę spać i męczy mnie to wszystko strasznie…….
To jest niesamowite, popłakałam się czytając ten komentarz, mam identyczna sytuację. Kropka w kropkę, dwóch braci i tylko ja mam ten problem. Wiem, co czujesz i to jest bardzo ciężka rzecz, dławi gardło i dusi w klatce piersiowej.
Przygotować się do rozmowy, której praktycznie nie ma. Każda kończy się obrażą i rozłączeniem telefonu. Nie wpuszcza mnie do swojego mieszkania i nie chve przychodzić do naszego, chociaż w święta była wspaniałą, nie do poznania… Teraz od nowa…
Nie chcę od was nic, nie potrzebuję was itd. Obraża się na wszystkich i wszystkich traktuje z góry. W końcu ona tylko jest najlepsza a reszta świata to dno. I jak to przełamać?
Nie mam rodzeństwa, tata zmarł 20 lat temu, ciotków wujków też nie, bo mama z nikim się nie odzywa…
Mój max i dzieci to dla mnie jedyna normalność..
I ja.. Moim braciom dala skrzydla, mnie – garba.
Ja jedynaczka ,35 lat , dwójka małych dzieci , mąż od 17 lat ten sam 🙂 rodzice 70 i 80 lat . Całe życie byłam poniżana , krytykowana , szantażowana , każdy moje nie było jak płachta na byka i za wszelka cenę chcieli mnie złamać … jako jeden przykład podam ze jako 7 latka nie chciałam złożyć rak do modlitwy przy śniadaniu Wielkanocnym – skończyło się to biciem i kleczeniem za karę …. ale jednocześnie mam wiele wspaniałych wspomnień .Musiałam być wzorowa uczennica , skończyć studia , pomagać finansowo …ciagle słyszę porównania do innych, ze jestem gruba , mam brzydkie włosy , spodnie złe ubrałam , idź się przebierz bo jak ty wyglądasz . Wyjechałam za granice , tęskniłam za mama strasznie , płakałam często jednak gdy przyjeżdżałam w odwiedziny to wystarczyło kilka dni i już był foch – nie spędzam z nią dużo czasu , nie kupiła jej czegoś , absolutnie każde moje wyjście gdziekolwiek było krytykowane – bo przecież przyjechałam do rodziców a nie żeby ze znajomymi się spotkać . Zabierałam na wczasy , kupowałam co chciała ale to na nic bo żadnej wdzięczności . Zaczęłam się bardziej buntować , zacZelam głośniej mówić NIE i zaczęło być gorzej . W dzień mojego ślubu nazwała moja suknie ślubna szmata do podłogi , na chrzciny pierwszego dziecka nie przyszła bo pokłóciliśmy się o PIS kilka dni wcześniej , ale do fryzjera pojechała na umówiona wizytę i z uśmiechem na twarzy pokazywała zdjęcia wnuczki . Jak urodziłam drugie dziecko , po 3 dniach wyjścia mojego ze szpitala obraziła się i przez miesiąc żadne z rodziców nie zadzwoniło spytać się jak czuje się ich wnuk. Boli strasznie . I teraz widzę ze awantury , szantaż był zawsze ale , ja zawsze każda krzywdę zapominałam, wybaczalam i cieszyłam się normalnością choć wiedziałam ze kwestia kilku godzin , dni jest kolejna awantura . Ale odkąd mam dzieci jest inaczej , jestem bardziej stanowcza , nie zapominam już tak szybko … Ostatnie nasze odwiedziny u rodziców skończyły się pakowaniem i wyprowadzka – bo nie zrobiłam to czego chciała i zaczęła się nagonka na mnie , mojego męża , jego rodzine i on nie wytrzymał – powiedział kilka słów i tak oto kazała nam wy…. ( z dwójka dzieci na rękach ) wiedząc ze lot powrotny mamy dopiero za 3 dni . Zatrzymaliśmy się u rodziny , której Później opowiadała jacy my źli , jaka ona poszkodowana i ze chciała sobie coś zrobić . Każe mi wrócić do kraju bo im zostały dwa lata życia ( jest zdrowa i w bardzo dobrej formie na swój wiek ) . Musi być w centrum uwagi , ja mam robić co ona chce ) a jak mówię nie ( np. bo teraz nie pojadę do sklepu tylko później ) to foch . Wtedy nawet do wnuków się nie odzywa – dziecko mówi babciu zobacz co narysowalam a ona odwraca głowę . I ja nie wytrzymuje i jest jeszcze większa awantura , krzyki , wyzwiska , dużo przykrych słów . Z każdym rokiem jest gorzej i nie widzę szansy na poprawę . Mam swój dom , rodzine , firme , zarządzam ludźmi a boje się powiedzieć mamie ze za dwa tygodnie jedZiemy na weekend nad morze bo nie wiem jak zareaguje ( jak kupilam pierwsze moje mieszkanie to nie odzywała się z miesiąc – jak mogłam kupić coś dla siebie a nie dla niej ) . Robię wszystko oby nie być taka matka dla moich dzieci .
Jakbym czytala o sobie 🙂 dokladnie ta sama sytuacja – jak widac to sa typowe zachowania i po prostu mamy pecha. Ja caly czas pracuje nad asertywnoscia i staram sie nic nie ukrywac, np. jak chce wyjechac na wakacje to po prostu jej o tym mowie….ale czasem latwiej jest po prostu ograniczyc kontakt i rozmowy, bo nic nigdy sie nie zmienia. Setki rozmow, ktore zainicjowalam w przeszlosci poszly na nic, jakos zawsze potrafila obrocic kota ogonem. Pocieszam sie tym, ze mam swietna rodzine, znajomych i czuje solidarnosc z innymi corkami dreczonymi przez lata przez te nasze 'biedne, pokrzywdzone i urobione’ matki. To one marnuja sobie zycie, nie my, x
Też czuję jak bym czytała o sobie. Kurczę też mam dwóch braci, ale to ja musiałam być ta idealna. Jak bym była lustrem jej samej z młodości. To we mnie widzi swoje kompleksy i chce je zlikwidować. Była z malutkiej wsi, biednej i wielodzietnej rodziny, chciała się kształcić, ale nie mogła. Czuła się gorsza od innych. Mając mnie, jakby próbowała ulepić ideał jaki miała w głowie by nie czuć się gorsza. Zatem musiałam być wzorową uczennicą (chociaż nie lubiłam się uczyć, wolałam śpiewać i tańczyć), lubianą przez nauczycieli i rówieśników (mimo, że to ja nie zawsze ich lubiłam). Zawsze musiałam być ładnie (choć niewygodnie) i czysto ubrana (choć miałam ochotę pochlapać się w kałuży z innymi). Musiałam być kulturalna (choć w myślach arogancka) i miła (a w myślach złośliwa) dla wszystkich. Nie mogłam być leniwa, zmęczona, zła, smutna, a przede wszystkim zazdrosna. Zazdrość przecież sprawia, że pragniesz czegoś co ma ktoś inny, a przecież to TY jesteś IDEALNA. „Czegoś nie masz? To jesteś gorsza, tak jak ja byłam gorsza”.
Jakbym czytala o sobie. Moja jeszcze obgaduje mnie po rodzinie i stara sie zniszczyc relacje miedzy mna a tesciami.
U mnie podobnie. Dwóch braci super ale to ja jestem ta zła i najgorsza. Zaglądam tutaj po jej kolejnych wywodach i aż czasami się nie chce o tym gadać ale wiem że jak to napiszę to mi się zrobi chociaz trochę lepiej. Straszne jest to, że moim braciom pierze, prasuje, kanapki robi a ja co bym nie zrobiła to jest źle. Krytykuje mojego męża od zawsze, a on ma taki charakter że też jej potrafi dogadać co wywołuje jeszcze większą aferę a ja stoję między młotem a kowadłem. Proszę męża żeby chociaż on był mądrzejszy i się czasem zamknął to się obraża i tak zostaje że wszystkim sama. Teraz poszla awantura o chrzest córki. Mówiłam, że kupię ciasto i alkohol a on że po co przecież zrobi szarlotkę i tort, że po co alkohol jak nikt nie będzie pił. A dzisiaj po wszystkim usłyszałam, że ona się tak narobiła, ze swoją wódkę musiała postawić, że tamta rodzina mało kasy dała w prezencie i ogólnie same epitety na tamtą rodzinę bo jej rodzina jest super a tamta ble. Ja też za tesciami nie przepadam ale znoszę ich cierpliwie. To tylko kropla w morzu, jeden przykład z miliona. Całe życie to złota klatka. I jeszcze te głupie rady żeby z nią porozmawiać. Myślę że wszyscy wiecie że nie da się z taką matka rozmawiać. Przede wszystkim ona w ogóle mnie nie słucha, nie daje dojść do słowa, ciągle krzyczy a ja nie lubię się kłócić i tym bardziej nie widzę sensu jej przekrzykiwać więc po prostu odpuszczam. Ona uważa że powinnam być jej za wszystko wdzięczna, że powinnam jej okazywać szacunek chociaż tak naprawdę nic jej nie zrobiłam. Przez nią brak mi jedynie pewności siebie. Nie potrafię jej kochać a wręcz nienawidzę. Złożyłam jej tylko suche życzenia na dzień matki z poczucia obowiązku. Jak mam wytrzymać jeszcze rok zanim się przeprowadzimy do naszego domku?
Straszne , czytając to widzę siebie…Moja matka traktuje mnie tak jak ja traktowała jej i jej babcia jej matka…Mam rodzeństwo brata który się ożenił z jedynaczke z rozbitego rodziny sorry że tak to ujelam ona jest też bardzo toksyczna jestem dla niej konkurentem we wszystkich dziedzinach życia ona natomiast przykładem życiowym dla mojej matki jest ode mnie 5 lat młodsza. Toksycznosc mojej matki doprowadziła do złych relacji z moim bratem ..gdzie relacje zostały używane nie wiem do tej pory z jakiej przyczyny zadając pytanie odkłada na twarz słuchawka…od kiedy tatuś odszedł jest już 13 lat nie ma spotkań rodzinnych wszystkie relacje sa popsute ..nawet doszło do tego że moja Grabowa wyzwala mnie od szmat krew i że jestem asozialna ..kompletnie bez powodu..to już jest 8 lat Jak nie mamy kontaktu z rodzeństwem.. kiedy po moim rozstaniu z mężem miałam dobrać relacje…nie mogła matka tego z nieść, z dnia na dzień przestali się odzywać..po prostu bez przyczyny ..matka wie co za przyczyna poniewaz ona jest ta osoba która popsuła relacje…został jej tylko ukochany dyni synowie księżniczka jak zawsze tak sądzi…Straszne bo kocham swojego brata…w 2019 roku widzieliśmy się przypadkiem…podeszłam do niego wyciągnęłam reke bo nie wiem dlaczego nie mieliśmy kontaktu ani się nie poklucilismy nigdy to negatywnie nie nazwałem po prostu nic…to sa tylko sprawki mojej matki…chciałabym nawiązać z nim kontakt nie wiem jak zareaguje wiem tylko że jego żona jest taka sama jak moja matka ma na niego bardzo duży wpływ..powiem tylko jedno jeżeli on sam jest zawsze rozmawialiśmy jeżeli była ona obok niego przechodzi jakby nigdy niemal ….
Mam to samo co pokrzywdzona 🙁 ciagle stanie na baczność i sprzątanie. Mam męża i dziecko, a ciagle boje się reakcji mamy. Tydzien po ślubie rozpętała nam piekło, bo „myślała”, że już jej nie potrzebuje, narobiła takiego bigosu, że głowa mała, a jak opadały wszystkie emocje to powiedziała, że to wszystko była moja wina tylko wzięła to na siebie, żeby już się rodzina pogodziła. Jak wybierałam suknie ślubna to mamę wzięłam ze sobą, bo bałam się ze jak mnie zobaczy dopiero w dniu ślubu to coś skomentuje tak, że zacznę płakać. Zawsze potrzebuje jej akceptacji. Jak chce sobie po prostu cały dzień nic nie robić to mężowi nie przeszkadza, jak nie będzie obiadu to sobie kupi w pracy, ale moja mama codziennie oczekuje, ze będę robić zupe i drugie danie…Jak u większości z was, te oczekiwania to tylko w stosunku do mnie – rodzeństwo jest w porządku, chociaż nie robi nic. Myśle, ze te mamy wybierają najsłabsze psychicznie dziecko. Jeszcze jak się powie „NIE” to oczywiście tekst, że się przy mężu zmieniłaś, kiedyś byłaś inna – a No bo jak to tak żyć swoim życiem i robić co się chce, to przecież mamie przeszkadza. Zgadzam się z innym komentarzem, że z taka mama nie porozmawiasz. Próbowałam – usłyszałam, że się zmieniłam, ze kiedyś byłam inna, żebym się rodzeństwa nie czepiała. Każdy kto jest w takiej sytuacji wie tez jak to jest trudne bo ta mamę się kocha nad życie. Ja wiem ze moja mama nie rogi tego specjalnie, cześć rzeczy bierze się z tego, ze próbuje mnie chronić, a cześć z tego, że sama ma jakieś swoje problemy ze sobą i jej się wydaje, że chce dobrze. I najgorsze, że nawet pisząc anonimowo tu w komentarzu mam poczucie winy, że oczerniam mamę
Dla czego znikąd urwali kontakt telefoniczny zero spotkan a rodzeństwo unika też i nie cieszy się że mam męża cały czas ucinają skrzydła wszystko źle
Czytam te komentarze i taka puentę: takie matki to jak piąte koło u wozu…… zamiast być wsparciem. A moja taka sama.
Nawet nie wiem od czego zacząć.34 lata, żona, dziecko w drodze – bardzo szczęśliwi. Matka – 20 lat po rozwodzie, z powodu swojego charakteru brak możliwości znalezienia pokrewnej duszy.Pokłócona z cała rodziną, po 20 latach od rozwodu dalej sączy jad na ojca który ułożył sobie życie ( on nie chciał rozwodu) ale niestety łączą ich kwestie materialne ( własność domu) Wiecznie w roli ofiary, wiecznie mówiąca tylko o sobie, ona jest centrum świata i liczą się tylko jej emocje. Zawsze mająca racje, zawsze pokrzywdzona, , mistrzyni szantażu emocjonalnego. Szczerze.. gdyby nie jakieś wkodowane w serce poczucie że matkę ma się jedną to już dawno kopnął bym ……, całe życie to okresy kiedy jest względnie..dobrze i morze negatywnych emocji , ostatnio bolało mnie serce i miałem zdrętwiałą lewą rękę, myślałem że mam zawał..
od poniedziałku rozpoczął sie nowy „cykl” zostałem poinformowany smsem że ona nie chce z nikim rozmawiać, nie odbiera telefonów.ma focha. w sumie chyba największego z jakim sie spotkałem.
nie wiem co robić. z jednej strony to matka, rodzina.z drugiej – mam tego dość, to jest jak ciężar który mnie przygniata. rozmowy, dyskusje, próby „small talk” żeby nic nie „wynikło” itp- to już wszytsko było. ona potrafi sobie takie jazdy wkręcić…nie da się jej uświadomic że to co robi robi na złosć nie tylko innym ale przede wsztskim sobie…..
chciałbym przestać coś czuć i skasowac jej numer z telefonu..
Marek, kurcze przeżywam dokładnie to samo co Ty, jestem w twoim wieku i w Twojej sytuacji…
Ach jak ja dobrze wiem co to jest ten szantaż emocjonalny…
Fajnie byłoby pogadać…
U nas jest też tragicznie, nie wiem już co robić. Mama partnera non stop mówi o ślubie choć my z partnerem nawet jeszcze o tym nie myślimy.
Wręcz próbuje planować nam ślub za nas.
Kłótnie są o zwykłą kurtkę, mówię że nie dziękuję a ona i tak mi wpycha coś czego nie chcę.
Za słowo nie dziękuję, doceniam, jestem wdzięczna ale nie dziękuję, Ona wali teksty że chciała być miła i trzaska drzwiami.
To jest dramat a ja się czuję bezsilna. Partner nawet nie próbuje mi pomóc a ja mam dość jazd że strony jego Matki i mojej własnej.
Najchętniej bym wyjechała na bezludną wyspę lub zamknęła się sama w mieszkaniu najlepiej na innym kontynencie i miała to wszystko gdzieś.
Ja przez nie obydwie spać nie mogę po nocach, chodze znerwicowana i mam depresję. Pomocy bo żadne słowa do tych kobiet nie docierają.
Słowo nie dla nich nie istnieje.
Pomocy.
Nie wiedziałam, że takich córek jest tutaj aż tak dużo. Niestety ja też mam taki problem.z.matka.
Teraz mam trudny czas budowy.zostalo nam wykończyć dom a póki co wykanczamy siebie tzn matka mnie i swoje wnuki. Mieszkamy z nią. CIAGLE cos nie pasuje.a to są za głośno dzue6ci ,a to maz mój za wolno pracuje na tej budowie i ona by juz dawno się tam wprowadziła. Wprowadza zamęt i chaos i przez nią się kłócę z mezem.nastawia mnie przeciwko niemu. Stawiam granice a ona tak potrafi manipulować,żeby było po jej myśli.Co ciekawe do braci nic nie ma.Oni wg niej osiągnęli sukces .jeden ma firme -schedę po ojcu a drugi skończył studia i wyprowadził się 400km od domu.i ten co najdalej jest najlepszym synkiem.Ja od małego miałam dużo obowiązków jako najstarsza córka musialam co sobota wysprzątać na glanc dom a najlepiej to mieć same piątki w szkole . Tylko ,że przez nią byłam bardzo nieśmiała dziewczynka, która nie umiała.nawiazac kontaktu z rówieśnikami.pamietam to jak traume. Najlepiej mieć zawód jaki ona mi wybierze.Teraz jestem na wychowawczym. MAm 2 dzueci i nadal jej nie pasuje.Zamiast się cieszyć ,że córka wyksztalcona ma.rodzine i niedługo będzie mieszkała w swoim domu.to ona tylko.narzeka jaką to styrana jest przez życie.straszne to jest i trudne do przepracowania.
Mam 33 lata sama wychowuje 2 dzieci mieszkam z rodzicami ponieważ pomagają mi nad opieka kiedy pracuje… Moja matka kontroluje moje życie… A w sumie poza domem i praca nie mam życia… Nie mam znajomych nie mam partnera.. Problem jest w mojej mamie zawładnęła mną i moim życiem.. Wiele razy kiedy chciałam wyjść sama stosowała szantaż emocjonalny uderzała w najczulszy punkt moje dzieci… Kiedy mam ochotę gdzieś wyjść gdziekolwiek często mówiąc że wychodzę mam lek i strach że znów będzie awantura wywołana przez moją matkę… Często rezygnuje ze swojego życia osobistego ponieważ wiem że matka mi to utrudni ale czuję że to jest tem moment kiedy powinnam coś zrobić… Tylko jak to zacząć robić? Zeby nie krzywdzic nikogo
Co jakiś czas próbuje rozmowy z matką. Ale kapituluje zawsze gdy wyskakuje z tekstem, że żałuje, że w ogóle jestem,że mnie urodzila.
Jak wyżej ktoś napisał, chciałabym nie czuć nic do tej kobiety ,odwrócić się i odejść, ale mam dwójkę dzieci..kochają babcię a ona je… rozpieszcza.
Wychowała mnie sama, ojciec odszedł. Czuje że muszę być przy niej….mimo, że cierpię i od najmłodszych lat ,gry próbuje rozmawiać z nią (o swoich uczuciach) słyszę, że zniszczyłam jej życie i niepotrzebnie tu jestem … Więc zgadzam się że warto się przygotować,:ale czy te rozmowy nie mają sens? Może lepiej jednak się odciąć? 🙁
Witam serdecznie ten problem dotyczy również i mnie mam 52 lata jestem po rozwodzie , i drugim nieudanym małżeństwie nie sakramentalnym. Miałam podobne życie do przewas…..Granie na emocjach,wiecznie w centrum uwagi,najważniejsza,mająca zawsze rację jak nie to foch,obrażanie się na długie miesiące lata.Manipulowanie moimi dziećmi żeby osiągnąć swoje chore pragnienienia.Od skąd pamiętam potrzebowała zawsze 100%uwagi jak nie dostawał to czego chciała to brała to w chory i perfidny sposób udając wymyślają choroby.Niestety jestem skazana żeby z mamą mieszkać i to kolejny dla niej argument żeby wyładowýwać się na mnie że jestem nic nie warta nic nie mam..To nie prawda kiedyś tak myślałam były próby samobójcze. To ja napisałam pismo żebyśmy dostały mieszkanie,z dwójką małych dzieci wyremontowałam umeblowalam nikt mi złamanego grosza nie dał. Dzisiaj potrafię się pozytywnie ocenić.Jest niestety ciężko bo nadal muszę znosić jej humoru i charakter.
Uważam że sam tytuł artykułu jest źle zredagowany, jedną rzeczą jest toksyczna matka (wina leży po jej stronie), a inną toksyczna relacja z matką (wina jest po obu stronach), myślę że te dwa pojęcia są tutaj wymieszane. Próba naprawy relacji musi być wolą i pracą obu stron. Na toksyczne zachowania rodziców dzieci reagują obroną lub wręcz atakiem i koło się zamyka. Pytanie jak z tego wyjść…
Ja zrezygnowalam z relacji z mamą. Może to brzydkie z mojej strony, ale tak jest lepiej dla mnie. Każda styczność z nią nie sprawia mi „przyjemności”. Za każdym każdy jest tylko słuchanie o tym, co ona robi, jak się czuje, jak bardzo jej źle, odkąd pamiętam tak było, dodatkowo oczekuje 100% wsparcia w tym co mówi, chce być najważniejsza i tylko ona ma tak źle na ziemi. Gdy byłam w ciąży podczas gdy je się cieszyłam jak małe dziecko z lizaka, ona przypominała, że każdej chwili mogę poronić(cytuje: nie ciesz się tak bardzo, jeszcze możesz poronić). Na 8 lat przyjechała do mnie 3 razy i za każdym razem na siłę, bo tata ją namówił. Nie była na chrzcinach u wnuczki, ani na jednych urodzinach wnuczki, która dostała tylko jeden prezent pod choinkę. Podczas wizyt(4-5 razy do roku) bardziej kierowanych na spotkanie z babcią (jej mamą), ugotowała tylko 5 razy coś ciepłego, bo ona nikomu nie będzie służyć, a na tych 3 wizytach u mnie zawsze było czegoś za mało, niedobre, lub niepodane na czas. Teraz nie odzywa się do mnie od miesiąca podczas wizyt u babci w szpitalu, robi głupie komentarze, bo któregoś razu przywitałam się najpierw z babcią, jej siostrą i moją siostrą, a na końcu z nią. Sprawiła że relacje z ojcem miałam wręcz żadne mimo że tworzyliśmy pełną rodzinę, kłamiąc mu na mój temat masę wyciagnietych z palca historyjek np ze ją uderzyłam w policzek (choć było zupełnie na odwrót), robiła bałagan w moim pokoju i sztuczna aferę tuż przed przyjściem taty by mogła mu powiedzieć, że jestem niegrzeczna, co nawet sądząc po krzykach i bałaganie to potwierdzało.
Nie zamierzam na siłę tworzyć relacji, której nie ma,, choć to brzmi brutalnie. Za to po odcieniu się zyskalam w miarę normalną relację z tatą. Nadal ma on przeświadczenie, że byłam złym i niewdziecznym dzieckiem, ale powoli się to zmienia. Dzwoni do mnie sam, przyjeżdża do mnie raz na dwa tygodnie, pyta co u mnie i nawet jeśli naprawdę ma to gdzieś widać, że się stara jakoś zaangażować.
Witam, postanowiłam też opisać swoją sytuację. Mam na imię Kinga mam 24 lata i chciałam wyrzucić z siebie co we mnie siedzi. Ja tego człowieka nawet nie uważam za matkę nie umiem napisać nawet słowa „mama” o niej. Zacznę od początku, mam również brata 23 lata, od zawsze w naszym domu była niesprawiedliwość w wychowywaniu nas przez matkę, mój brat rozpieszczony do granic, nigdy nawet w swoim 23 letni życiu nie pracował, nie uczy się od 17 roku życia i matka nie widzi w tym żadnego problemu, wręcz siedzi z nim wieczorami i grają na różnych sprzetach które nakupowala mu, na początku bardzo draznilo mnie ze funduje mu wszystko co chce np. Drogie sprzęty komputerowe itd gdyż ja od 16 roku życia już przyuczalam się do zawodu , potrafiłam sobie poradzić materialnie, zaznaczam tylko draznilo mnie w tej kwesti niesprawiedliwość bo nigdy nie miałam problemu z tym żeby sama sobie poradzić anie nie zazdrościlam bo mi takie rzeczy do szczęścia nie są potrzebne . Jednak gorsze dopiero nadchodzilo, a mianowicie wtrącanie się matki w moje życie. Matka jest złośliwa, czepia się dosłownie o wszystko np. O to że pozostawilam płyn do szyb na blacie w łazience a nie schowalam do szafki, no czepia się wręcz z wyprzedzeniem o wszystko nie zdążę wejść do łazienki by się wykąpać i już słyszę jak wręcz krzyczy z tą jej wsiekloscia, że ma być zostawiony porządek. Ona wścieka się o to że nie są domkniete drzwi przeze mnie drzwi do kuchni czy do łazienek, oczywiście czepia się tylko mnie, nigdy nie słyszałam żeby krzyczała w ten sposób do brata, ja nawet już nie zwracam zbytnio uwagi na te jej wściekłości bo jakąkolwiek moja odpowiedzieć do niej to niczym wybuch granatu, nie można odpowiedzieć że zrobię coś za 10 15 minut ma być „natychmiast” jak to często mówi i jakby miała wybuchnąć od środka. Ogólnie wydaje mi się że ona ma nerwice lub nie wiem coś z psychika gdyż jak już się czegoś czepia to nawet wyraz jej twarzy jest tak nie naturalny zagryza język, jest bardzo wulgarna. Wtrąca się dosłownie w każdy mój krok w dorosłym życiu, narzuca mi jak powinno wyglądać i jak powinnam się zachowywać, tj mam chłopaka jesteśmy już prawie rok że sobą i bardzo nam ze sobą dobrze, moja matka miała wizję że facet ma być bogaty mieć własne mieszkanie dobra prace dużo zarabiać, no ten taki nie jest ale nie ilość kont w bankach i mieszkan wyznacza że ktoś jest odopiwedni, jest zaradny i wartościowa ma duszę co powinno być najważniejsze, jest i jestem szczęśliwa z nim jak z nikim innym po porażkach związkowych. Moja matka tego nie widzi albo nie chce widzieć, że jestem szczęśliwa ona poszuka dziury w całym. Ona potrafi zapytać „a ten debil znowu dziś przyjeżdża?” obraża go nawet nie mam pojęcia dlaczego ona w taki sposób mówi, znaczy domyślam się że tylko po to żeby wbić mi nóż ale dalej nie mam pojęcia dlaczego? Upokarza mnie wścieka się tak o po prostu potrafi obrazić kogoś bo taki ma kaprys, nienawidzi gdy z nim jestem po prostu nienawidzi że mam kogoś kto o mnie dba i szanuję jak kobietę, wogole właśnie ciężko jej jakoś zaakceptować że jestem już kobieta dorosła . Jest bardzo wiele przykładów na których można poznać że Matka jest toksyczna, większości ta są tak okropne, że nawet tu nie mam odwagi opisywać. Jedyne co chce zrobić już to uciekać od tego, ten człowiek wyrzadzila i wyrzadza mi tyle krzywdy że nawet nie umiem określić jej mianem „mamy”
Moja relacja z matką jest bardzo trudna, mam świadomość, że ją kocham, ale jej nie lubię, bo w mojej ocenie jest bardzo złym człowiekiem. Od dzieciństwa matka traktowała mnie jako swoją własność, nie mogłam nigdzie wychodzić z rówieśnikami, wyjeżdżać na wycieczki szkolne, pójść na studniówkę (na pytanie czemu nie, odpowiedź była zawsze taka sama „bo nie”). Kontrolowała moje listy, telefony, wydzwaniała do znajomych. Jednocześnie nigdy nie okazywała mi uczuć, nie mówiła, że kocha. W sytuacjach trudnych nigdy nie wspierała, zawsze jeszcze wbijała dodatkową szpilę. Później relacje się uspokoiły, gdyż zamieszkałam osobno i zaczęłam prowadzić swoje życie. Jednak cały czas matka bardzo oddziaływuje na to, co robię. W krzywdzący sposób krytykuje mnie, mojego partnera i czerpie z tego ogromną przyjemność (docinki typu: on się do niczego nie nadaje, jak on wygląda, stać cię na kogoś lepszego). Kiedy mówię, że sobie nie życzę tego typu uwag, ignoruje. Wszelka rozmowa z moją matką jest niemożliwa, bo ona nie słucha. Gdy zapytała, czemu mój partner nie przyjechał że mną pomóc w pewnej sprawie, ja odpowiedziałam, że jest w pracy, to ona swoje… Że powinien był przyjechać i, że to dlatego, że formalnie nie jest zięciem, bo jakby był, to ona by mu kazała. Ręce opadają. Jestem bezsilna, a najgorsze jest to, że mi wstyd. Przed partnerem, znajomymi. Moja mama nie ma znajomych, zainteresowań, odnoszę wrażenie, że żyje tylko tym jak utrudnić mi życie.
Mam blisko 50 lat i od kilku dojrzewam do ograniczenia kontaktów z mamą. Jestem zmęczona relacja z nią, a z drugiej ogarnia mnie paniczny lęk, że będę miała straszne wyrzuty sumienia jak już zabraknie, że nie poświęciłam jej czasu. Każda nasza rozmowa w 90 procentach to rozmowa o niczym. Generalnie każdego dnia najlepiej rano powinnam dzwonić i pytać jak się czuje, każdego weekendy powinnam ja zapraszać, bo inne dzieci zapraszają swoje mamy.a ja jestem zmęczona praca, życiem i mam wrażenie, że wszystkim co mnie otacza. Ma do mnie pretensje, że nie starcza jej kasy na życie, a ja nie mam skąd wziąć, bo sama mam trójkę dzieci. Szczerze mówiąc gdybym miała nadmiar pieniedzy szukałabym pomocy u psychologa.
Całe moje dzieciństwo ojciec stosował przemoc psychiczną i ekonomiczną oraz fizyczną wobec mnie i matki. Jednak ja byłam tylko dzieckiem a ona dorosłą osobą i nie potrafiła mnie obronić. Zawsze dbała tylko o siebie, gdy było źle zostawiała mnie samą z ojcem a sama uciekała z domu. Ojciec potem mnie przepytywał gdzie ona jest, czy mam z nią kontakt. Matka potrafiła wtedy do mnie ukradkiem zadzwonić, żebym w ukryciu wynosiła jej ubrania, jedzenie. Potem wracała. Byłam wtedy w podstawówce. Gdy ojciec mnie bił czy krzyczał, ona nie reagowała. Codziennie słyszałam awantury, jego słowa, to jak krzyczał. Lęk i strach we mnie wrósł. Całe osiedle wiedziało co się u nas działo. Nigdy nie miałam koleżanek, wstydziłam się je zapraszać. Nie chodziliśmy też do Kościoła. Byłam całkowicie odseparowana społecznie. Nie miałam też wsparcia w reszcie rodziny. Nikt nie odważył powiedzieć prawdy co się u nas działo, ja jako dziecko bałam się konsekwencji np. że wyrzucono by mnie z domu. Kiedyś odważyła się odejść od niego, ukradkiem bez mojej wiedzy wypisała mnie ze szkoły, byłam w gimnazjum. Nic o tym nie wiedziałam, byłam w szoku gdy przy całej klasie dowiedziałam się od wychowawcy…..oczywiście wróciła do niego a ja musiałam chodzić do tej szkoły. Pochodzę z małej miejscowości. Nigdy nie usłyszałam od matki słów kocham Cię, Całe życie byłam porównywana do ładniejszych, szczuplejszych, mądrzejszych koleżanek. Co bym nie zrobiła jest do poprawki lub nie zauważa tego w ogóle, Ciągle mi wypomina, że czegoś nie zrobiłam w domu, wymyśla co raz to nowe rzeczy, które mogłabym zrobić. Ciągle mi insynuuje że wszystko co się dzieje złego to moja wina. W końcu pomogłam jej w rozwodzie z ojcem, pomagam jej teraz finansowo, muszę mieszkać razem z nią. Nie docenia mnie w ogóle, czuję do niej niechęć i odrazę, mieszkam w więzieniu, brakuje mi wolności i korzystania z życia. Skończyłam studia, zarabiam najniższą krajową, przepracowuję się. Marzę o wyprowadzce, nie stać mnie finansowo. Nienawidzę swojej pracy, mówiłam jej wielokrotnie, że chcę zmienić zawód, pójść na inne studia, kursy. Nie obchodzi jej to, liczą się tylko pieniądze, mam cierpieć, zamknąć morde i tyrać i mam udawać zadowoloną. Wielokrotnie jej mówiła, że czuję, że tracę najlepsze lata, swoją szansę, że mogłabym coś osiągnąć. Jej odpowiedź była taka, że jak chcę coś osiągnąć to mogę jechać myć kible u Niemca. Było mi przykro. Przy obcych zachowuje się jak inna osoba, ale tak naprawdę nie ma żadnych znajomych, przyjaciół, prawie żadnej rodziny. Ma trudny charakter. Ona myśli, że będę mieszkała z nią do końca życia, że nie znajdę faceta, nie założę rodziny ponieważ jej się to nie udało. Nawet w żartach grozi mi pięścią, jak tylko ktoś zapyta kiedy się ustatkuję…ona wtedy odpowiada, że mi nie da, że nie jestem głupia. Potrzebne są jej moje pieniądze, których mam jak na lekarstwo, odciąży ją to na emeryturze. Moje koleżanki ze studiów, bywają w ciekawych miejscach, restauracjach, jeżdżą na wakacje, mają dzieci, domy, fajną pracę, wspierającą rodzinę. Patrzę na to i chce mi się płakać. Ja jestem więźniem, nie mam ojca ani matki. Moja samoocena to zero, pewnie mam depresję ale jestem tak przyzwyczajona do tego stanu, że nie wiem jak to by było żyć inaczej, lęki to codzienność. Świetnie się kamufluje, jestem wesołkiem ale tak naprawdę nic mnie już nie obchodzi, wszystko jest mi już obojętne. Nie wiem czy warto w ogóle się leczyć, jeśli się nie wyprowadzę. Jestem głupia i niesamodzielna. Mam 30 lat, nigdy nie miałam chłopaka (nigdy nie mogłabym go przyprowadzić do domu), nigdy nie byłam w związku, nigdy nie czułam się akceptowana. Wiem, że w tym wieku z tymi problemami nie mam szans na kogoś, nie chciałabym drugiej osoby obciążać moimi problemami. Rodzice a zwłaszcza matka zrujnowała mi psychikę, poczucie własnej wartości. Ja jestem już bardzo zmęczona, chcę tylko mieć święty spokój, żyć samotnie z dala od ludzi.Rozmawiałam z nią, przedstawiałam argumenty, ona wszystko przeinaczyła na swoją korzyść, wmawiała mi różne rzeczy, ogólnie rzecz biorąc jestem chamska, agresywna, głupia i niewdzięczna. Mówiła, że mnie z domu wyrzuci. Obecnie nie mam nawet oszczędności. Podziwiam z daleka wszystkie szczęśliwe rodziny.
Odkąd sięgam pamięcią (od dzieciństwa) moja mama zawsze była z większością ludzi dookoła skonfliktowana:zarówno z rodziną,jak i współpracownikami,wszyscy byli źle ,a ludzie się do niej źle zachowywali,ponieważ zazdrościli jej ,że jest ładna i zadbana(to oczywiście jej wersja) .Obecnie mam prawie 46 lat ,dobrego męża od 23 lat i dwoje dzieci i od wielu lat sama odczuwam na własnej skórze,jakim jest złym człowiekiem jest moja mama.Od „pierwszego wejrzenia” znienawidziła mojego męża,bez powodu.Nie akceptowała go,bo jest zaradnym,mądrym człowiekiem, Jak przyjeżdżała jeszcze kiedyś do nas zawsze jej się coś nie podobało,zawsze ją w jej mniemaniu ktoś obraził i się pogniewała,,albo wyjechała z płaczem,a w rzeczywistości tylko ktoś z zebranych ludzi powiedział swoje zdanie-,a ona tego nie znosi.Mojej mamie trzeba tylko przytakiwać,mówić jaka to jest wspaniała i przede wszystkim musi być w centrum zainteresowania,bo jak nie,to ją „wszyscy źle traktują” wszystko między nami układało się w miarę dobrze,ale my,jako zaradni ludzie,pracowici dorobiliśmy się domu,samochodu,firmy itp.(dodam,że na wszystko sami zapracowaliśmy(od przysłowiowe łyżki ,nawet na własny ślub) (bardzo często pomagaliśmy jej finansowo dając pieniądze,kupując nową pralkę,lodówkę ,telewizor. itp.rzeczy…wtedy zaczęło jej odbijać,nie chciała do nas przyjeżdżać,nawet na święta (jest mi zawsze bardzo przykro) ,zrobiła wszystko,żeby nie przyjechać( dodam,że zarówno moje siostry,jak i rodzina męża zawsze przyjeżdżają,ostatnio nawet szwagier rozmawiając ze mną o tej sytuacji z nią powiedział,że nie może zrozumieć,dlaczego ona tak się do mnie,do nas zachowuje,.Oczywiście dla mojej najmłodszej siostry i jej męża jest cudowna,ciągle dla niej gotuje,robi słoiczki,wydzwania ,jest wspaniała,moją średnią siostrę też dobrze traktuje,chociaż nie raz zwyzywa ją od najgorszych i zawsze twierdzi,że jej nienawidzi.a nas :mnie,mojego męża i naszych dzieci nie może znieśc(przecież to są jej wnuki!!!) ale po wielu latach doszłam do wniosku,że ona chyba nie znosi nikogo w swoim otoczeniu,kto osiągnął więcej niż ona.Jej troje rodzeństwa nie utrzymuje z ną praktycznie kontaktu,bo niejednokrotnie tak im „umiliła”życie,że się odcięli. I jak sięgnę wstecz pamięcią,to akceptowała tylko ludzi pokrzywdzonych,takich co nie mają za co żyć,nie układa im się.Tylko nie mogę zrozumieć,jak moźna być zazdrosnym o swoją córkę,tego ,że ciężkà pracą się dorobiła.Zdaję sobie sprawę żywego,że ze mną jest duży problem,bo ja strasznie potrzebuję matki i jej normalności,akceptacji…każdego dnia o niej myślę i chociaż wiem,że jest bardzo złym człowiekiem szukam kontaktu,a ona specjalnie co raz bardziej się oddała i mnie unika.Moja średnia siostro mi ciàgle powtarza,żebym dała sobie z nią spokój,bo ona się nie zmieni,a ja ciągle mam nadzieję.Teraz mi dopiekło do żywego:wczoraj nasz syn na wfie złamał rękę w dwóch miejscach,do samego gipsu się nie nadawało -w nocy operacja,stres?czy wszystko będzie dobrze….nawet w takiej sytuacji nie zadzwoniła,żeby się zapytać,jak jej wnuk się czuje.To takie ciężkie.Nie potrafię się uwolnić od myśli o niej,od potrzeby kontaktu z nią.Ale jak sobie pomyślę,ile razy przez nią płakałam..,,,jak ona się zachowuje…wiem,że powinnam się uwolnić od tej toksycznej sytuacji ,od myśli o niej,tylko jak??? Jakoś nie potrafię 🙁
Proszę Panią o jakiś kontakt,z chęcią bym więcej porozmawiała,żeby to wszystko zrozumieć i uwolnić się od tej chorej sytuacji,która zatruwa mi życie 🙁
Witam. Moja sytuacja z matka doprowadziła mnie do ciężkiej depresji. Od dzieciństwa wykorzystywała mnie do wszystkich prac domowych, zabraniała jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami, choćbym nie wiem jak się starał wszystko było zawsze źle, nigdy nie otrzymywałem od nie kieszonkowego. Zawsze przed ludźmi na pokaz udawała najlepszą troskliwą mamusie, a w domu przeżywałem istne piekło… długo moznaby o tym jeszcze pisać. Dziś moim największym marzeniem jest dokończyć studia, usamodzielnić się finansowo, a przede wszystkim wyjść z depresji i nauczyć się budować relacje z ludźmi. Myślicie, ze jest jakaś nadzieja?
Jaka niesamodzielna i głupia? Matke utrzymujesz. Terapia potrzebna jak nic Kochana!
Cześć,
Znalazłam ten artykuł oczywiście po solidnej kłótni z mama i stwierdziłam ze mam dość. Mam 20 lat studiuje w mieście w którym zawsze mieszkałam dlatego tez postanowiłam poczekać z przeprowadzka aż do ukończenia licencjatu. Rodziców często nie ma w weekendy a tygodniu rzadko się widzimy wiec mieszkanie z nimi nie jest najgorsza opcja w takim wypadku.
Toksyczna mama Eh..
Odkąd pamietam, zaczynajac od przedszkola- zawsze byłam niewystarczająco dobra, mądra a przede wszystkim mój wygląd przeszkadzał mojej mamie. Tak juz w życiu jest ze każdy ma inna sylwetkę i tak wylosowalo na mnie ze moje uda zawsze były większe po prostu i sama odkąd pamietam takie juz były i nieważne czy chudłam czy nie- nogi zawsze były większe. Uważam ze naprawdę moja pewność siebie i poczucie wartości jest przeogromne ale juz czasem nawet ja tracę siły w rozmowie z matka. Wracając- od przedszkola juz wysłuchiwałam uwag na temat mojego wyglądu a naprawdę nie byłam pulpecikiem! Mama jest nauczycielka wiec oczywiście posłała mnie do swojej klasy przez co kontakt z nią miałam codzienny nawet na lekcjach. Zawsze najgorsza ocena w klasie – tak, była moja! Mówią ze mamy maja o nas dobre zdanie i mówią o nas w samych superlatywach…
codziennie po powrocie wysluchiwalam uwag na temat mojego wyglądu, dzień w dzień wysluchiwalam dlaczego taka jestem i czemu nie mogę się zmienić. W weekendy kiedy byłam mała musiałam codziennie przychodzić i mówić jaka rzecz zrobiłam dla domu i nie chodziło tu o obowiązki tylko dosłownie o wymyślenie jakiegoś bezsensownego gówna żebym tylko się nie nudziła i nie obejrzała serialu. Codziennie po jej powrocie (i zaczęło się w to w momencie kiedy poszłam do gimnazjum i przestała mnie uczyć) wysluchiwalam pretensji dlaczego nie pomyślałam żeby zrobić obiad a jeśli juz był zrobiony to dlaczego nie podgrzałam go na czas bo przecież mogę się domyśleć ile jedzie z pracy. Po zjedzeniu obiadu musiała się albo pokłócić ze mną albo z tata( to była taka ruletka , kto pierwszy mrugnie 🙂 ) tak bardzo niekomfortowo czuje się przy niej ze przestałam wychodzić z pokoju ale kiedy przypominała sobie o mnie to niestety i tak wchodziła i rozpoczynała kłótnie
Jest taka osoba która nie wie kiedy odpuścić, musi mieć ostatnie słowo, wyznaje zasadę ze jest tylko jeden sposób na coś i jeden właściwy pogląd- czyli jej.
Za każdym razem kiedy poznaje jakiegoś mojego znajomego w 5s ocenia go, wyrzuca ich wady i automatycznie skreśla. Kiedyś nawet powiedziała mojej koleżance ze jeśli chce do nas przychodzić to ma to robić w masce na twarz bo jest tak szpetna ze nie może na nią patrzec( miałyśmy 15 lat a koleżanka nigdy więcej się u mnie nie zjawiła)
Miałam z nią juz tyle rozmów ze chyba nic juz nie dają i nieważne jak dobre masz argumenty i ile ich masz ona i tak wie swoje i nic nie ugrasz z ta kobieta. Jej ulubione słowa określające mnie to monstrum, tucznik, potwór i nazywa mnie tak nawet przy znajomych i rodzinie. nigdy jej się nic nie podoba i tez nikt nie chce jej zwrócić uwagi bo wie ze po prostu nie jest warto. Nie wiem juz co robić, chciałabym się wyprowadzić, na chwile obecna nie mam jak ale chciałabym normalnie funkcjonować. Jak wspominałam mam ogromna pewność siebie ale juz powoli się podłamuje i jestem najzwyczajniej w świecie zmeczona. Wszyscy to widza nikt nic nie robi, czuje się bezsilna to jak walka z wiatrakami a mój charakter robi się coraz słabszy i więcej kompleksów dochodzi mimo ze jestem starsza to tracę siły z każda chwila tak jakby wysysala ze mnie życie 🙁
Czesc! dasz rade!
ja wyprowadzilam sie z domu maja 21 lat. nie mialam nic…matk jeszcze mi „pomogla” dajac mi letnie ciuchy …a szedl grudzien.
Minelo 10 lat. Mam bardzo dobra prace, wychodze za maz, jestem szczesliwa.
Trzeba walczyc o swoje szczescie!
Artykuł napisany super i wiele rzeczy ma odniesienie do mojej relacji z matką. Właśnie mam znowu bezsenną noc. Zreszta jestem pewna , ze ona też. Wczoraj miałam kolejne spięcie z moją matką. Efekt jest taki że wyszła z płaczem z miną skrzywdzonej osoby, która poświęciła całe życie dla swoich dzieci itd. Jest nas czworo rodzeństwa. Ja jestem najstarsza. Mniej więcej wszyscy mamy podobne refleksje co do osoby mamy. Ale to i tak nie pozbawia ogromnego poczucia winy. Czuję się zła i niedobra. Wręcz znecajaca się nad swoją starszą matką. Problemem jest to że nie potrafimy o tym rozmawiać. Zawsze jest ogromny foch z jej strony i demonstracja krzywdy jaką jej robimy. W dodatku do niedawna tak nami manipulowała, że potrafiła nastawić jednych przeciwko drugim. Tak jakby chciała zachować przez to większą kontrolę nad naszymi zachowaniami. Wszyscy jako rodzenstwo mamy problemy z emocjami. Brat ma problem z alkoholem. Siostra też miała ten problem. Teraz jest po leczeniu i w trakcie terapii i przez to bardziej świadoma manipulacyjnych zachowań matki. Jednak każda próba rozmowy z mamą kończy się awanturą i fochem z jej strony. Ja z siostrą i bratem mieszkamy w pobliżu. Najmlodsza siostra w miejscowosci oddalonej 250 km . Ona tez mimo ze jest z nas najmlodsza ma największy dystans do tego co się dzieje. Wszyscy pracujemy dosyć dużo. Mama już 30 lat nie pracuje. Ma dosyć duże grono znajomych. Jest w dobrej kondycji fizycznej. Ciągle gdzieś wychodzi. Wydawałoby się że nie powinna być sfrustrowana. A jednak… lubi podkreślać że jest samotna, że nikt jej nie rozumie, że jest chora, że sama robi zakupy, że nie liczy sie ani dla dzieci , ani dla wnuków. Mimochodem rzucić uwagę, że Zosi ( jej koleżanki) dzieci to tak o nią dbają, codziennie dzwonią itp. I przy tym zero refleksji ze latami na to ” pracowała” , ze to ona nie stworzyła wiezi które w naturalny sposób powinny łączyć dzieci i matkę, czy babcie i wnuki. Zawsze nas traktowała jako zło konieczne. Odkąd pamiętam nigdy nie lubiła domu. Zawsze miała jakieś koleżanki wokół z którymi lublila spędzać czas na czczym gadaniu lub wręcz plotkowaniu na tematy innych. Nasze życie czy nasze problemy były jej obce. Lubiła podkreślać jakie to my mamy dobre życie, a ona to zawsze miała takie ciężkie. Wredna teściowa, niezbyt udany mąż, który wcześnie zmarł i czworka dzieci, którym musiała się poświęcić. Mam wrażenie, ze nie lubi dzieci. Zawsze ją irytowały. Ale w rozmowie podkreślała, ze to dlatego nie ma cierplieosci bo tyle przeszła, przeżyła. Chociaż ostatnio z rodzeństwem doszliśmy do wniosku że jej przeżycia nie były jakiś nadzwyczajne czy trudniejsze od problemów ogółu ludzi. Nigdy nie dbała o więzi jakie powinny być pomiędzy matką A dziećmi. Nie pamietam, zeby kiedykolwiek mnie przytuliła, czy powiedziała ze kocha. Jak jeszcze byliśmy w domu wyreczala się nami do wszystkiego. Zawsze stosowała metody o jakich pisze pokrzywdzona. Zawsze „domyslalismy sie” co jeszcze mamy zrobić, aby ona była zadowolona. A i tak nigdy nie byliśmy zbyt dobrzy. Zawsze były osoby w jej otoczeniu, które były o niebo lepsze. Lubi zawsze podkreślać jak to poświęciła się dla dzieci A teraz zero wdzięczności. Po za tym wiem tez ze taki obraz nas niewdziecznych dzieci kreuje w swoim otoczeniu. To wszystko powoduje, że mimo iż wiem jak jest naprawdę to i tak czuję się jak wredna i wyrodna córka.
Witam w klubie.mam 47lat dwojke dzieci meza,dom,wszystkiego dorobilismy sie sami,moja mama wyrzucilam mnie w dzien slubu mojego brata,synowej to chyba pomnik postawi,ale jak trzeba gdzies pojechac do lekarza czy szpitala to wydzwania do mnie bo niema odwagi prosic synowej ktora nie pracuje…znow poleglam po tyg jezdzenia do szpitala do babci ,dowiedzialam sie ze sie nie interesuje a synowa jest najlepsza bo juz wszystko ogarnia na powrot babci ze szpitala,przykre to jest,probuje sie opanowac bo jestem osoba wybuchowa i potrafie wywalic co mysle a niechce matce dokladac dodatkowych nerwow gdy jej mama a moja babcia jest w ciezkim stanie..moja babcia tez tak matke traktowala,to jest chyba w genach….to samo bylo z siostra mamy tez brzydko traktowala czesc swoich dzieci.a pozniej przed smiercia sie bardzo meczyla to samo co nasza babcia teraz…moim zdanie calym zyciem pracujesz na swoj koniec(lekka smierc)
Moim zdaniem, nie da się unormować relacji z toksyczna matką. Tym bardziej rozmowa nie ma sensu. Jedynym sposobem na ewentualne zdobycie jakiegoś szacunku (minimum) jest pokazanie swojej siły i może czasami nieszkodliwej bezwzględności. One wszystkie są słabe, przerażone, zakompleksione i tylko przed kimś silnym potrafią być w miarę normalne. Metamorfoza córek powinna dotyczyć nie analizowania własnych krzywd i na jej bazie pracy nad relacjami. Przemiana ma dotyczyć wyjścia z kręgu ofiary.
Jolu, dobrze to ujęłaś!
Zgadzam się z Jola.
Cześć, ja uważam, że też mam toksyczna matkę. Jest to wiecznie znerwicowana, sfrustrowana baba. Ciągle mi wmawia, że to ja jestem dziwolagiem, ale prawda jest taka, że w towarzystwie innych osób jestem wesoła i zupełnie normalna. Odkąd pamiętam, zawsze było wypominanie mi wyglądu.. Że dupa duża, że włosy źle uczesanie, a często jak szłam zrobić jedzenie to było od razu „ty znowu jesz, dupa ci urośnie”. Jak prosi mnie o coś, to potrafi wchodzić do pokoju 3 razy, żeby mi o tym przypomnieć, jakbym była uposledzona i nie zrozumiała za pierwszym razem. Ma również obsesję na punkcie czystości. Wszystko musi być schowane w szafkach bo inaczej jest wielki syf, nie może leżeć żaden okruszek bo już jest afera. Wiecznie pretensje że jej nie pomagam, a jak już coś zrobię to są pretensje że źle. Czepia się, że codziennie biorę prysznic i że codziennie myje głowę i przez to mi wypadają włosy, mówi że przez to wylysieje. Nie docierają do niej żadne argumenty, że to na pewno nie jest przyczyną. Ogólnie każdy mój problem potrafiła wysmiac. Gdy płakałam kiedyś po rozstaniu to powiedziała że jestem chora psychicznie że płaczę. Wcześniej krytykowała mojego chłopaka, że niski, że ja niska a dzieci będą jak krasnale. Ostatnio myślałam o tym żeby wyjechać na 3 miesiące za granicę i trochę zarobić. A ona, że mnie nie puści samej bo ja nie wiem jak to jest, że ludzie wyjeżdżają i zostają porywani lub pobici.Ciagle jakieś teorie spiskowe, zero wsparcia i tylko krzyk. Ja mam 22 lata i chciałabym uciec stąd jak najdalej
Mam 30 lat. Jestem zona mama 2 letniej corki, niebawem przyjdzie na swiat moja druga coreczka.
Chciałabym również opisac swoja historię. Dziecinstwo pamietam slabo, „problemy” zaczely sie w wieku 13 lat jak z siostrą, zle sie działo, zaczęła palic, pic, uciekać z domu, po pewnym czasie ja zaczęłam zachowywac sie podobnie, palilam, pilam i cpalam. Bylam uzalezniona od alkoholu i substancji psychoaktywnych juz w wieku 20 lat, wcześnie zaczęłam spotykac sie ze starszymi mężczyznami ja 14, on 23 (koledzy siostry). Mozna powiedziec, ze osiagnelam własne dno, w wieku 22 lat wyladowalam w szpitalu psychiatrycznym, w totalnym dołku z powodu uzależnien i co za tym idzie problemow z osobowością. Pomogli rodzice, ktorzy zabrali mnie do osrodka prywatnego zamkniętego. Rodzice zawsze mieli dobra pozycję spoleczna i ekonomiczna. Bardzo mi pomogli w tym okresie. Osrodek wszystko zmienił, zaczelam wychodzić z „bagna”. Pozniej zaczelam terapie ambulatoryjne, prace nad soba, które trwają do dnia dzisiejszego. Po jakimś czasie stanelam na nogi, znalazlam prace, ustabilizowalam się psychicznie, rodzice kupili mi mieszkanie, zaczelam zyc normalnie, w stalym zwiazku. W 2017, w wieu 27 zaszlam w ciaze, a w 2018 wyszlam za maz, dzis jestem szczesliwa zona i matka. Przestawilam swoj krotki życiorys bo od momentu jakis 4-5 lat mam problem z w relacji z matka, odkad jest dobrze, odkad zyje jak normalny czlowiek nie mogę sie z nia dogadac, twierdzi, ze sie zmienilam, ze jestem innym czlowiekiem, a prawda jest taka, ze ja po tylu terapiach odnalazłam siebie, swoja tożsamość. Nie wiem o co chodzi mojej mamie, ona chciałabym abym stale byla z nia w kontakcie, zebym ciagle przyjeżdżała do nich i w weekendy siedziała u nich, po prostu chce zarządzać moim zyciem…a ja chce zyc po swojemu. Wiele razy jej to mowilam. Przy kazdym kontakcie dochodzi do spiąć, krzyczy, wypomina mi moja przeszłość, ze jestem niewdziecznica, ze jej, im (rodzicom) tyle zawdzieczam, pisze mi nawet, ze jestem b zla corka i ze zgotowalam im kiedys z siostra pieklo i przez nas ma nerwice.
Ja wielokrornie przerabialam temat relacji z mama na terapii i wiem, ze powinnam kontakt zminimalizowac, wiele terapeutów mowilo mi i mamie, ze powinna isc tez na terapie, ale raz byla i powiedziala, ze nigdy juz nie pójdzie. Pisze tu bo caly czas pomimo wielu lat terapi czuje to poczucie winy wzgledem matki, czuje tez niezrozumienie i bol, smutek, bo nie umiem z nia rozmawiac. Kazda proba przekazania moich potrzeb konczy sie awantura, nawet wyzwiskami, teraz wypisuje, ze jej utrudniam kontakt z wnuczka, a ją kocha, a jak mam zostawiac corke z babcia, ktora caly czas mnie rani. Nie szanuje moich granic, wstawia zdjecia mojej corki na portale społecznościowe i wypisuje babcia teskni, pomimo sprzeciwu mojego i mojego meza.
Najgorsze jest to, ze ona uwaza mnie i teraz mojego meza za ludzi zlych, a ona jest pokrzywdzona przez los i nie da jej sie nic wytlumaczyc. Ja juz nie mam sily, jestem w ciazy a stale sie przejmuje sytuacja z mama, to tak bardzo boli… 🙁
Naprawdę nie rozumiem:( nasze relacje byly lepsze – jak ze mna bylo zle, pilam i cpalam,a odkaz zyje normalnie, jestem szczesliwa i spelniona jako zona i matka – relacja z mama jest straszna, wręcz toksyczna.
🙁
PRZECZYTAŁAM TEKST , FAJNIE NAPISANY. TYLKO TAK SOBIE MYŚLĘ CO W SYTUACJI KIEDY MOJA MATKA WIE JUZ WSZYSTKO, WIE CO ROBI ŹLE ITD A I TAK NADAL TO ROBI BO NIE TRAFIAJĄ DO NIEJ ARGUMENTY, UWAŻA ŻE TO ZE MNA JEST COŚ NIE TAK, TO JA JESTEM NIENORMALNA. MAM MŁODSZĄ SIOSTRĘ, KTÓRA RÓWNIEŻ MECZY SIE Z MATKA – ZA TO ZE TAK JEST MOJA MATKA OBWINIA MNIE. ZNALAZŁA SOBIE WE MNIE WINE WSZYSTKIEGO CO ZŁE NA ŚWIECIE, A GDY TRZEBA TO I TAK PRZTCHODZI PO RADE WLAŚNIE DO MNIE. BARDZO MECZY MNIE RELACJA Z NIA ALE NIE WIEM CO ROBIC. CZUJĘ ZE NIE MAM ZYCIA JESTEM UWEZIONA W JEJ SIDŁACH.. NIE WIEM JAK SOBIE Z TYM PORADZIC….
Zawsze teksty takie pisane są z perspektywy kobiety, do kobiety.
Szczucie rodzeństwa na siebie, niszczenie związków, ciągłe powtarzanie, że jestem 0. Miałem 18 lat gdy dowiedziałem się po raz kolejny jak bardzo ją rozczarowałem, nie przynosząc jak mężczyzna 20-30 000 do domu. Osoba, która powinna cżłowieka wspierać gdy jest młody i głupi potrafiła zrównać go z błotem. Nie chcę nwaet pisać jakich określeń używała wobec mnie, gdy dowiedziała się, że mając lat 23 poznałem pierwszą dziewczynę
Matka potrafi zniszczyć życie, zamienić w piekło.
Witam
Czytam ten artykuł jakbym czytała o swojej matce. Długo miałam klapki na oczach. Jako córeczka tatusia zawsze miałam z mamą pod górkę po śmierci taty otwarcie traktowała mnie jak gorszy gatunek człowieka. Rodzeństwo się rozjechało założyło własne rodziny i zaczęli mieć ją gdzieś ja najmłodsza zostałam, czego żałuję każdego dnia. Nigdy nie obchodziło ją nic poza nią samą.Dopiero mąż otworzył mi oczy. Matka odkąd pamiętam była wobec mnie j siostry zaborcza koleżanki mają zły wpływ a każdy chłopak jest beznadziejny. Gdy poznałam męża i zaczęłam się z nim spotykać bała się chyba że i ja ją zostawię więc była zaskakująco miła więc kiedy zaproponowała przepisać nam dom zgodziliśmy się z nią zamieszkać. Niby dom jest nasz ale to ona ma ostatnie słowo, skłócona z całą rodziną i z sąsiadami bo wszyscy są źli tylko ona super.Kiedy zaszłam w ciążę odeszłam z pracy na zwolnienie bo ciąża była zagrożona wtedy zaczęło się piekło. Uznała że skoro jestem w domu to ja będę gotować prac sprzątać i usługiwać jej na wszystkie sposoby mimo iż miałam nakaz leżeć ona nic sobie z tego nie robiła. Jeśli chciałam zjeść musiałam zrobić sobie sama no i oczywiście jej bo zaraz wytwarzala awanturę że nawet jeść jej nie zrobię i jestem samolubna. Klocila się ze mną o wszystko. Po jednej z takich kłótni miałam silne bóle i plamienia byłam przerażona że stracę dziecko i powiedziałam sobie dość. Syn przyszedł na świat zdrowy ale sporo przed czasem ,ponad miesiąc spędziłam w szpitalu. Miałam ciężki poród indukowany bo synek miał za mało wód wiec dlugo nie moglam dojsc do siebie.Mąż pracuje w delegacjach wiec nie mógł długo być z nami a matka palcem nie kiwneła.Od razu po powrocie zaczęło się od nowa że ona wie lepiej jak dziecko wychować. Pomagać nie chciała ale komentować jak zła ze mnie matka to chętnie. Jakiś czas wcześniej może z nadzieją na lepsze relacje przestaliśmy brać od niej pieniądze na utrzymanie ale to tylko pogorszyło sprawę na jej zachcianki szło więcej pieniędzy niż nam dawała, ale gdy się dokładała kilka dni przed emeryturą zaczynały się awantury no bo trzeba kasę dac. Teraz kiedy mamy dziecko musimy zaciskać pasa za kazdym razem jak zaczynam temat żeby zaczęła się dokładać jest ok a później kilka dni awantur o byle co. W domu nie robi dosłownie nic siedzi tylko przed telewizorem nie ma koleżanek bo żadna z nią nie wytrzymuje od czasu śmierci ojca t.j 20 lat miała kilku panów ale żaden długo nie wytrzymał. Jest coraz bardziej roszczeniowa nie możemy nigdzie wyjść czy wyjechać żeby nie robiła cyrku że źle się czuje że zachorowała i została sama sobie. Reszta rodzeństwa ma ją gdzieś przyjeżdżają tylko w święta rzadko dzwonią ale i tak są kochani natomiast ja podła i wygodna Jesteśmy w kropce nie stać nas na wyprowadzkę jedyna szansa jaką widzę to to że ona kiedyś umrze na jedną z rozlicznych wymyślonych chorób. Wiem że to podle brzmi ale po kilkunastu latach męki nie łudzę się że coś się między nami zmieni chyba że na gorsze.
Hej,
u mnie to samo 🙁 Ona silna, niezależna samotna, samodzielna nie potrzebująca faceta kobieta/matka i Ja wieczne rozczarowanie, dokonującą niewłaściwych wbórow nic nie umiejąca, nic nie wiedzącą i wiecznie potrzebująca opieki córka. No i jeszcze jej mąż nieudacznik, cham, leń i rozczarowanie a w ogóle jak mogłam jej to zrobić. Jasne właśnie szukałam męża dla niej. Wieczne pretensje, wieczna krytyka brak ciepłego słowa. Wciąż wszyscy i wszystko przeciw niej,, wciąż szantaż emocjonalny każda awantura to nie jej wina przecież wszyscy są przeciwko niej.I nawet własna córka.Kazde święta zepsute lub samotne z wyrzutami sumienia a jak się nagne i nawiąże kontakt to oczywiście znowu na nowo. Ze się zmianilam, że to wina mojego męża, że ona chce tylko dobrze. Ze to ja ją źle traktuje. I ten ból i wyrzuty sumienia, że to mama, że babcia, że stara.
Mam na imię Magda mam 40lat, od 20 jestem w szczęśliwym małżeństwie. Mamy 3 dzieci, dwa psy kota, i dom z ogrodem. Oboje pracujemy 🙂 czy to nie są wystarczające powody do bycia dumnym i zadowolonym z dziecka?? A jednak… Dla niej nigdy nie będę dość dobra.
Trzymajcie się.
Witam. Próbowałam rozmawiać z Mama już kilkanaście razy.. nieważne co powiem ona wybucha, albo gdy powiem jej coś co się jej choć odrobinę nie spodoba mówi że Już nigdzie nie wyjdę I że mam karę..
Witam,
Mam problem już sama nie wiem czy dotyczy on mnie czy mojej mamy. Tata zmarł i jesteśmy same z siostrą. Mama próbuje sama ustalać moje terminy spotkań z chłopakiem, bo jest coś do zrobienia w domu. Gdy już zgodzę się na to tak żeby było jak ona chce, a ona próbuje znowu zmienić plany to jest wielka obraza, że i tak robię co chcę. W domu wtedy się do mnie nie odzywa, tylko w momencie kiedy chce żebym coś zrobiła. Wystarczy, że nie odpiszę albo nie zadzwonię, to już jest problem, że się nie odezwałam, albo będzie pisała w ciągu popołudnia kilka razy. Nie możemy spędzać razem czasu w domu mojego chłopaka, bo zaraz słyszę nie miłe słowa w swoim kierunku.Wydaje mi się, że nie potrafi przyjąć do wiadomości, że w najbliższym czasie będę się wyprowadzać.
Proszę o pomoc czy to ze mną jest coś nie tak. Dodam, ze jestem osobą po studiach i pracującą.
Jestem Kasia, mam 35 lat. Od 19 roku życia mieszkam poza domem. Jak tylko jechałam odwiedzić kuzynostwo to zawsze padało pytanie „jak z mamą?”. Dla mojej mamy liczy się tylko mój brat, a teraz jeszcze jego żona z dziećmi. Jest nauczycielką i zawsze mnie przyrównywała do innych, a jak ja się sama do kogoś porównałam,bo wypadłam lepiej to padał tekst „inni mnie nie obchodzą”. Ja na część rzeczy musiałam sobie uzbierać, a Brat dostawał ot tak. Nawet studiować nie chciałam blisko domu, bo nawet sąsiedzi widzieli,że tydzień z mama i ja mam dość. Tata myślę,że akceptuje mnie taka jaka jestem,ale mamie ciągle coś nie pasuje. To moja wina,że tak daleko mieszkam, dlatego mnie nikt nie odwiedza ( mój Brat z Bratowa są co roku jakieś 40km od nas u jej Siostry, ale na 9 lat jak mieszkam w domu z mężem to byli 3 razy), ale ostatnio padł tekst,żebym ja odwiedziła bratowa i bratanków, bo mam blisko. Dlaczego ja muszę być ta, która ciągle kogoś odwiedza z rodziny.Jezdzimy do rodziców w odwiedziny raz na miesiąc/ półtora, teraz nie byliśmy 4 miesiące,bo jak mieliśmy jechać to nastała epidemia. Oczywiście padł zarzut,że tak rzadko ich odwiedzamy. Tylko po co częściej, skoro potem dużo myślę i to boli. Niestety z mężem nie mamy dzieci, zbieram pieniądze na in vitro. Ale oczywiście to też mamy nie interesuje, bo powinnam zawsze do Bratanków przyjeżdżać z prezentem. Tylko po co? Przecież mają wszystko, bo Babcia im kupi. Nie wiem jak się z tego wykaraskać. Chyba zacznę jeździć częściej, ale tylko na parę godzin i z powrotem. Bez żadnego noclegu u rodziców. Tak jak to robi mój Brat, jest co tydzień/dwa na kawę i wystarczy.
Toksyczność mojej matki wobec mnie jest specyficzna. Jest ona zupełnie obojętna i nieinteresuje się tym co sie ze mną dzieje. Gdy miałam 17 lat uciekłam z domu, wydaję mi się z perspektywy czasu iż bardzo łaknęłam jej uwagi i zrozumienia. Nie zadzwoniła do mnie przez 3 tygodnie, nie wiedząc gdzie jestem. Po 3 tygodniach to ja do niej zadzwoniłam a ona była cyniczna i prześmiewcza wobec mnie. Całe życie odnosiłam wrażenie jakby przejmowała się tylko sobą. Jak byłam mała zabierała mnie po przedszkolu do barów w których się spotykała ze znajomymi, często była też pijana. W wieku 10 lat rozwiodła się z moim ojcem, który był bardzo zaawansowanym alkoholikiem i jednocześnie w tym trudnym okresie posłała mnie do Szkoły Baletowej gdzie musiałam mieszkać w internacie. Szkołę skończyłam, w internacie mieszkałam przez cały okres jej trwania czyli 9 lat, ale moje relacje z matką pogarszały się z roku na rok. Potrafiła być dla mnie miła, ale gdy tylko jej się coś nie spodobało była poprostu okrutna i zimna. Po rozwodzie weszła w następny związek małżeński i zaczęła zdradzać mojego ojczyma. Niestety jako 12 latka byłam świadkiem takiej zdrady co psychicznie wyryło się w mojej głowie i spowodowało ogromną traume, a czemu ona zaprzeczyła i wyparła jakiekolwiek moje odczucia. Nigdy nie wspierała mnie finansowo, emocjonalnie czy mentalnie. Bardzo często mnie oszukiwała i przy każdej niewygodnej dla niej sytuacji wzbudzała we mnie poczucie winy. Nigdy nie interesowała się tym czy żyje, czy mam co jeść, czy mam za co żyć, czy jestem bezpieczna… Mam 26 lat i cały czas szukam nowych dróg by przetrawić i zaakceptować moją przeszłość i relacje z matką.
Mam 47 lat. Moja Mama 76.. Wychowywala mnie samotnie tj. do 14 roku zycia opiekowali sie mna glownie dziadkowie, u ktorych mieszkalismy , mama dostala od nich mieszkanie, Dziecinstwo wspominam dobrze, byla najkochansza z mam. Gdy bylam nastolatka – tez nie bylo zle, chociaz bylo totalne naruszanie granic, czytanie listow, ingerowanie w przyjaznie 9mama zaprzyjazniala sie z moimi kolezankami a potem niestety gdy sie z nimi klocila, to one ze mna zrywaly kontakt). Pamietam ze mama wybierala mi fryzury, ubrania a kazdy sprzeciw byl dla niej rownoznaczny ze j odrzucam. Wiec roslam ulegla, posluszna imila,, nieporadna zyciowo, maoja mama zaradna bizneswomen super radzaca sobie. Miala ataki nerwow rzucala rzeczami, slyszalam ze ona w domu rzadzi, ze mi zryc daje. Jednoczesnie bylo w niej tyle troski i dobra. Ale byly ataki zlosci, wyzywanie sie na mnie, i obwinianie ze sie nia nie przejmuje…a ja bylam nastolatka potrzebujaca milosci, bardzo wrazliwa i samotna. Gdy poszlam na studia, oderwalam sie od mamy, ale bardzo za nia tesknilam, tak strasznie chcialam byc blisko niej. A przy niej: znikalam, nie bylo mnie…..byla ona, silna i energiczna, lubiana przez wszystkich. Wchodzilam w nieudane zwiazki, za ktore mnie matka obwiniala i wrzaskiem i krzykiem chciala mnie zmotywowac do opamietanie. Po studiach wyjechalam do Anglii, bo wciaz czulam, ze nic nie umiem, e jej wszystko zawdzieczam….Bardzo czesto do niej dzwonilam, ile sie da jezdzilam. Teraz przypominam sobie, ze szybko stracilam chec aby mowic jej kiedy mi trudno bo zaraz slyszalam ”Nic to zrobisz sie twarda” ”Ja to mialam ciezko….”. Mama miala pretensje ze mam kontakty z jej siostra ktora nie lubila. Marzylam, ze wroce do Polski, bede blisko niej pomoge. Schody zaczely sie gdy wyszlam za maz. Juz na slubie mama czula ze ja zle traktuje, przed i po rowniez. Wszystko bylo zle. Podobno glodzilamja, zle potraktowalam, ponizylam…a ja pop rostu bylam zajeta organizacja slubu goscmi…Moj maz i jego rodzina tez ja zle traktowali. Cala moja podroz poslubna to bylo dzwonienie non stop do mamy ktora przestala odbierac telefon, zamartwianie sie. Po tym mialam depresje, mama wysylala do mnie straszne listy, poniewaz glownym celem bylyo odchudzenie mnie to bylo tam duzo wyzwisk jak gruba mam dupe itd. Ukorzylam sie, pojechalam przeprosilam. Bylo chwile ok. Mielismy zamieszkac w mieszkaniu mamy, ale zaczely sie pretensje do meza do tesciow, nie powiem Mama miala duzo racji ale np. potrafila wysylac do tesciow listy o tym, co powiedzialam jej w sekrecie, albo o moich prywatnych sprawach rozmawiac w miejscu pracy. Byly teksty ze ”gdybym nie miala dupy jak szafa trzydrzwiowa to malzenstwo by mi sie ulozylo”. Skonczylam 3 kierunki (2 w Polsce dzieki wsparciu Mamy, jeden za granica dzieki sobie samej) ale moja mama nigdy nie byla dumna. Bylam rozczarowaniem, nigdy nie dosc piekna i szcupla…caly czas porownywana do mojej kolezanki, ulubienicy mojej Mamy.. Gdy mieli konflikt z moim mezem, a ja mialam tez problemy, zaczela naciskac na rozwod. Nie bylam tego pewna, nie podjelam takiej decyzji i mama powiedziala ze mnie wydziedziczy. Na wiesc ze jestem w ciazy z corka napisala : ”Odpier… sie k…z pretensjami nic mnie to nie obchodzi ze zaciazylas” i znowu na 2 lata przestala odbierac telefony. Cala ciaze mialam depresje, nie mam ojca ani rodzenstwa, strasznie przezylam to odrzucenie. Odezwala sie po 2 latach jak potrzebowala pomocy z urzedem skarbowym, pomoglam tylko czesciowo 9balam sie klopotow ktore moglyby miec moje dzieci) a mama rozpowiedziala wszsystkim jaka to jestem podla bo jej nie pomagam, W miedzyczasie zazadala zwrotu pieniedzy, ktre dala mi na slub i mieszkania z mojejksiazeczki mieszkaniowej bo to ona mi je dala… nie mialam sie sily klocic, nie chcialam miec na sumieniu jej krzywdy. Mama miala trzy mieszkania. A ja? my w tym czasie mieszkalismy naprawde w kiepskich warunkch, pierwsza ciaze spedilam w pokoju gdzie do dzielonej lazienki trzeba bylo schodzic 2 pietra na dol i dostalismy eksmisje…Moja mama znowu przeslaa odbierac, jak mi sie udalo dodzwonic gdy bylam w ciazy z synem, to uslyszalam, ze to”fanatyzm katolicki”, a na slowa ze mialam ciezki porosd i cesarke w ostatniej chwili – ”ty to nawet naturalnie nie urodzilas”. Nie bylo zadnych pytan, listow, kartek jak sie czuje w ciazy, jak sobie radze, tylko moje zabieganie o kontakt zamartwianie sie i ona ktora odbierala jak jej pasowalo. Jak urodzila sie corka przyslala jej – moja zabawke z dziecinstwa… Po czym sie znow obrazila. Ze smutkiem patrzylam jak inne babcie dzwonia, pytaja sie, moja corka gdy w wieku 4 lat uslyszala babcie to rozplakala sie, ze ona taka niemila. Wnukow nie moglam do niej zawiezc bo uwazala ze ”nie sa karta przetargowa do naprawy naszej relacji””. Gdy corka miala 6 lat postawilam mame przed faktem dokonanym i zawiozlam jej dzieci 9wynajmujac sobie hotel, bo nie moglam sie dodzwonic) Bylo milo, zruszajaco, potem okazalo sie, ze wyrzucila z domu wszystko co moje, lacznie z obrazkami od komunii i pamiatkami. Nie wytrzymalam krzyknelam, poplakalam sie. Rozstawalismy sie dosc spokojnie, potem dostalam email, ze powinna mnie z domu wypie……za te awanture (podczas gdy ona na swoja mame non stop krzyczala). Pozyczyla 10 tys euro na rozwoj biznesu mojej bezdzietnej kolezance”bo ona taka biedna” (dziewczyna ma mieszkanie ktore dla zysku wynajmuje) a ja gdy probowalam jej powiedziec ze zyjemy z jednej pensji i w kredycie, uslyszalam ”to maz ci nie zapeni? widzialy galy co braly”. Zalamalam sie. Nie wspomneo listach w ktorych bylam najgorsza i o rozmowie ze mna tylko przez kogos, o tym, ze nie dala mi numeru komorkowego a w ciagu 20 lat tylko raz zadzwonila, a dzieci od niej raz w zyciu paczke dostaly. Jak przygotowalysmy jej z corka paczke to odeslala ..i corka sie poplakala…Poddalam sie. Nie dzwonie tylko na swieta ale ona podobno ”nie chce miec ze mna kontaktu bo ja skrzywdzilam” . Nie pisze. Wyslalam z wielkim oporm kwiatki na dzien matki. Ostatnio dowiedzialam sie, ze sprzedala mieszkanie w ktorym caly pokoj byl moich rzeczy, zdjec, pamiatek, ktore wyrzucila…Czuje sie osierocona, najwiecej mam zalu o brak kontaktu z wnukami. Jej rodzice jej tyle pomogli a ona….odkad zaczelam samodzielnie myslec, nie dac sie kontrolowac to mam tylko nieczulosc i okarzenia. Ona starzeje sie, martwie sie o nia, ale nie widze wyjscia z tej sytuacji bo na relacje oparta na przepraszaniu ja i wysluchiwaniu wyzwisk nie mam sily….Nie wyobrazam sobie zebym do wlasnej corki byla tak nieczula.
Witam 🙂 nie wiem jak zacząć ale może od początku. Z moja mama nigdy się nie układało do tej pory twierdzi że ma od zawsze że mną problem. No właśnie problem, problem zaczął się wtedy kiedy wybrałam Liceum, musiałam pogodzić naukę, pracę w domu bo zawsze miała pretensje że nic nie robię. Później wybór dalszej szkoły jestem pedagogiem, właśnie pedagogiem. Kiedy wybrałam zawód moja mama stwierdziła że nigdy nic nie osiągnę w życiu, że nie nadaje się. Jak nie moja praca gdzie przez rok szukałam jeździłam na rozmowy, szukałam byle czego. Dzień w dzień krytykowała mnie że jakieś badziewie wybrałam. Później pretensje o partnerów. Ciągle było coś nie tak, obrażanie i poniżanie na każdym kroku. A to że za gruba, a to że takie czy owakie ubrania. Kiedy zaczęłam zarabiać to kupowałam sobie lepsze rzeczy wtedy usłyszałam że rozpierdalam pieniądze że tylko się do tego nadaje. Później poznałam mężczyznę młodszego ode mnie i zaszlam w ciaze. No właśnie kiedy poinformowała o tym moja mame to stwierdziła że jestem nienormalna że jak mogłam. Kiedyś przy kłótni jak to powiedziałam wypadła się. Teraz tylko czeka na mój błąd przy dziecku, uderzy się lekko jest komentarz że ulica wychowuje dziecko. Niedawno z ojcem dziecka zdecydowaliśmy się na odpoczynek od siebie, bo czas to się klocilismy. Moja mama stwierdziła że ja jestem nienormalna i nie dziwne że mnie zostawił. Przykre naprawdę to wszystko jest przykre. Każde słowo czy coś robię przy dziecku jest złe, bo źle to robią bo nie powinnam tak. Prezenty dziecku też nie odpowiadają bo nie umiem kupić mu
Czytam I jakbyś opisywała moje życie. Wiesz co zrobiłam? Spakowałam się i wyjechałam z partnerem i dzieckiem za granicę.( Partner oczywiście przez lata znienawidzony,.) Przez kilka miesięcy zmuszałam się do telefonów, cedzilysmy przez zęby zdawkowo. Po pół roku przyjechała z wizytą i jakby inny człowiek.
Nie mówię żeby od razu wyjeżdżać na drugi koniec świata. Ale to co mówią terapeuci- odciąć pępowinę, ograniczyć i nie dać się wmanewrować w manipulacje. Dzwoniłam raz w tyg, zdawkowe inf, a jak tylko zaczynała swoje wywody, urywałam rozmowę.
Zabieram sie do rozmowy z mama, ale musze to zrobic umiejetnie. Porozmawiam o tym z moja terapeutka. Kocham mame i wiem, ze ona mnie kocha. W najciezszych momentach zawsze stala za mna murem, ale mam wrazenie, ze jestem jej uzaleznieniem. Ze jej zycie zalezy od mojego, a mieszkamy na roznych krancach Polski. Nie moge jej tego powiedziec wprost, bo wiem, ze sie obrazi, powie, ze najlepiej to w ogole zerwac kontakt, bo ja i tam go nie chce. Juz od pewnego czasu zrozumialam, te to szantaz, bo pozniej mi jest przykro i dzwonie, by przeprosic i obiecac poprawe. Wiem, ze jest nieszczeliswa ze swoich osobistych powodow, ale ja nie moge byc jej lekarstwem. To bardzo obciaza. Problem zidentyfikowany, teraz do terapeuty, moze on cos podpowie..
Cześć. Ewelina 28lat.
Ja już sama się zastanawiam, czy ze mną jest coś nie tak czy z moją mamą. Nie mogę zrozumieć pewnych sytuacji, które doprowadzają mnie do szału .
Studiowałam w innym mieście niż dom rodzinny. W trakcie studiów 5 lat temu zmarł tato i sytuacja była bardzo ciężka. Tato dla mnie zawsze był wzorem, stawiałam go na 1 miejscu, brałam pod uwagę jego zdanie i z każdym problemem zglaszalam się do niego. Kiedy odszedł poczułam, ze moje życie legło w gruzach i zostałam sama. Z mamą nie miałam jakiegoś super kontaktu, ale dogadywaliśmy się Ok. Często było tak, ze dogryzała mi w pewnych sytuacjach. Miałam wrażenie, ze była zazdrosna o tatę, bi ja tez byłam jego „córeczka tatusia”, pomimo ze miałam jeszcze 2 siostry. Po śmierci ojca starałam się pomagać mamie jak tylko mogłam, psychicznie jak i w obowiązkach domowych. Wiadomo ze względu na odległość nie mogłam być 100% u mamy. Miałam wrażenie, ze chciałaby, żebym była non stop w domu, żebym się przeprowadziła i była z nią na zawsze. Przykro mi pisać ale miałam wrażenie, ze nie chciała żeby mi się układało w życiu, żebym miała chłopaka i mogła cieszyć się miłością.
Kiedyś wśród rodziny zaczęła na mnie mówić same przykre rzeczy, jak bardzo inne większe miasto mnie zmieniło, ze jestem „paniusią”, że moja „dieta” -czyt. Styl odżywiania od zawsze, to jakieś wydziwianie, ze głodu w życiu nie zaznałam i że wybrzydzam (raczej dbam o aktywność fizyczną i o w miarę normalne odżywianie bez nadmiaru fakt foodow czy alkoholu ale bez skrajności) Wypominanie, ze mnie tu nie ma, ze ja nie wiem ile ma pracy w domu sama, ile trzeba rzeczy zrobić. A za każdym razem przed przyjazdem mówię żeby nic nie robiła, bo przyjade i jej pomogę i co…?! W większości zawsze robi te rzeczy, żebym ja w domu nie robiła.
Teraz jak mam chłopaka i przyjeżdżam z nim do domu to często zaczynaja się mamy „wrzuty” i niepotrzebne „nakręcanie” jaka to ja jestem, ze zawsze chce żeby było wszystko zaplanowane, ze nie znam się na żartach, ze do życia nie podchodzę spontanicznie, ze ogólnie ze mnie nudziara i wszystkie moje zdania/tezy są negowane, bo są odmienne.
Ja nie lubię się podporządkowywać ale staram sie z dystansem podchodzic. Juz naprawdę mnie meczy to wszystko, bo czuję się obrażana i ze ja to ta najgorsza. Wszystko co powiem jest mocno i głośno demontowane, jakie ja to mam podejście nieodpowiednie do wszystkiego. Po prostu jest zgodne moim tokiem myślenia na życie.
Teraz okres wakacyjny – z racji, ze mama teraz rzadko gdziekolwiek wyjeżdża na urlop zaproponowałam, żebyśmy pojechały wspólnie nad morzem z mamą i młodszą siostrą. Po kilku tygodniach jak przyjechałam do mamy z chłopakiem (zaznaczam – on jest rozrywkowy) i przy imprezie rodzinnej do muzyki zaczął sobie tańczyć to moja mama do niego „a może Ty z nami jedź nad morze?”. Zabrzmiało to jak w zamian za mnie – nudną laskę według mojej mamy. Dlatego powiedziałam „tak, weźcie go, ja zostanę”.
Wszystkie te sytuacje doprowadzają mnie do naprawdę negatywnych emocji w stosunku do mojej mamy, bo czuję się niepotrzebna, najgorsza, ze potem wszystkie moje tezy życiowe przeciwstawią mi się i ze zrozumiem, ze ona miała rację…..
Ja naprawdę staram się, żeby było jej lepiej, żeby jej pomoc w pracach domowych, częściej przyjeżdżać do domu ale zawsze chyba niewystarczająco. Jak przyjeżdżam sama to ten czas w domu wyglada bardziej pozytywnie, bo nie ma komu naopowiadać jaka to ja jestem…
Niestety uważam, że takie rozmowy z niektórymi matkami nie mają po prostu sensu. Próbowałam już kilkanaście razy, zawsze kończyło się to ogromną awanturą, krzykami, płaczem i okropnymi słowami. Ona wie zawsze wszystko najlepiej i na każde zle słowo reaguje ogromną agresją.
Witam, mam 37 lat. Jestem mama 12 i 9 latki. Sama praktycznie nie mam relacji z wlasna matka. Mieszkam w innym kraju 15 lat, tu zalozylam rodzine. Moja matka byla rozedrgana emocjonalnie, taka ja pamietam. Krzyczaca, niespokojna, nerwowa ale potrafila byc tez mila i kochana. Nie mozna bylo miec pewnosci jaka bedzie dzisiaj. Jak bylam nastolatka, bardzo zle dzialo sie w malzenstwie rodzicow ale nie rozwiedli sie. Chyba wolalabym rozwod i spokoj a nie ciagle klotnie, ciche dni, epitety etc. Normalne np. bylo to, ze ojciec spedzal swieta sam w domu. To byl jego wybor, nie siadal z nami do stolu bo nie gadali z matka tygodniami. Jaki to mialo wplyw na nasza ksztaltujaca sie psychike.. Jakie to wzorce.. Wtedy tego nie widzialam, ale dzis tak, bylismy buntowani przez matke przeciw ojcu. Nie znosilismy go, byl przyczyna calego zla. Mysle, ze chciala mu dokopac choc nigdy sie do tego nie przyzna. On tez nie walczyl o nas, dzieci. Relacji nie bylo zadnej. Nie czulam sie w domu bezpieczni, dobrze, szybko wyjechalam na studia a potem za granice. Mam do matki duzo zalu, najgorsze byly ciche dni, karala mnie milczeniem. Wracalam ze studiow po 2-3 tyg nieobecnosci a ona potrafila mnie kompletne olac. Mam zal, ze nie zapytala nawet czy mam podpaski, czy mam za co jesc. Pamietam, ze na studiach chodzilam 5 km piechota do tanszego marketu, zeby zaoszczedzic zlotowke. A ojciec przez 3 lata moich studiow ani razu nie zapytal dziecko czy masz co jesc, ani razu mnie nie odwiedzil. Pracowalam wiec mialam jakies swoje pieniazki. Studiowalam, bylam ambitna a zawsze mialam sie za gowno, nie wierzylam w siebie, nie uslyszalam slowa wsparcia w domu. Czulam sie gorsza od innych. Matke pamietam ciagle niezadowolona. Pamietam jak powiedziala, ze piperze jej zycie.
Moim marzeniem byl wyjazd jak najdalej, tak tez zrobilam. Sama zrobilam na bilet i z 200 zl w kieszeni pojechalam w swiat. Rodzice nawet nie zapytali o adres pod ktory jade. Dzis lamie mi to serce. Mam dzieci i nie wyobrazam sobie takiej sytuacji.
Ale wrocilam do domu, oczywiste ze wrocilam, juz z dziecmi.
Zaczely sie komentarze, rady odnosnie nawet zlych butow dla dzieci, które kupuje (a kupowalam najlepsze), rady o ktore nie prosilam. Zawsze cos robilam nie tak lub nie wystarczajaco dobrze. Nawet riposty typu
”bzdury opowiadasz”, jakim prawem wlasny rodzic, sam tak niedoskonaly mowi do mnie w ten sposob. Wracajac czulam sie jakbym nigdy z domu nie wyszla. W miare uplywu czasu wszystko wrocilo jak bumerang. I stwierdzilam, ze nie dam sie tak traktowac, ze trzeba to uciac a nie karmic sie zlymi emocjami. Tym bardziej, ze nie ma przemyslen, rozmowy o przeszlosci, o emocjach, o tym co bylo zle, checi staniecia przed soba w prawdzie. Wg rodzicow nie bylam glodna, bylam ubrana, mialam dom, nie mam prawa narzekac. A teraz to ja jestem wyrodna corka a oni pokrzywdzeni. Mam w sobie duzo zalu, ze dziadkowie tak latwo odpuscili. Juz nawet nie mnie a wnuki. Widze w sobie wiele zachowan matki. Walcze z tym ale to nie latwe. Pomimo wieku to sie ciagnie i ma ogromny wplyw na cale zycie. Ale z pustego dzbana sie nie naleje, cos trzeba dostac by to potem dac. A ja sie czuje pusta totalnie i rowniez rozwalona emocjonalnie bo bez korzeni, sama, nigdzie nie przynalezaca. To jednak straszne uczucie. Modle sie tylko by byc lepszym rodzicem i by nie zepsuc tych delikatnych relacji ze swoimi dziecmi.
Dziękuję za ten tekst. Prawie wszystko w nim jakby dotyczyło mnie A czy rozwiązanie w nim zaproponowane pomoże zobaczę sam. Dziękuję
Witam,
aby oszczędzić Pani drżenia oraz otworzyć oczy pokrzywdzonym przez los napiszę jak radzę sobie z toksyczna relacją z moją matką. Osobiście nie doznałam z jej strony bicia czy wymyslania. Jednak nigdy nie była sprawiedliwa. A to z kolei wykańczalo mnie psychicznie gdyż to zawsze ja byłam winna a nie mój brat, który za uszami miał wiele….. Ja poradzilam sobie w ten sposob: skończyłam studia i stałam się szybko niezależna. Poznałam mojego męża, wyszłam za niego za mąż. Po jednym bardzo niesprawiedliwym działaniu moich rodziców, ucięłam kontakt, wyjechałam z rodzina za granicę. Okazalo się że całkowite odcięcie się od moich rodziców jest niewykonalne, ze względu na moje dzieci.
Z matką nie omawiam tego co robi źle. To do niej nie dotrze. Rozmowa otwarta z osobą toksyczną nie daje efektów. Trzeba wyznaczyć granice, trzymać dystans( jaki to już zależy od relacji). Trudo opisać to w krótkim komentarzu, ale trzeba postępować że spokojem,rozwagą, i godnością. Trochę tak jakbyśmy byli dalekim krewnymi, którzy przyjechali na krótką wizytę. Gdy ktoś przekracza granice jakimś niewygodnym pytaniem należy się poczuć zdziwionym że ono padło i przygotować odpowiedź tak aby je ominąć. Np to ile zarobi twój mąż? Odpowiedź może zabrzmieć: wystarczy nam aby wszystko opłacić. Nie musimy przy tym stosować nieuprzejmego tonu. Powiedziane wolno że spokojem a nawet z pewnym ociaganiem powinno wystarczyć. Najważniejsze to aby nie dać się sprowokować do kłótni z jakiegokolwiek powodu gdyż kłótnia i tak nie potoczy się po naszej myśli. Gdy ktoś nas prowokuje zawsze można mieć akurat ważna sprawę do załatwienia lub telefon do wykonania. Gdy moja niesprawiedliwa matka skarży się np na moja córkę to nie przyznaje jej od razu racji ale mówię żecórka nie ma łatwo ( przy czym nie wdaję się w szczegóły) że to taki etap w jej życiu itp. Tłumaczenie mojej matce że moja córkę widzi jak niesprawiedliwie traktuje moje dzieci a dzieci mojego brata za gorsze przewinienia nie są ganione nie ma sensu!! Bo to do toksycznego rodzica nie dociera. Ponieważ mój ojciec nie jest toksyczny pomimo prób mojej matki, staram się częściej z nim spędzać czas. A na próby wymigiwania się mojej matki aby zajęć się moimi dziećmi reaguję jakbym nie wiedziała o co chodzi. Bo gdy chodzi o zajmowanie się dziecmi mojego brata moja matka nigdy nie ma problemu. A jeśli chodzi o moje to próbuje wywołać u mnie poczucie winy. Ja choć odbieram aluzje mojej matki staram się im nie poddawać.
Podsumowując. Jestem niezależna , zdystansowana i zachowuje się z godnością. Wspiera mnie w tym mąż. Jeśli obrazę się na moją matkę i przestanę odwiedzać moich rodziców, to pozbawię moje dzieci kontaktu z dziadkiem, który kocha moje dzieci. Dzieci mojego brata kocha także. Mój brat jednak na wszelkie sposoby próbuje sklocic mnie z moimi rodzicami. To on manipuluje matką, która broni go jak lwica. Tak więc humor, zarazem powaga i dystans jest kluczem do pewnego stopnia spokoju ducha ?
Witajcie, mam 60lat, córka 33, jestem matką nazwaną przez moją córkę za matkę toksyczna i patologiczna. Po tych słowach ból w sercu jest niedoopisania. Ale od początku. Córka jest jedynaczką choć staraliśmy się nie wyszło. Od początku mieszkaliśmy z teściami. I mówiąc w wielkim skrócie teściowa rządziła w domu co miało ogromny wpływ na moje młode życie. Ale córka wychowywała się szczęśliwie. Normalnie bez wzlotów i upadków. Nie było w domu picia ani bicia, ani dyscyplinowania. Ja nie mam wykształcenia, praca jako księgowa. Marzyłam tylko by ona zdała maturę. A tu niespodzianka sama wybrała studia. Potem drugie o modzie płatne. Mąż się zgodził płciliśmy. Za dnia pracowałam w naszej rodzinnej drukarni i jako księgowa, a po południu do nocy szyłam z nią projekty modowe na studia. Pomogłam zorganizować pracownię projektową. Cieszyłam się, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Później chlopak z kłopotami finansowymi łącznie z wyrzuceniem go z domu przez jego własną matkę. Wtedy też byliśmy przy niej, pomogliśmy. Zamieszkali z nami w oddzielnej części domu. Zatrudniliśmy go w naszej firmie, spłaciliśmy długi. Sprzedaliśmy domek letniskowy by zrobić dwa oddzielne mieszkania. Zięć został cichym wspólnikiem. No porostu idylla. Bez problemów wszyscy zadowoleni. Mąż oddał w darowiznie firmę córce bo już po 30 latach miał dość pracy. Aż tu nagle pada hasło o toksycznej matce. Że firma im się należała, a wogóle to gdyby nie oni to by ojciec zbankrutowal. Itd. Słowa wykrzykiwane w agresywny sposób z wulgaryzmami z jakąś zaborczością (nikt w domu nie przeklina). Minęło kilka miesięcy, rozmowy z terapeuta bo chciałam zrozumieć gdzie popełniłam błąd i czy naprawdę jestem toksyczna i coś z tym zrobić to moje dziecko. Do dziś jestem w szoku, wstydu, bólu , braku zaufania. I nie mogę oprzeć wrażeniu, że to nie moja córka. Dziś nie rozmawiamy ze sobą. Zdawkowe powitanie. A najgorsze jest to, że boję się i unikam nawet jej wzroku. Nie potrafię zrozumieć co się stało. Ja pochodzę z rozbitej rodziny, ojciec alkoholik. Marzyłam o cudownej rodzinie nieudalo się, porażka…Życie jest bardziej skomplikowane niż można opisać.
Ula. Witam kochana. Jestem w podobnej sytuacji i rozumiem twój ból. Tak łatwo psychologom wmówić dzieciom że mają toksyczną matkę. To zwalnia je z odpowiedzialności za własne życie. Nie liczą się twoje uczucia tylko ich samopoczucie. Relacje się psują gdy życie przynosi im problemy z ktorymi sobie nie radzą. Wtedy trzeba znaleźć „winnego” i my matki jesteśmy najbliżej. Trzymaj się nie jesteś sama.
Mój chłopak ma toksyczną matkę. Jego matka powiedziała po pierwszej wizycie, że mam za długie włosy, rzęsy, zbyt ładną cerę i że na pewno to wszystko jest sztuczne i doczepiane, co nie jest prawda. Kiedy spotykał się ze mną matka nie odzywała się do niego, nie dawała obiadu. Dzwonił do mnie i mówił szeptem. Obraziła się, że pojechaliśmy razem na 4 dni na wakacje. Poza tym nie wolno mu na mnie patrzeć ani przytulać. Zaraz wpada w szał. Ja jestem pracownikiem uczelni wyżej, on kierowcą. Jesteśmy oboje kulturalni, codziennie przez nią płaczemy. Jednak ja już nie mam siły walczyć.
Myślę, że sporo problemów w relacjach między rodzicami a dziećmi bierze się stąd, że wszyscy oczekujemy,że powinny być „normalne” tj. wygodne dla obydwu stron. W końcu rodzice i dzieci to de facto najniższe sobie osoby. Ja długo myślałam, że ma dobre relacje z mamą, ale dopiero kiedy się wprowadziłam, zdałam obie sprawę , że 1/3 mojej nerwicy i problemów emocjonalnych i braku akceptacji dla same siebie brały się… Właśnie z relacji z rodzicami. Ojciec czasem.lubi zapić (stres i rodzący się brak zaufania podoewnymi.wzgledami do ludzi). A mama? Żeby nie było, żal.mi je, bo wiele przeszła, ale niestety…. Dla niej ważniejsze od tego, e schudłam 5 kup jest to ,e wciąż mam sporo kg do stracenia. W ogóle problem wagi (lekkiej nadwagi i puszystości) przewija sie przez całe moje życie w domu. Efekt? Zawsze czułam się nieatrakcyjna i nieakceptowana pod tym względem + tak to widzę z dzisiejszej perspektywy. Dopóki się świetnie uczylm i robiła to, co było zgodne z idź i się mamy, było wszystko OK. Ale jak jako już osoba pelnoletnia zaczęłam mówić 'na ie’ to się zaczynało. Z początku fochy. Teraz, gdy już jestem po 40 dochodzi do tego, ze mama kończy trudne konwersacje stworzeniem,że ja jej nienawidzę … Bo nie przyznał je racji, bo widzę pewno problemy inaczej. Czasem pokazuje dalej fochy np. żegnając się ze mną oficjalnie ,gdy wychodzę albo gdy idziemy spać. Teraz widujemy się przez miesiące roku, ale ja od 3-4 lat mam już czasem dość po. 2 tygodniach
Czasem.wolalabym ,żeby nie pomagała.mi materialnie, tylko żeby umiała wysłuchać, a jak nie mozepoiedziecnic wspierającego, t żeby po prostu nic nie mówiła. 15 lat temu w życiu nie powiedziałabym, że coś takiego napiszę. Smutne
Hey wszystkim!
To jest bardzo ciezki temat. 😢
Jak czytam wasze komentarze to widze ze w przypadku toksycznych matek przewija sie caly czas podobny schemat ( fochy, szantaz emocjonaly, obwinianie wszystkich wokol…itd) tez i w moim przypadku.
Mam 35 lat, nie mam jeszcze dzieci (mam ogromna nadzieje ze w koncu mi sie uda), cudownego narzeczonego. Mieszkam za granica od 21 roku zycia.
3 lata temu zdiadnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Wiem ze to wszystko przez stres ktory mialam w swoim zyciu. Nie biore zadnych lekow, bo jest to podobno lekkie stwardnienie. Tak czy siak, nawet bedac daleko od swojej matki i miec powazna chorobe potrafi mnie ona wykanczac psychicznie.
Moja mama jest mistrzem obrazania sie i fochow. Tez tak macie? Caly czas jak przyjezdzam do Polski, zobaczyc sie z rodzicami, zostaje ukarana obrazeniem sie przez mame, to jest kwestia bycia kilku dni w domu. Foch jest o byle gowno.
Zawsze jak wyraze swoja opinie jest najpierw obrazenie sie na mnie pozniej wytkniecie mi jak to mama byla zle traktowana przez: i zaczyna sie wyliczanie…
* Przez swoja matke (caly czas jak siegne pamiecia,mama klocila sie z babcia, uwazala ze babcia kochala tylko swojego syna)
* przez mojego ojca (malzenswo od ponad 40 lat???)
* mojego brata (ma swoja rodzine, z matka nie rozmawia od 10 lat) itd…
Zawsze slysze ze mama zawsze najbiedniejsza, ze wszyscy sa okropni, traktuja ja tak czy siak, i teraz ja…
Ja po prostu nie moge tak dluzej. Po diagnozie postanowilam sobie… Czas wziac swoje zycie w swoje rece i nie tracic czasu na rozwiazywanie jej problemow.
Rozumiem jak piszecie ze matke ma sie tylko jedna, na cale zycie (sama tak czesto mysle 😢) ale czas wziac sie za siebie kochani. Czas pomyslec o swoim zdrowiu psychicznym, i nie pozwolic sie wciagnac w te gierki.
Jest mi bardzo ciezko do tej pory, ale po ostatnim fochu mojej matki (ignorowanie mnie, nie odzywanie sie do mnie przez kilka dni, albo odywki polslowkami jak sie o cos zapytam…) postanowilam ze jej niestety nie zmienie.
Jedyne co moge zrobic teraz to pomyslec o sobie i o tym zebym nigdy nie byla taka jak ona.
Nie chce unieszczesliwiac mojego przyszlego meza, kopjujac zachowanie mojej matki. Postanowilam ze nie bede taka jak ona. Czas najwyzszy zajac sie soba i swoim zyciem, pracowac nad soba i nie powielac jej bledow.
Byc po prostu o wiele lepsza wersja swojej mamy…
Caly czas mam nadzieje ze moja mama zrozumie co robi swoim zachowniem.
Zycze Wam i sobie zebysmy nie dali sie naszym toksycznym matkom, i zebysmy znalezli droge w ktorej nie bedziemy powielac ich bledow. ❤️❤️❤️ Moze kiedys sie zmienia, a w miedzy czasie
… Badzmy dobrymi ludzmi, kochajmy siebie i nie badzmy jak nasze matki.
Witam, ja również opiszę swoją sytuację. Mam 29 lat. Wyprowadziłam się z miasta rodzinnego mając 19 lat, więc nie mieszkam z matką. Matka rozwiodła się jak byłam mała, ojca widywałam rzadko, bo pracował za granicą. Pamiętam, że całe życie miała jakieś związki ale ostatecznie ciągle jest sama. Dom rodzinny wspominam bez sentymentu. Pusty i smutny. Zazdrościłam i nadal zazdroszczę ludziom, którzy jadą do swoich domów z uśmiechem na twarzy, na który czeka ciepły obiadek i kochana mama. Przykładem takim jest dla mnie teraz rodzina mojego partnera. Jak pamiętam moją matkę? Niby dbała o mnie, niby wspierała. Ale była zimna i surowa. Nienawidziłam jej zmian nastrojow. Jako dziecko pamiętam, że jak wracała z pracy to albo będzie dobrze albo źle. Zawsze próbowała ustawić mnie do pionu oczywiście dla mojego dobra. Nie raz dostałam pasem, raz w policzek jak miałam może z 10 lat (płakałam, bo kuzynka zabrała mi hulajnogę i zrobila to żebym się „ogarnęła”), uderzyła w głowę jak nie chciałam się uczyć. Nigdy nie było luzu, przytulania. W sobotę od rana wstać na baczność i sprzątanie, oczywiście ja pieprzoną łazienkę i dopiero ostatnio powiedziała, że śmiechem, że jak byłam dzieckiem to mi kazała to robić, bo sama tego nienawidziła. Tylko, że ja też tego nie lubiłam i do dziś nie lubię. Później dokładna kontrola czy na pewno dobrze to zrobiłam. O krytyce oczywiście nie wspomnę, bo zawsze byłam nie taka. Zawsze musiała mnie poprawić, pouczyć, skrytykować czy to mój wygląd czy ubranie. Sama się utrzymywałam za marne grosze na studiach, ledwo wiązałam koniec z końcem. Pamiętam, że za pierwszą pensję kupiłam sobie bluzkę, byłam szczęśliwa. Przyjechała do mnie na weekend, więc ubrałam ją. Skrytykowała, że kupuje jakieś szmaty. Tylko za co miałam kupować dobre ciuchy? Jak przytyłam to usłyszałam w kłótni z nią, żebym się za siebie wzięła i spojrzała w lustro, bo wyglądam jak gruba krowa. Przez te słowa schudłam 15kg i wtedy byłam już dla niej ok. Jak jadę do niej czuje się obserwowana. Włosy – czy podcięte, paznokcie – czy nie obgryzione, ciuchy – lepszej jakości. Teraz mnie na to stać, więc mogę sobie pozwolić lepiej wyglądać, nie czepia się już ale we mnie pozostał strach. Za co będę skrytykowana tym razem? Źle czuje się w jej towarzystwie. Spięta. Po prostu się jej boje. Jestem innym człowiekiem przy niej, a innym przy znajomych i chłopaku. Nauczyłam się jaka mam być, czyli potulna, dobrze się wysławiająca, spokojna, zrównoważona, składająca ubrania z kostkę. Przeżyć weekend z nią i wracać do swojego mieszkania i wtedy czułam cudowna ulgę. Pamiętam miałam rodzeństwo cioteczne i jeździłam do nich na wakacje jako dziecko. Kochająca się rodzina z kochana wesoła ciocia. Jej dzieci, a moje rodzeństwo cioteczne ją uwielbiały. I ja też. Tam czułam się kochana, szczęśliwa, tam mnie chcieli, tam czułam się piękna. Wróciłam z wakacji do domu rodzinnego. I zobaczyłam moja wściekła matkę, która jak mnie zobaczyła nie witając się kazała zostawić walizki i przychodzić pomagać jej myć podłogę na kolanach. Żadnego cześć, tylko ten foch i ta mina, która do dziś mnie przeraża. I wtedy tak bardzo chciałam żeby ciocia mnie adoptowała. Jejku, jak ja płakałam, że muszę wrócić do tego smutnego domu. Pamiętam też jak kiedyś przyjechała do mnie na święta. Naniosłam odrobine piachu na butach na dywan. Skończył się worek w odkurzaczu na moje nieszczęście. Wpadła w furię, zaczęła beczeć, że w tej chwili ona chce kupić worek do odkurzacza (a to była wigilia), bo w tym syfie świat spędzać nie będzie, wyzywała mnie. Jaka jest dziś moja matka.. skończyła terapię. Podobno trudne dzieciństwo itp. Jest zgorzkniała i samotna, skupiona na tym, że jest biedna i poszkodowana. Obraża się za wszystko. Była u mnie w weekend. Wstałam o 9:00, a ona o 7:00. Od rana była obrażona, że powinnam wstać równo z nią, że jestem niegościnna, że powinnam się nią zająć, a nie spać w najlepsze. Pokłóciliśmy się. I wyszła. Czasami nie wiem jak mam się zachować, czego ona oczekuje? Nie potrafię rozpoznać za co tym razem może mi się oberwać, bo zaczynają być to takie pierdoły! I wiecie co mnie wkurza. Te gadki, że biedna matka, że wychowała, że sama miała trudne dzieciństwo. A jakie ja miałam dzieciństwo? Jaką miłość dała mi ona, że chce sama otrzymywać ode mnie to samo? Tylko jest ona, ona i ona. Czy pomyślała choć raz jaką ona była matką czy tylko wytyka mi jaka ja jestem dla niej złą córką? Czy to normalne żeby dziecko bało się matki? Czy to normalne, że zanim sama coś kupię to pomyśle czy matka tego nie skrytykuje? Czy to normalne że czuje się przy niej brzydka, gruba, niefajna? Po terapii próbowała mnie przytulic (terapeuta zalecił jej okazywanie uczuć) , a ja stałam się jak posąg, miałam ochotę uciec. Za późno jest na naprawy, za dużo tego wszystkiego było. Kochani, kochajcie swoje dzieci, wspierajcie, chwalcie, przytulajcie, uśmiechacie się do nich. One wszystko będą pamiętać w dorosłym życiu. Ja sobie obiecałam, że nigdy nie będę dla swojego dziecka taka jak moja matka. NIGDY! Już powiedziałam swojemu partnerowi , że jeśli choć trochę zauważy coś podobnego w moich zachowaniach niech mi mówi. Pozdrawiam Was
Jestem matką i babcią,mam 3 dzieci 2 synów i córkę. Wszyscy są już dorośli, mają swoje rodziny. Nigdy nie wtrącałam sie w życie dzieci, mieszkamy wszyscy oddzielnie,jestem chorą osobą od kilku lat. 15 lat temu wyjechałam do UK,po 1,5 roku zabrałam dzieci od ojca, story żył kosztem dzieci I NIE dbał o nie. Probowalam im wynagrodzic ten czas straszny czas, tutaj poszli do szkoły,córka wpadła w towarzystwo ,szkoły nie skończyła,często mnie obwiniała aa wiele rzeczy ,ktore jej nie wychodziły,byłam przy niej chociaż bardzo mnie krzywdzìła słowami. Zaszła w ciąże chłopak ja zostawil,bylam przy niej I nawet przy narodzinach wnusi. Jestem bardzo związana a wnuczką I oddalabym wszystko I ciagle pomagałam córce finansowo,gdzie to przerodzilo sie ,ze kiedy tylko potrzebowala pieniedzy,dzwonila,zaczelo mnie to denerwowac bo już nie pracuję I jestem na zasiłku chorobowym, of roku ma partnera z ktorym ma syna mojego wnusia ,mieszkaja daleko ,kiedy nie bylo wirusa jeździlam do nich co 2 tyg. Przyszedl lockdown I bylam zmuszona siedziec w domu 4 miesiaca ze wzgledu na chorobę. Kontakt mielismy codziennie przez kamere a corką I wnusiami,wysylalam paczki,pieniazki,prawie 2 tyg temu była kolejne kłotnia w ktorej corka nazwala mnie babcią na pokaz, ze nie przyjeżdżam nie zajmuje sie wnukami,napisalam ,ze juz tyle razy obrazila mnie w zyciu ale to juz za duzo,dostalam odpowiedz,ze fajnie, ze ha ja tez obrazalam w zyciu I od 2 tyg nie mam kontaktu z wnukami ani z corką, czy jestem toksyczną marks? Jak dotrzeć do córki?
Jestem w podobnej sytuacji. Mam 25 lat, od półtora roku mieszkam z moim narzeczonym, z którym w tym roku biorę ślub. Moja mama jest po wielu nieudanych związkach. W obecnym związku ma drugą córkę, która zaraz skończy 8 lat. Z obecnym facetem jest po ślubie, z nim jej się też nie układa. Kiedy jeszcze mieszkałyśmy razem, moja mama wiecznie mnie krytykowała. Byłam w domu – źle. Wychodziłam – źle. Pretensje były o wszystko, nawet o to, że nie takim płynem jak ona chciała umyłam umywalkę czy jakiś tam mebel, że jak robię sobie coś do jedzenia to śmierdzi, że świecę telefonem po nocy, po prostu wszystko jej przeszkadzało i krytyka na każdym kroku. Gdy wpadłam w nerwicę lękową, słyszałam, że to wymówka, żeby nic nie robić. Wpedzala mnie w wieczne poczucie winy. Starałam się, sprzatalam, pomagałam, robiłam wszystko co chciała, żeby odpuściła, żeby relacja się poprawiła a i tak wszystko było źle. Gdy pokłóciła się po raz kolejny ze swoim mężem, wysłuchałam jej, starałam się doradzić, lecz gdy ja miałam problem, nie chciała tego słuchać. Uważała, że mi wiecznie coś jest i zachowywała się, jakby rozmowa ze mną ją nudziła. Teraz mieszkam z narzeczonym, jestem przeszczęśliwa, że udało mi się od tego uciec, chociaż mam kontakt z mamą, to nie przeżywam tego na codzien, ale dalej nie jest łatwo. Jestem bardzo z nim szczęśliwa, jest dobrym człowiekiem, dał mi dużo wsparcia podczas choroby, a teraz świetnie się dogadujemy we wspólnym życiu. Po prostu się kochamy. Mój narzeczony prawie nie zna mojej mamy. On jest nieśmiałym człowiekiem, a ona uważa, że on wręcz powinien się starać, żeby ją poznać i mieć kontakt, a nie ona. Dodam, że moja mama nabrała w przeszłości chwilówek i spłaca je po dziś dzień. Kilka miesięcy temu otrzymałam w spadku pewną kwotę, którą przelaliśmy na konto rodziców od mojego narzeczonego, która chciałam przeznaczyć na wesele. Była to moja decyzja, mam z nimi bardzo dobry kontakt, a ja po prostu wiedziałam, że mogę przehulać te pieniądze, a po za tym pomagają nam w przygotowaniach do wesela, więc uznałam, że taj będzie najlepiej. Moja mama czasem pożyczy ode mnie kilkaset złotych i wpadła w szał jak się dowiedziała, że jej nie mogę pożyczyć tych pieniędzy, bo nie mam ich na swoim koncie. Powiedziała, że ona w takim razie nie wie, czy przyjdzie na wesele, że ja daje się wykorzystywać a to wcale nie jest prawdą, zresztą, rodzicom od mojego narzeczonego pieniędzy nie brakuje. Sytuacja się uspokoiła, bo pożyczyłam jej pieniądze ze swojej wypłaty. Dodam, że moja mama wśród innych osób jest sympatyczna osobą, kompletnie inną niż w domu. Jest miła dla innych. Myśl, że mam przyjść do niej na święta, mnie skręca. Najpierw mamy iść do rodziców narzeczonego, a potem ja mam iść sama do niej (tak było też w zeszłym roku). Napięta atmosfera i prawdę mówiąc mam przyjść chyba tylko dlatego, bo ona sobie nie wyobraża kolejnych świat z ojczymem, którego nie trawi. Chodzę tam tylko dla mojej siostry, która bardzo kocham i tęsknię za nią. Nie mam ochoty spotykać się z mamą, każde spotkanie z nią mnie stresuje. Potrafi być miła i się pośmiać, mówi, że rzadko się spotykamy, ale ja mam jakąś blokadę. Ja mam świetny kontakt z rodzicami narzeczonego i jest mi strasznie przykro, że on z moją rodziną nie ma takich relacji i na jego miejscu i tak bym chyba nie chciała i to mnie boli. Z narzeczonym nigdy nie spotykaliśmy się u mnie, bo mama mieszka w kawalerce i byłoby niezręcznie. Ona jest wiecznie nieszczęśliwa i zachowuje się, jakby tylko ona dostała kopa od życia, a teraz wszyscy jej mają to wynagradzać. Jak ja mam się zachować w takiej sytuacji? Macie podobnie? Jak sobie z tym radzicie?
Jakims cudem przebrnelam przez ten ocean zalu i goryczy. Zastanawiam sie czy autorka bloga odpowiada na ten wszystkie lamenty czy juz dala sobie spokoj. Mam nadzieje ze to drugie – nie ma sensu dawac ta sama rade wszystkim osobno kiedy mozna ja dac zbiorczo. Jest tylko jedna rada na wasze «co robic?» i «pomozcie» : UNIEZALEZNIENIE SIE, najlepiej razem z ograniczeniem kontaktu. Najpierw uniezaleznienie sie finansowe, potem psychiczne – tu pomoga pieniadze na terapie, ktora moze potrwac od kilku miesiecy do kilku lat. Na terapii dotrze do was ze matka sie nie zmieni. NIGDY. I to, ze energie, dotychczas zuzywana na proby zadowolenia odoby zaburzonej lepiej zuzyc na prace nad soba i pozbycie sie wdrukowanych falszywych przekonan. Jesli jednak nie chcecie z tej rady skorzystac to niewiele roznicie sie od waszych matek ktore kisza sie we wlasnym sosie zgorzknienia, zolci i zaburzen od lat.
„Przebacz, a zaznasz pokoju” Św. Jan Paweł II
Przebaczyłam wszystko, całe zło, ojca alkoholizm oraz matki manipulacje, wmawianie nieprawdziwych rzeczy, oskarżenia, awantury o nic, wtrącanie w moje małżeństwo, fochy, ciche dni, niezadowolenie ze mnie, że nie stoję cały czas na baczność czekając na rozkazy, niezadowolenie z mojego męża i dzieci, porównywanie ze wszystkimi moimi „wspaniałymi” koleżankami jakie zna, niesłuchanie co mówię, krytykowanie wszystkich i wszystko dookoła.
Pretensje, że się nie interesuję jak się czuje, a jak zapytam co jej dolega: „radzę sobie, nie musisz się mną zajmować, nic mi nie jesteś winna.” Ręce opadają z bezsilności.
Wiecie da się wybaczyć, nawet zapomnieć, ale nie da się całkiem odciąć, bo to matka….
Wychowała, wykształciła. Bo od razu wyrzuty sumienia.
Zabrałam męża, dzieci i uciekłam z tego piekła na ziemi.
Nie odseparuję się jednak od niej całkiem, bo mi jej szkoda, jest samotna, pokłócona z całą rodziną i koleżankami, sama w wielkim pustym domu. I zwyczajnie się starzeje, robi się coraz słabsza i bardziej schorowana.
Moje serce nie da rady jej opuścić. Po prostu do końca życia moja matka będzie moim krzyżem, moim cierpieniem.
Na jej widok, jej wściekły wyraz twarzy miękną mi kolana ze strachu, skurcz żołądka i chce mi się płakać. Staram się przynajmniej jak najrzadziej ją widywać, a i tak każdą wizytę muszę potem psychicznie odchorować.
Tysiące leków przeciwdepresyjnych, tysiące terapii u psychologa, tysiące przepłakanych nocy. Tylko śmierć to zmieni jej albo moja.
Choć mówią, że zza grobu też potrafią rządzić…..
Rozmowa z takim człowiekiem? Śmieszne!!!
Po prostu coś takiego nie istnieje, bo ona ma zawsze rację, a jak nie ma to tak pokieruje rozmową, że będzie miała!
Trzymajcie się! Dużo dużo sił psychicznych Wam wszystkim życzę.
Oby dobry Bóg kiedyś nam te upokorzenia wynagrodził!
Marta
Zastanawiam się z skąd to się bierze? Taką wieczna chęć pouczania dzieci i mówienie im co mają robić.Moi rodzice zawsze mieli pieniądze mieliśmy czyste ubrania wakacje oto,ale zawsze była wielką chęć oszczędzania.Gdy byłam mała praktycznie nie miałam zabawek bo ty było niepotrzebne,a gdy byłam nastolatką cerowala mi ciągle jedna parę jeansów bo szkoda było kupić druga,przy czym nie klepaliśmy biedy.Nasze relacje były trudne nigdy nie sprostalam jej wymagania,miałam 4 zamiast 5.Nie dostałam się do najlepszego liceum dostałam się do gorszego.Potrafila krzyczeć na mnie na ulicy,albo wylać zupę na głowę bo mi nie smakowała.Z bratem było to samo gdy szła z nim do sklepu np po kurtkę potrafiła krzyczen to albo nic.Nie mogła i nie może znieść że mamy swoje zdanie.Gdy zaszłam w ciążę nieplanowana w wieku 19 lat i urodziłam córkę mojego narzeczonego straszyła nożem.Nic nam nie pomogła i nie tolerowała ani dziecka ani jego.Jej foch trwał że 3 lata.Prawie się do nas nie odzywała,a gdy dzwoniła to tylko krytykowała że się nie uczę że nic nie mam itp.Tylko że ja bym z chęcią poszła na studia.Jakby pomogła mi z dzieckiem tylko nigdy nie chciała się nią zająć.Cale życie mnie krytykuje,że źle się ubieram nie mam gustu.Za dużo kupuję dziecku.Ja poprostu chce mieć dobry kontakt z córką.Znalesc złoty środek.Duzo z nią rozmawiam.Staram się uwzględnić jej zdanie.Kazdy człowiek ma do tego prawo.A jak Jenna czymś zależy też staram się jej to kupić.Teraz mam 30 lat za miesiąc rodzę.Teraz będzie synek i ciągle jestem kontrolowana.Wylicza mi ile przytyłam a tak naprawdę to ona ma problemu z nadwagą i że tak ciężko było mnie urodzi ,że to była najgorsza rzecz jej w życiu że za dużo kupuję.Kuchnie źle pomalowałam.Mam za dużo zwierząt,czy ibran dla dziecka.Nie zadzwoni żeby zapytać jak się czuję co słychać tylko ciągła krytyka i krytyka.Poprostu mi smutno jak inne znajome mogą porozmawiać ze swoimi matkami jak z przyjaciółkami.Ja się mojej boje cokolwiek powiedzieć bo jest zaraz krzyk i awantura.I mój mąż stałe jest krytykowany,że nie ma rodziny że jest nic nie wart itp.Najchetniej by chciała żebym go kopnęła w tylek.I szukała kogoś w wielkim budżetem i po studiach.Ciagle jestem porównywana do mojego brata który skończył studia,tylko że miał pomóc Nie musiał chodzić do pracy.Rodzice mu pomagali.A i tak nie pracuje w zawodzie,a zarabia mniej od mojego meza.Tylko że to nie jest wazne.Wazne,że ma studia. Nawet moja babcia,( mama mamy) boi jej się różne rzeczy mówić.Naprzyklad jak chciała mi pomóc dostałam parę groszy to zawsze jest to w tajemnicy,żeby mama nie krzyczała.Ojciec też musi chować przed nią nowy sweter.Te cholerne oszczędzanie i nie wiem na co😞 Nie kupi dziecku loda w lecie,bo to drogie.Wszystko jest wyliczane co do złotówki.Nigdzie nie chodzą jedzą praktycznie chleb z pasztetem rządnych owoców,rządnych małych przyjemności.Tak się nie da żyć.
Czytanie tych wszystkich komentarzy tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem sama. To jest straszne, że ktoś tak bliski tak bardzo potrafi ranić. I wiecie co? Zmęczona jestem już tym wynoszeniem matek na piedestał, tylko dlatego, że są matkami. Moja na przykład ewidentnie lokuje we mnie wszystkie swoje frustracje i kompleksy życiowe. Od kiedy pamiętam zawsze stawia siebie na pierwszym miejscu – każda rozmowa w jej ocenie dotyczy jej osoby. Kiedy mówię, że ktoś mi pomógł słyszę: Aha, czyli uważasz, że ja Ci nie pomagam wystarczająco?! Kiedy mam swoje zdanie na temat, o którym rozmawiamy, jest krzyk, że ja szykanuję i poniżam, że ona boi się odezwać, bo ja ja wiecznie gaszę i wszystko co ona mówi ja krytykuję. Każda moja decyzja dotycząca wychowania MOJEGO dziecka spotyka się z krytyką i komentarzem, że ona jest babcią, więc może robić to co jej się podoba, a ja postępuje głupio i nierozsądnie, „pewnie naczytałam się w „tym Internecie”. O tekstach w stylu: jak Ty wyglądasz źle, co Ty masz za włosy, fatalna cera, zrób coś z sobą nie wspomnę. Ostatnio hitem było jak usłyszałam, że jej nie kocham i byłabym szczęśliwa jakby umarła.
Oczywiście nie muszę mówić, że te słowa zostają we mnie, powodują wewnętrzny bunt i zgrzytanie zębami. Od jakiegoś czasu razem z moją terapeutka próbuję sobie wytłumaczyć, że jej nie zmienię i że albo dostosuję nasze kontakty do mojej strefy komfortu, albo zwariuję. Nie jest to łatwe, choć niestety muszę przyznać, że ograniczyłam kontakty do minimum, bo każda z pozoru zwykła rozmowa kończy się płaczem i krzykiem z jej umęczonej strony. Najgorsze jest to, że jestem bardzo świadoma zarówno tego, z czego może wynikać jej zachowanie jak i tego do czego zmierza (po prostu zwrócenie na siebie uwagi), tylko, że wiecie co? Ja już mentalnie nie mam siły na tę relację. Próbowałam rozmów, technik, argumentów. Przepłakiwałam i odchorowywałam każdą taką „rozmowę”. Miałam ataki histerii, paniki. Wystarczy. Poddaję się. Po prostu mam dość bycia matką swojej matki i odpowiadać za jej rozgoryczenie życiowe. Mam swoje życie, swoją rodzinę i z przykrością muszę przyznać, że mojej mamy obecnie w nim nie ma i raczej już tam nie wróci. Ja po prostu przestałam swoją mamę lubić i nie boję się do tego przyznać.
Przykre jest to, że jest nas tak wiele z takimi samymi problemami. Mnie ciekawi to, jakim sposobem moja mama jest taka krytyczna, niezadowolona chyba z życia i ciągle usiłująca mnie dopasować do swoich wymagań, próbując mnie zmienić. Skąd się to u niej wzięło? Co sprawiło takie zachowania?
Ja dziś kończę 40 lat, po rozwodzie, bez dzieci, mieszkam za blisko mamy, jedynaczka. Mama ma wgląd w moje życie i to mnie frustruję. Wtrąca się we wszystko, w pracę i w jej ilość, gdzie wychodzę, w wysokość zarobków, że powinnam więcej ćwiczyć być taka, siaka etc. Ostatnio odnalazłam się w malarstwie, ona jedyne co robi to wynajduje co jej się w obrazie nie podoba, nie mówiąc nic pozytywnego. I to zapoczątkowało lawinę moich argumentów w jej kierunku. Brak w niej pogody ducha, twierdzi, że mnie chwali przed innymi tyle, że mnie to nie interesuję, ona powinna chwalić mnie. Jak ja mam wiedzieć, że coś jej się we mnie podoba skoro chwali mnie przed innymi a mnie krytykuje. Ciągle mam poczucie, że jeśli ona czegoś nie zaakceptuje, będzie afera. Wypomina mi, że nią się nie przejmuję, tylko sobie jadę na wakacje za granicę, a może ją powinnam gdzieś zabrać jak „Piasek” mamę swoją do Kalifornii. Albo mówi „patrz jaka ta jej córka jest dobra, ona nigdy by się tak do matki nie odezwała, jak Ty do mnie”. W imieniny, nie zadzwoniła bo jak przyznała, zrobiła to specjalnie, po serii moich komentarzy na jej zachowanie.
W urodziny, zadzwoniła tylko zapytać czy przyjedzie taxi po nią a życzenia tylko dlatego, że wspomniałam o kwiatach, które przysłała.
Mieszkam blisko i co chce, zawsze jej pomogę oczywiście w ramach możliwości bo też mam swoje życie.
Na przykład, pracuję z domu a ona ma pretensje, że nie mam czasu, żeby z nią wypić kawy bo przecież czemu nie skoro tak blisko mieszkamy.
A ja mam spotkanie za spotkaniem, rozmowy kwalifikacyjne i dużo innych spraw a ona oczekuje chyba, że zastąpię tatę, który odszedł 4 lata temu.
I zawsze jest o niej.
Mam 40 to ona twierdzi, że to jest jej święto bo w końcu mnie urodziła i jej też się należy chwała. Oczywiście, ma w tym rację ale ja mam 40 a nie ona. W ogóle to po co goście, tylko ona powinna ze mną świętować.
Jest teraz w sanatorium (stąd taxi po nią) ale oczekiwała, że w dzień urodzin i imprezy, przyjadę po nią bo ona się czuję ze mną bezpieczniej. To nic, że to 2godz w 1 stronę i byłabym dętka na własne urodziny ale ona byłaby w formie bo przecież to jest jej święto.
Dałam jej tyle argumentów, że mnie krytykuje non stop a ona, że jej nienawidzę i, żebym się leczyła bo mnie tak nie wychowała, że brak mi ogłady. A ja już, nie mam sił.
Tak jakby argumenty i przykłady z życia w ogóle do niej nie dotarły, po prostu łzy na zawołanie i ofiara; ale jak jej powiedziałam, że to nie działa to od razu przestała.
Kiedy psycholog mi powiedziała, ze moja mama jest toksyczna, nie chciałam w to wierzyć bo przecież, mama to wszystko robi w „dobrej wierze”; tak to jest z dobrymi chęciami.
Bardzo ciekawy temat. Szukalam czegos w tym temacie od kilku dni. Moja sytuacja jest troche inna. W tym roku koncze 50 lat i mam 1 corke, 11 lat. Jestem samotna mama. Mieszkam z mama od 15 lat. Mama zawsze byla bardzo lagodna, mila i wyrozumiala. W przeciwienstwo do ojca, ktory byl „terrorysta” u nas w domu. Mama sie rozwiodla po 32 malzenstwa. Od kilku lat mama sie bardzo zmienila i mam wrazenie, ze z dnia na dzien jest gorzej. Stala sie bardzo zaborcza, niemila i ciezka we wspolzyciu. Jesli tylko cos zrobie nie po jej mysli, to zaraz na jej twarzy sie pojawia charakterystyczny grymas. Potrafi mnie krytykowac i osmieszac przed innymi. Ostatnio, po ra pierwsza od urodzenia corki, zaczelam sie kims spotykac. Znamy sie od prawie 30 lat, ale nase drogi zeszly sie dopiero teraz. On jest 16 lat starszy ode mnie. I tutaj zaczyna sie prawdziwy dramat, nie wolno mi wychodziec z domu, ani spotykac sie z tym „starym dziadem.” Po prostu nie wolno mi miec wlasnego zycia. Dodam jeszcze, ze sama pracuje zeby utrzymac dom. Zawsze sie staralam, zeby mamie nic nie brakowalo. Bardzo ja kochalam, zawsze moglam na nia liczyc. Bardzo mi pomogla z moja coreczka. Ale ja juz nie moge tak zyc, rownoczesnie zdaje sobie sprawe, ze nie moge jej zostawic samej. Mam brata i siostre, ale oni sa zajeci swoim zyciem.
Witajcie, przeczytałam wszystkie odpowiedzi i jest mi bardzo smutno. Jestem toksyczną matka, tak przynajmniej uważa moja córka. Ma żal i powiedział a mi o tym…wielu rzeczy nie rozumiem, ale wzięłam sobie wszystko do serca … Przeprosilam szczerze, ale to nic nie dało. Co ma zrobić matka, która chciałaby wszystko naprawić, ale córka tego nie chce. Dowiedziałam się o wszystkim niedawno, nigdy nic nie mówiła. Bardzo kocham córkę i chciałabym naprawić naszą relację. Z dnia na dzień wyjechała do pracy na wakacje, ale nie zamierza wracać. SMSy, które pisze są pełne żalu, o którym nie miałam pojęcia. Nie wiem co mogę zrobić, chyba Kocham za bardzo. Nie chcę w żaden sposób ograniczać autonomii córki i się narzucać… Proszę o radę
Idź na terapię, tylko nie kłam terapeucie i mów co robiłaś. Córce napisz, że przepraszasz i weźmiesz się za siebie, żeby naprawić wasze relacje. Takie puste przeprosiny bez realnych działań nic nie znaczą, bo jeden dzień będziesz normalna, a jak zapomnisz to znowu będziesz toksyczna.
Czemu dzieci maja być terapeutami dla swoich matek? Jak ktoś ma ze sobą problem to musi się leczyć, to nie jest rola dziecka. Bez matki da się żyć i człowiek od razu się lepiej czuje, bez takiego toksyka w swoim życiu. Jeśli ktoś nie chce nad sobą pracować to zostaje sam na własne życzenie.
Bożena
Jestem starszym dzieckiem mojej matki – nawet moje dziecko i mąż ciągle mi mówili, że mama traktuje twojego brata o wiele lepiej niż ciebie stawia go na pierwszym miejscu. Skończyłam studia stanęłam samodzielnie na nogi, miałam sukcesy i dobra pracę zawodowa do emerytury. Teraz jest staruszką, którą opiekujemy się ze starszym bratem ( ja więcej bo jestem na emeryturze ), ale i tak ciągle jestem ta druga. Zawsze o mnie mówiła, że moje umiejętności to idealnie wysprzątane mieszkanie z balkonem. Obecnie brat rozwiódł się i jest w związku partnerskim i pozwoliła tej pani mówić do siebie mamo( powiem, że jak to usłyszałam zrobiło mi sie bardzo smutno. Nie jestem zazdrosna ,ale tamta kobieta bez problemów zyskała jej aprobatę a mnie choć bez przerwy zabiegałam o jej względy nigdy to sie nie udało.
Mam taką jedną myśl, którą chciałabym się podzielić. Jeżeli widzisz złe strony swojej mamy, to nie myśl „nie chcę taka być”, ale odpowiedź sobie na pytanie: Jaka chcę być?
Dużym błędem jest myślenie ogólnikowe i negatywne, bo ono nie pokazuje Ci celu. Ono pokazuje, gdzie nie chcesz być, ale wcale nie pomaga w nie trafieniu tam. Myśląc: chcę być, taka:…, wiesz do czego dążysz. Zamiast myśleć: nie chcę być taką egoistką, pomyśl: chciałabym być empatyczna, wyrozumiała, umieć słuchać.
Może dla kogoś to głupi przykład, ale planując np wczasy zagraniczne – „nie chcę jechać do Malezji” nie sprawi, że będziesz wiedzieć, gdzie chcesz jechać, ale myślenie „może Hiszpania” zdecydowanie nie zaprowadzi Cię do Malezji, ale na 99% zaprowadzi do Hiszpanii ☺️
Angela, nie jesteś toksyczną matką, tylko dlatego ,że córka Ci tak powiedziała.
Moja niedawno powiedziała mi tyle przykrych słów i to w tak wulgarny sposób, że aż mnie przymurowało tym bardziej,ze zawsze uważałam się za 'super mamę”. Moi znajomi są w również w szoku, bo tyle i co robiłam dla swojego dziecka zawsze wzbudzało w nich podziw.
Każda , normalna matka chce jak najlepiej dla swojej pociechy, ale to nie żaden wyuczony zawód , to misja.
Każda mama, a niektóre z Was dziewczyny już nimi są, marzy sobie o super dziecku, mądrym, wykształconym i szczęśliwym. Kiedy Wasze dzieci będą już dorosłe same zobaczycie ile według nich wyrządziłyście im krzywdy.
Początkowo matka jest „najbliżej ” swojej córki, ale to etap uczenia jej, podpowiadania rozwiązań związanych z codziennym życiem, ochrony, troski. Potem z dnia na dzień nasze dziecko staje sie osobą dorosłą i wiadomo jako indywidualna jednostka zaczyna organizować swoje życie. Ta relacja nagle zmienia się i matka i dziecko muszą nauczyć się już rozmawiać jako dwie dorosłe osoby. Można wtedy porozmawiać spokojnie o tym co my jako mamy robiłyśmy źle, kiedy czułyście się osamotnione, czego Wam brakowało, co było w nadmiarze.
Każda z mam , miała czy też ma mamę. Moja jest już bardzo wiekowa i mam do niej żal za moje dzieciństwo.
Ona myśli,że była fajna, ale ja tak nie uważam. Teraz nawet mi się nie chce czegokolwiek jej zarzucać, bo uważam, że szkoda czasu, zdrowia i energii.
Teraz muszę wszysko wyjaśnić Mojej córce, poszukać wspólnego mianownika. Musimy pokochać się ponownie i wierzyć ,że to się uda.
Chciałabym tylko wyprzedzić ewentualne odpowiedzi i powiedzieć,że nigdy niczego nie narzucałam mojej córce.
Witaj, czytajac to co napisałaś miałam wrażenie, że czytam o sobie. Zawsze byłam blisko z córką…tak przynajmniej to wyglądało… Teraz nie chce wracać do domu… chociaż tam gdzie jest nie jest jej dobrze… Nie potrafię tego zrozumieć a tym bardziej sprowadzić do domu. Po rozwodzie chorowała a ja byłam cały czas przy niej… Teraz po terapii twierdzi, że była zdrowa (tak jej powiedziano)… Zawsze była miła osobą a teraz zachowuje się dziwnie… Sądzi się ze swoim ojcem …byłym pracodawcą…zrywa relacje nawet ze swoją wieloletnią przyjaciółka. Twierdzi, że wszystkie były toksyczne… Obecnie nie odzywa się wcale do nikogo z rodziny. Tak naprawdę niewiele mogę zrobić…
Czesc, masz bardzo duzo racji. Ja sam mam toksyczna mame, ktora przez czale zycie przyzwyczaila sie, ze swiat kręci sie tylko wokol niej. To jest opinia wszystkich z kim kiedykolwiek miala do czynienia i nawet jej druga corka zerwala z nia kontakty. Ja pozostalam jak zwykle, mam lagodne usposobienie i nadaje sie w pewnym sensie na chlopca do bicia. Wychowalismy z mezem syna, jest dorosly i zalozyl swoja rodzine. Byly klopoty z jego dojrzewaniem, ale poradzilismy sobie i dzis rozmawiamy o tym z usmiechem. Rozmawiam z nim po partnersku i modle sie by w niczym nie przypominac mojej mamy. Syn nie ma do mnie zadnych pretensji, przepracowalismy sobie bardzo wiele, ale i on i ja tego chcielismy. Umielismy sie oboje przyznac do bledow. Od tego trzeba zaczac, nikt nie jest idealny. Nasza corka ma 16 lat. Znowu trudny okres. Ja mam juz 50 i na szczescie pewna madrosc zyciowa:) Nie walcze z nia, ale dyskutuje i wciaz probuje rozmawiać, a jak sie nie da to czekam cierpliwie. Mlodosc ma swoje prawa i wiem, ze ona przyjdzie do mnie kiedy bedzie mnie potrzebować. Niedawno uslyszałam od mojej synowej, ze jestem super tesciowa. Strasznie sie ciesze. Chce dla moich dzieci by byly szczesliwe. One na pewno chca żebym ja byla i nie musze miec zapewnien. Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego:)))
Kaśka
Dziękuję za ten artykuł <3
Mam toksyczną matkę, która w duecie z moją młodszą o dwa lata siostrą zawsze zamieniały moje życie w piekło. Zazdrosne i zawistne. Siostra stara panna, od czasu do czasu kolejny popychacz z internetu. Mam prawie 36 lat, męża i dziecko, mam też pracę – wiecie, takie normalne życie. Ale oczywiście jak obie zaczęły się mojego męża czepiać (nie mając racji!) to foch, że stawiam obcego wyżej krwi… W ogóle w obecności matki siostrunia pewnego razu postanowiła mi wyjaśnić co jest nie tak z naszymi relacjami, otóż matula uważa, że nazywanie mnie „szmatą” i tłumaczenie mi, że na moim miejscu by się zabiła to się mieści w normie – miałam wtedy kilkumiesięczne dziecko i depresję poporodową o której żadnej z nich nie wspominałam – och, chyba domyślacie się dlaczego. Poprzysięgłam, że relacje z siostrunią zrywam dokumentnie. Zawsze jak przyjeżdżamy do rodziców, z którymi mieszka jeszcze moja babcia (mama taty, której mi bardzo szkoda, bo się męczy z synową z piekła rodem) to się zapowiadam i mówię, że oczekuję, że nie spotkam drugiej córki. Ostatnio jak byliśmy to miała wyeksponowane z salonem zdjęcie ulubionej córuni z kolejnym popychaczem – O, że też nie masz czego w ramki wstawiać. Oczywiście, zdjęcia mojego z mężem czy choćby zdjęcia wnuka taki zaszczyt nie dostąpił. I do mojego dwuipółletniego synka z tym zdjęciem „Patrz, patrz, twoja ciocia”. Powiedziałam, że ma natychmiast przestać i nie mieszać mojemu dziecku w głowie. Dziś z kolei zadzwoniłam, żeby zapytać czy jest jakiś moment w nadchodzące święta w którym możemy przyjechać z młodym. W zeszłym nie przyjechaliśmy w związku z pandemią. Oczywiście, że dostałam wykład, jestem niewdzięczna, że krowa nie zmienia poglądów, łamię jej serce, a w ogóle mój mąż z synem mogą sami przyjechać… Co za wredny i pozbawiony krzty empatii babsztyl. Nigdzie nie pojedziemy, nie spotkamy znowu brata mojego ojca z żoną i moim kuzynostwem, których bardzo lubię… I znowu tzw. matka nakłamie na mój temat wybielając się przy tym bez opamiętania. No nic. Mam rodzinę jaką sobie założyłam, a te dwie typiary niech życie kopie, zasłużyły. Staram się z całych sił nie być takim potworem dla swojego dziecka, tylko boję się że jak pojawi się kolejne to też zacznę faworyzować niszcząc życie… Tak wiem, sama się nie wyplączę, więc wybieram się na kolejną terapię.
A czy ktoś spotkał się z toksyczną teściową i sytuacja, w której mąż/żona nie widzą lub nie chcą widzieć jej toksyczności? Moja teściowa doprowadziła do rozpadu mojego małżeństwa, a mój mąż jej na to pozwolił 😔 zostałam przez nią zwyzywana przy mężu, a on nic nie zrobił. Teściowa opowiada na mój temat niestworzone historie, mój mąż bardziej jej wierzy niż mi. Po kilku miesiącach od rozstania będziemy próbować ratować małżeństwo, ale wydaje mi się, że dopóki on nie zrozumie jaką manipulantką jest tego matka to się nam nie uda. Idziemy na terapię dla par, na pewno poruszę ten temat, ale nie wiem jak mam dotrzeć do własnego męża, jak otworzyć mu oczy. Mam wrażenie, że wyparł z pamięci całe zło, które wyrządziła jego matka w stosunku do niego i do innych osób. Brak mi sił, brak wiary. Nie jestem w stanie zrozumieć jak kobieta może tak niszczyć życie własnego dziecka 😔
Witam Nie będę się rozpisywać bo wszystkie te przypadki przypominają moj.Nasze zdruzgotane zdrowie nie zrobi na takim tyranie zwanym błędnie matka żadnego wrazenia Sa tylko 2 sposoby
1.radykalne odcięcie
2.uzywanie tej samej broni czyli branie wszystkiego z uśmiechem i robienie zupełnie odwrotnie tak żeby to widziała
Takich ludzi trzeba traktować jak powietrze
Jestem późnym dzieckiem, starszy brat duża różnica wieku, brak więzi.Matka wymagająca w domu tylko obowiązki zero czułości. Ojciec umiera wczesnie, choruje rok na moich oczach, codzienne powroty ze szkoły ze świadomościa ze może już nie życ. W domu sie o tym nie rozmawia Po jego śmierci przestała mnie zauważać Przelała swoje zainteresowanie na dom który miał jej zrekompecować strate. Wchodziłam w dorosłość potrzebowałam wsparcia także materialnego, ale przegrałam z domem, zostałam zmuszona do wspólnego zamieszkania z rodziną, ewentualne rozstanie nie wchodziło w gre. trzeba pomóc utrzymać dom Czekałam 25 lat aby się odciąć. Nadal żyje ale w domu opieki nie wie kim jestem domu też nie pamięta A ja nie tęsknie czuję żal i nadal w głowie mi się nie mieści jak było można mnie tak skrzywdzić
Cześć
Mam 24 i właśnie rozpoczełam samodzielne życie z daleka od rodziców… a raczej próbuje. Czuje że musze gdzieś wylać te wszystkie myśli które mam cały czas w głowie i choć zginą w tych komentarzach to będzie mi lepiej. Jestem jedynaczką, odkąd pamiętam w domu była dyscyplina i kontrola ze strony matki która jest przesadną profesjonalistką i swoję frustracje zwązane z jej przeszłoscią, pracą czy innymi „porażkami” w zyciu wyładowywała na rodzinie. Ojciec z kolei na początku stawał w mojej obronie ale po czasie stwierdził że nie opłaca mu się stawiać czoła mamie, wolał spokojne zycie i przytakiwanie jej zachowaniom. Nie będe przytaczać całego zycia. Przełom w moim życiu zaczął się kiedy kilka miesięcy temu wziełam ślub.Poczatkowo mama przekonała mnie, że zamieszkanie razem z męzem pod jednym dachem to super pomysl. Na początku było cudownie dopoki nie zaczelam mowic o tym że myslimy o wyprowadzce.. I wtedy się zaczeło.. Krzyki, płacz, wymyślanie różnych chorób, wywoływanie u mnie poczucia winy.. Nie mogłam tego znieść, w ciagu jednego dnia wynajelismy pierwsze lepsze mieszkanie i spakowalismy najpotrzebniejsze rzeczy.Uważam że ta decyzja uratowała mi zycie bo od wielu lat zmagałam się z depresją o ktorej moja mama nawet nie wiedziała bo nie przyjmowała tego do wiadomosci nawet po kilkukrotnym oznajmianiu jej tego faktu. Od wyprowadzki czuje się spokojniejsza dopoki nie zobacze na telefonie że ona dzwoni, momentalnie paralizuje mnie strach i nie moge nie odebrac telefonu bo zaraz po przeprowadzce tego nie robiłam i potrafiła zrobić awanture połowie rodziny która stanęla po mojej stronie, raz dzwoni i pyta co u nas, jak nam pomóc a nastepnym razem slysze w telefonie tylko krzyk, płacz i kłamstwa np. o ojcu który przeze mnie lezy w szpitalu gdzie wiem że nigdy cos takiego nie miało miejsca.. Nie wiem co mam dalej robic.. Jak pokonac ten strach przed samym odebraniem telefonu.. Przykładów akcji które zrobiła moja mama odkąd jestem daleko od niej jest mnóstwo, mysle ze powinna isc ze swoimi zaburzeniami do lekarza poniewaz niszczy cała rodzine, chcialabym jej w tym pomoc bo to jednak matka ale kompletnie nie wiem jak..
Przeczytałam wszystkie komentarze od początku. W każdej z historii odlazłam jakiś wątek ze swojego życia i mojej relacji z mamą. Ja nawet nie wiedziałam co mi dolega, cały czas byłam rozdrażniona i wściekła po spotkaniu z rodziną. W końcu poszłam na psychoterapie nie znając tak naprawdę przyczyny -czemu szukam pomocy. Moja mama całe życie była niezwykle znerwicowana. Były okresy że była wspaniała miła pogodna, potem dwa trzy dni chodziła wściekła waliła drzwiami, szafkami. Ja byłam osobą na którą skupiała się złość ponieważ tata nie odzywał się a brat odkąd mógł sam wychodzić z domu -wtedy uciekał do kolegi. Co bym nie zrobiła – to tylko pogarszało jej wściekłość,bardzo dobrze zachowywała się gdy byli u mnie znajomi. Czasami dziwili mi się kiedy się na nią skarze, bo przecież to taka kochana mama. Całe życie szantażowała mnie finansowo (będziesz niegrzeczna -nie pojedziesz na wycieczkę szkolną itp) , robiła komentarze na temat mojego wyglądu, do tej pory ciężko mi chodzić w sukienkach bo cały czas z tyłu głowy mam jej słowa że dziewczyna z taka dupa nie powinna chodzić w sukienkach/spódnicach. Komentowala moje ciuchy moiwac że mam tylko „gówno” kiedy po prostu nie było mnie stać na nic lepszego a kiedy jakoś dziecko kupiłam sobie adidasy z własnych oszczędności to kazała mi je oddać. Kiedy byłam z chłopakiem już rok powiedziała że na moim miejscu już dawno by od niego odeszła bo się nie oświadcza. Obecnie jest trochę lepiej ale wciąż stara się dyrygować moim życiem np. teraz nie zmieniaj pracy tylko urodz dziecko, teraz nie jedz na wakacje zresztą jak można z takim kredytem hipotecznym gdziekolwiek jeździć?? Powinnas oszczędzać. Jak zauważyła tatuaż to powiedziała:porozmawiamy w domu (czyim moim czy jej?- mam 33 lata i mieszkam z mężem). Całe życie nienawidziła zwierząt i widziałam odrazę w jej oczach jak adoptowalismy kota(kot śmierdzi, sra w domu,roznosi choroby , niszczy,brudzi), uważa że kot to zbędny wydatek. Ciągle wylewa mi swoje zale na temat swoich dawnych wyborów, nienawidzi też mojego ojca -jiz dawno powiedziałam jej aby się rozwiodła i nie będę jej miała tego za źle. Rodzice dalej są razem, mój brat wyprowadził się 300km od domu i przyjeżdża 3razy do roku. Matka uważa że każda zła rzecz jaka mnie spotyka to moja wina(ktoś dosypał mi do drinka pigułkę gwałtu uważa że to moja wina bo piłam alkohol od obcych mężczyzn). Od 2 mięs chodzę na terapię i dopiero zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego wszystkiego.
Witam,
jestem w ciąży mam 30 lat… i dzisiaj tak mnie zabolał stan w jaki wprawiły mnie najbliższe osoby, że aż znalazłam ten artykuł. Ale aby wszystko wyjaśnić musze cofnąć się do początku… do początku moich narodzin.
Moi rodzice nie byli dla siebie stworzeni. Ale zrobili sobie dziecko, moją siostrę za którą ojciec nie przepadał, a moja matka tak ją pokochała, że stara się o następne dziecko. Po ciężkich sytuacjach ciążowych 6 lat później urodziłam się ja, dziecko zrobione dla drugiego dziecka, bo chciało mieć rodzeństwo. Tu sytuacja się odmieniła, moja siostra była zawsze oczkiem w głowie mojej mamy, ja ojca.
Nie miałyśmy patologicznej rodziny, ale ciężką.. mama jedynaczka szukająca księcia z bajki który będzie ja utrzymywał, ojciec chłopak po toksycznych relacjach nie radzących sobie ze swoimi problemami, wiedzący, że tylko przez prace może coś osiągnąć. Niestety doświadczyliśmy dużo złego, gdy siostra wyjechała na studia musiała pracować i studiować dziennie ja zostałam w ulu problemów.. 14 lat i rodzice którzy się rozwodzą. Wiele płakałam, byłam marionetką w rękach matki, przyjmowałam dużo ciosów, widziałam sytuacje których widzieć nie powinnam.. jak np podcinanie żył, albo wkręcanie haka w sufit w celu powieszenia się przez ojca. Dostawałam ataków paniki płaczu, zaczęłam reagować agresja… a w wieku 17 lat zaczęłam pić alkohol i upodobałam sobie mieszanie go z tabletkami psychoaktywnymi..
Zdałam mature z średnimi ocenami, ale dostałam się na studia. Na studiach w końcu zaczęłam oddychać, jednak miałam kontakt z matką, z ojcem już nie. Siostra układała sobie życie w innym mieście.
Na studia poznałam swojego męża, przez niego zaczęłam widzieć, ze ludzie nie są źli, że są normalne rodziny, jednak sama miałam problemy z którymi on mi pomagał sobie radzić.. szybko wspólnie zamieszkaliśmy a ja zaczęłam mieć świadomość co tak właściwie w moim życiu zaszło i jaki ma to teraz na mnie wpływ. Zmieniłam się, jestem bardzo empatyczna, delikatna i szczera.. szczera do bólu. W tym czasie moja mama i siostra robiły mi awantury, że wybieram znajomych a nie je, że rodzina jest najważniejsza. Dla mnie już nie była, nikt się mną w zasadzie nie opiekował i nie interesował, wiec po za jeżdżeniem raz na miesiąc do domu nie chciałam z nimi utrzymywać kontaktu..
Wyjechaliśmy do miasta gdzie mieszkała moja siostra i tam zaczęły się moje problemy na płaszczyźnie ja + mama + siostra. Siostra miała pretensje, do rodziców, że miała złe życie, tutaj obwiniała po trochu i matkę, i ojca, że musiała sobie radzić, ja słuchałam przytakiwałam bo też to czułam, ale nigdy ona nie zainteresowała się swoją młodszą siostra która została w tym syfie… zaczęła wszystko wywlekać a ja sobie przypominać.. Byłam zawsze płaczliwa, ona natomiast uznawała mój płacz (gdy mnie do niego doprowadziła) za słabość – do tej pory tak jest- i jeśli do niego mnie doprowadziła to uzyskała to czego chciała.. zniszczyła mnie… robiła to też moja matka. Gdy miałyśmy kłótnie i one wsiadały na mnie obojętnie za co, żeby mnie stłamsić.. czekały na moment płaczu, gdy zaczynałam wmawiały mi, ze jestem chora i powinnam się leczyć bo nikt normalny tak nie reaguje, porównywały mój płacz do zachowań ojca.. niszczyły mnie jeszcze bardziej.
Po przykrej sytuacji – utracie psa – musiałam uciekać z tego miasta .. wszystko mi się z nim kojarzyło, a to był jedyny przyjaciel który zawsze był ze mną w złych momentach mojego, życia. Ale przy jego śmierci zostałam obwiniona o to, że nie spytałam się gdzie jechać, że to właściwie przeze mnie.. chociaż okazało się, ze zmarł przez kleszcza. Kochałam go całym sercem, był to pekińczyk miał swój charakter, matka i siostry tez się nad nim znęcały denerwując go dla własnej zabawy. Gdy poczułam, potrzebę posiadania ponownie psa… usłyszałam przez siostrę „po co ci to będę dawać ci mojego bo nie mam go gdzie zostawić jak wyjeżdżam.
Tutaj po tej sytuacji problemy urosły do wysokiej granicy.
Siostra wzór mojej matki stawia na pieniądze a nie tworzenie rodziny (idealna córka powinna przejść etapy studia, partner, dom, kasa, dzieci) matka zmienia całkowicie postrzeganie swojego życia wobec niej i dopinguje mnie abym zaczęła być jak ona.
Podkopywanie mojego związku, umniejszanie mi bo nie mogę znaleźć pracy po studiach, buntowanie mnie przeciwko niemu.. a gdy potrzebowaliśmy pomocy na 3 miesiące z noclegiem, najpierw się zgodziła a gdy się wprowadziliśmy prawie nas wyrzuciła z mieszkania.. po rozmowach z siostra. Perypetie z nimi trwały rok, rok prawie zupełnej ciszy. Ja coraz więcej sobie uświadomiłam, zrozumiałam. Jednak to moja rodzina nie umiem całkowicie się odciąć widząc jakie mąż ma u siebie relacje.
Moja siostra widząc, że ja spełniam powoli wszystkie etapy „życia” zaczęła ze mną walczyć w swojej głowie.
A matkę boląc to, że ja spełniam jej sen, nie siostra zaczęła dawać mi cenne rady życiowe. A gdy dowiedziała się, ze siostra chce kupić mieszkanie, chciała wyrzucić babcie z mieszkania, albo przepisać całe swoje na nią, żeby mogła go wziąć.. mi powiedziała „niestety ale PRZYPOMNIAŁAM sobie, że też mam drugą córkę” ona tak sobie o mnie przypominała, w sytuacjach pod bramkowych, nie miała przecież 2 córek tylko jedną i jej siostre.
Gdy doszło rok temu, do momentu gdy usłyszały, że bierzemy szybki ślub… siostra zaczęła się awanturować, że nie usiądzie z rodziną męża przy stole, a mama myślała tylko o sobie – najpierw, ze raczej nie przyjdzie bo jest sama, jak już miała z kim to musiała być gwiazda kupiła dwie sukienki (ślub cywilny, wesele w ogródku teściów 20 osób) Chciała jechać ślubny autem pod kościół, ja mogę przecież prowadzić i jechać jakimś innym.. tydzień wcześniej powiedziała mi, ze w rodzinie wszyscy są tak zachwyceni moim partnerem, ze nawet mówią, że jest ładniejszy ode mnie, a mąż nie powinien być ładniejszy od żony.. zaczęła ją temperować siostra.. jednak po weselu nasłuchałam się co było nie dobre, że DJ tez słaby.. już narzekały we dwie..
Siostrę zabolał fakt ślubu miesiąc później kupiła mieszkanie. Oczywiście cieszyłyśmy się we trzy, bo jak nie cieszyć się ze szczęścia siostry….
miały przyjść święta organizowałam wszystko, żebyśmy się spotkały .. prosiłam je jak nigdy tym bardziej, że wiedziałam, że to ostatnie święta w takim towarzystwie – jestem w ciąży 2 miesiąc, chce im zrobić niespodziankę, chce żeby się ze mną cieszyły chociaż teraz… awantura trwała tydzień bo zmuszam je do spędzenia świąt razem, ze mną, mężem babcia .. im nie zależy. Jednak udało się. Są święta. Dowiadują się, że jestem w ciąży, siostra płacze ze mną, babcia nie dowierza a mama… mama do mnie podchodzi, teoretycznie gratuluje na chłodno, nie wiem czy to szok czy niechęć zastania babcią…mam poczucie winy znowu, znowu mi przykro.. ale próbuje nie myśleć…
A teraz teraz mam już 8 miesiąc ciąży, w ciągu ostatniego miesiąca mama z siostrą kłócą się ze mną, że jestem „dzisiejszą” matką, że chce wychowywać po swojemu, że nie godzę się na niektóre rzeczy, tłumacze, że kiedyś było inaczej.. co dostaje w zamian pretensje, że je obrażam, ze sugeruje, że są głupie, że ciągle chce konkurować z siostra, że za wszelką cenę chce być lepsza od niej.
Płacze, boli mnie to, że jestem atakowana nawet w ciąży, tu nie chodzi o mnie o dziecko.. dostaje w zamian stały tekst… jesteś chora, przesadzasz nikt tak nie reaguje, ty ranisz innych ciebie nikt nie obraża..
Historia chaotyczna, ciężka do opisania, mam nadzieje, ze zrozumiała.. napisana w celu złapania oddechu.
Droga Pani Edyto! Czy zastanawiała się Pani kiedyś co czuje matka, która całe życie nastawiona była na dobro dziecka i robiła wszystko co w swojej mocy?. Czy są szkoly , ktòre uczą jak być matką ? Czy to wszystko nie jest intuicyjne ? Czy to nie walka o lepsze jutro dziecka? Jakie doświadczenia mają matki i jakimi standardami się kierują wychowując dziecko lub jakie cele stawialy sobie chcąc przekazać je dziecku. Wypunktowała Pani matki podkręcając fale żalu i pretensji. Pewnie w części po to, by promować swoje artykuły niszcząc, tak niszcząc więź matki z dziećmi. Dziś na wykładzie usłyszałam, że zaburzenie więzi występuje, gdy ma się do czynienia z osobowością nieprawidlową. Przecież dzieci też nie są idealami a problemy , ktòre stwarzają mają wpływ na te czy inne relacje. Czasem w rodzinach jest walka o niemalże nastawienie dziecka na właściwe społecznie pożądane tory.Kto wie ile kłamstw i usprawiedliwień z powodu własnych zaburzeń tutaj napisano a ktòre są przykrym doświadczeniem życiowym, co wcale nie znaczy nieodwracalnym. Faktem jest, ze kazda terapia powinna dać zrozumiec i wyjasnic tego typu problemy. Wedlug tego co pani napisala to matki mają być cyborgami z kosmosu. Stale, niezmienne, mją być wsparciem i oparciem itp. Śmiech mnie ogarnia, bo nie trzeba byc rodzicem dysfunkcyjnym, żeby mierzyc się z trudnosciami i nie ogarniać wszystkiego. Nejedna matka, szarpiąca się, żeby każdemu było dobrze, zapominająca o sobie powiedzialaby Jakie to myślenie jest jednostronne i niesprawiedliwe dla matek. Odniosę się do 1. Standardy z kosmosu…jeżeli tak Pani nazywa wymagania, bo przecież dziecku czy małemu czy dorosłemu można a nawet trzeba stawiać wymagania odpowiednie do wieku. Zawsze od studiującego można usłyszeć, że się go zmusza do nauki a od niepodejmującego nauki , że go niedopilnowano. Taka przewrotność Życie, to taki teatr . A interpretacja psychologiczna na zasadzie nie wyjaśnić w czym jest błąd lecz oskarżyć drugą stronę to slabe. Zwykle jakby nie spojrzeć większośc matek w którymś punkcie się odnajdzie więc może tym matkom nie warto podejmować polemiki, która toczy się gdzieś na portalach internetowych . Zaręczam Pani, że każda historia pokrzywdzonych i krzywdzących tak jak kij ma dwa końce, ja mam zgoła inne doświadczenie.
Droga Pani,
Uraża Pani wszystkich czytających i komentujących, pisząc tego typu komentarz. Jak sama Pani zauważyła, każdy kij ma dwa końce, więc proszę udać się na bloga, gdzie znajdzie Pani tekst o pokrzywdzonych matkach. Ma Pani zgoła inne doświadczenie – niezmiernie mi przykro i źle nie życzę, ale kto dał Pani prawo do tak obcesowego komentowania i sugerowania że osoby komentujące wyolbrzymiają problem? Sama jestem przykładem córki matki tokstycznej i narcystycznej. Uprzedzając Pani odpowiedź – nie, nie naczytałam się artykułów w internecie, jestem wykształcona w takim kierunku i pełnię taki zawód, że doskonale wiem o czym mówię. Napisała Pani: Wypunktowała Pani matki podkręcając fale żalu i pretensji. Pewnie w części po to, by promować swoje artykuły niszcząc, tak niszcząc więź matki z dziećmi. Jakim prawem generalizuje Pani problem? Czy stosowanie przemocy psychicznej bądź fizycznej wobec dziecka – także dorosłego – to według Pani właściwy rodzaj więzi? Podkręcanie żalu i pretensji…? Śmiech ogarnia mnie i zapewne autorkę artykułu. Życzę dużo szczęścia i mniej jadu.
Witam mam na imie Magda od 2 roku życia choruje na pewna chorobe nazwana padaczka przytej chorobie maja mama jest moja opiekunka mam juz 38 lat i nie chce abym sie usamodzielniła bo bieze na mnie pieniądze boi ich sie stracić poniewasz jak bym to zrobiła to by ich nie miała