Francja jest bezkompromisowa. Zaproszona do domu, błyskawicznie znajduje w nim swoje miejsce, zapełnia sobą każdy kąt i nadaje rytm wszystkiemu, co wydarza się w czterech ścianach. Nasza własna Francja rozgościła się w naszych sercach, zadomowiła, zapuściła korzenie i wygląda na to, że nigdy już nas nie opuści. Czasem o jej obecności świadczy muzyka, innym razem klasyczne elementy francuskiej garderoby, francuska nonszalancja, styl wychowywania dzieci lub książki, które jakimś cudem zawsze są na widoku, gotowe do ofiarowania nam swojej opowieści.
Czasem pojawia się tęsknota za tym, co francuskie. Gdy większość znanych mi osób wraca myślami do Paryża, ja szukam prowansalskich zapachów, dźwięków i smaków, które pozwolą mi choć przez chwilę czuć to, drga w powietrzu u podnóża Mont Ventoux. Prowansja. Nie ma w niej paryskiego pośpiechu, jest spokój, który czasami obezwładnia. Prowansja, która pachnie lawendą i brzmi jak kojąca muzyka.
Festiwal Lawendy w Sault
Jeśli tylko jest to możliwe, zahaczamy w naszych podróżach o Prowansję – tę prawdziwą, lawendową, aromatyczną i wypełnioną spokojem. Podczas naszej sierpniowej wyprawy samochodem do Hiszpanii znaleźliśmy się w przepięknym Awinionie i uczciliśmy urodziny naszej Hany właśnie w Sault. Okazja idealna – właśnie 15 sierpnia każdego roku odbywa się tam doroczny Festiwal Lawendy. Zawody w ścinaniu lawendy sierpem, wystawy, pchli targ, targ żywności tworzonej przez lokalnych producentów, sery, lawendowe kosmetyki, ozdoby – wszystko to można zobaczyć podczas Festiwalu. I warto – nawet jeśli piękne fioletowe pola lawendy są już wspomnieniem.
Kiedy kwitnie lawenda?
Oczywiście, że marzy mi się bardzo prowansalska sesja zdjęciowa na polu lawendy. Chciałabym przechadzać się między kwiatami, które pachną obłędnie. Wyobrażam sobie, jakie piękne zdjęcia mogłyby tam powstać. Niestety – jeszcze nigdy nie trafiliśmy na ten wspaniały moment, w którym lawenda kwitnie. Poniżej możecie zobaczyć, kiedy i gdzie warto się wybrać, aby takie właśnie marzenie spełnić. A na stronie Move your Alps znalazłam więcej szczegółów na ten temat.
L’or bleu provençal
Prowansalskie niebieskie złoto – w tych słowach można usłyszeć miłość do lawendy i dumę. Każda uliczka Sault wypełniona była bukietami kwiatów lawendy i dźwiękami muzyki. Kilka razy zamarło mi serce na widok przepięknych antyków, które czekały na nowych właścicieli i drobiazgów sprzed lat, które szukały nowego domu. Mnóstwo jedzenia, mała wegańska knajpka, w której zjedliśmy boską tartę, smakołyki, które najchętniej zabrałabym do domu na te dni tęsknoty za Prowansją. Bajka!
Moje lawendowe ciasto
Od czasu naszej pierwszej wspólnej podróży do Francji (to już ponad 7 lat!), ciasto lawendowe pojawia się w naszym domu na początku jesieni. To jedno z tych ciast, które pasują do jednej pory roku i do jednego nastroju. Jesienią tęskni się za Prowansją – tak już jest. Wtedy, gdy zaczynam wyciągać z szafy grube swetry, w powietrzu czuję zapach nadchodzących chłodnych dni, zaczyna się też sezon lawendowych wypieków. Dziś chcę pokazać Wam rustykalną odsłonę, z syropem jabłkowym i soczystymi owocami.
Składniki:
- 140 g mąki pszennej
- 2 szczypty soli himalajskiej
- 100 g masła
- 3-4 łyżeczki cukru trzcinowego
- 4 łyżki wody
- 6 łyżeczek suszonej lawendy jadalnej (kupiłam ekologiczną lawendę Dary Natury)
- 500 g soczystych jabłek (moja ulubiona odmiana to Ligol)
- obierki z 2 jabłek + łyżek cukru trzcinowego
- łyżka masła do posmarowania
- Najpierw za pomocą miksera utarłam masło z cukrem. Dodałam wodę, sól i mąkę i miksowałam tak długo, aby wszystkie składniki się połączyły. Na samym końcu dodałam lawendę i zmiksowałam całość porządnie. Zrobiłam z ciasta kulę i wstawiłam do lodówki na 15-20 minut.
- Obrałam jabłka i pokroiłam je. Obierki (bez pestek) wrzuciłam do małego garnka, dodałam pół szklanki wody i cukier i pozostawiłam do gotowania na niewielkim ogniu po to, aby powstał syrop, którym poleję ciasto po upieczeniu.
- Zajęłam się przygotowywaniem ciasta. Ułożyłam je na formie silikonowej (jeśli korzystasz z tradycyjnej, użyj papieru do pieczenia lub posmaruj wnętrze olejem, aby ciasto nie przywarło). Dobrze jest uformować ciasto palcami tak, aby powstały dość wysokie boki na ściankach formy.
- Ułożyłam pokrojone jabłka na cieście, zagięłam boki ciasta, posmarowałam wierzch ciasta rozpuszczonym masłem i posypałam szczyptą cukru trzcinowego.
- Wstawiłam ciasto do piekarnika (temperatura 200 stopni, termoobieg).
- Po wyjęciu ciasta polałam jabłka 5-6 łyżkami syropu.
- Odstawiłam ciasto do wystygnięcia – gorące się rozpada!
Dziś zapowiada się druga tura pieczenia ciasta – po wczorajszym już dawno nie ma śladu, a ja dziś szczególnie mocno czuję nadchodzącą jesień. Mimo tego upału! Zaprosicie jesień do siebie właśnie ciastem lawendowym? A może bronicie się przed jesienią?