W minionym tygodniu dużo się u mnie działo, o tak. We wtorek miałam wielką przyjemność spotkać się z bardzo przedsiębiorczymi kobietami w ramach jednej z akcji krakowskiej PK. Projekt znam doskonale – kilka lat temu sama współorganizowałam takie wydarzenie. Tym razem miałam okazję wystąpić podczas spotkania w roli prelegenta. Magia – na sali było pewnie z 40 kobiet, które chciały spędzić wtorkowy wieczór z bardzo ważnym tematem – pewnością siebie. Moje wystąpienie zatytułowałam: Przestań porównywać się do innych – jak rozpoznać, stworzyć oraz utrzymać wysoką samoocenę. Dzisiaj pomyślałam, że dobrze byłoby temat samooceny poruszyć też na blogu. Zacznijmy z grubej rury!
9 dowodów Twojej niskiej samooceny
Bez względu na to, czy zmagamy się z niską samooceną czy wpadamy w sidła samouwielbienia, możemy wprost mówić światu, że nie myślimy o sobie dobrze. Czasem to bardzo wyraźne sygnały, czasem to drobiazgi, które razem mają niezłą siłę rażenia.
Kiedy chcesz intensywnie popracować nad swoją samooceną, powinieneś skupić się na dwóch obszarach działania. Z jednej strony konieczna jest realna praca nad tym, co tę samoocenę tworzy. Sprawa jest dość oczywista: samoocena to ocena własnej osoby (w bardzo szerokim kontekście). Ważne jest to, jak oceniasz swoją atrakcyjność fizyczną, talenty, umiejętności, sposób radzenia sobie w życiu. Do samooceny możesz dorzucić to czy Twoja idealna wizja siebie ma coś wspólnego z rzeczywistością. Wreszcie – samoocena to też ocena tego, czy żyjemy tak, jak powinniśmy. Przykład? Wyobraź sobie, że od zawsze słyszysz, że do 30 urodzin trzeba już mieć ustabilizowane życie – mąż, żona, dzieci, dobra praca, samochód. Może nawet porządny kredyt. Jesteś jednak 31 letnią dziewczyną, ostatnio rozstałaś się z chłopakiem, nie chce Ci się nawet myśleć o dzieciach – chciałabyś podróżować, coś przeżyć. Masz alergię na kredyty, nie stać Cię na samochód. Żyjesz według swojego planu jednak wiesz, że powinnaś to wszystko ułożyć zupełnie inaczej. Nie czujesz się pewnie. Taka rozbieżność między powinnam a jestem to coś, co mocno może wpływać na samoocenę.
Chcesz zobaczyć, po czym niemal każdy stwierdzi, że nie myślisz o sobie dobrze? Oto moje ulubione dowody.
1. Przepraszasz, że żyjesz.
Możesz oczywiście uznać to za uprzejmość, ale czy może nie przesadzasz? Przepraszasz, że chcesz o coś zapytać. Tłumaczysz się nawet, gdy ktoś Cię skrzywdzi. Cokolwiek negatywnego dzieje się w Twoim życiu – i tak widzisz w tym jakąś swoją winę. Może nawet masz wrażenie, że przeszkadzasz – tej pani w sklepie, urzędniczce, woźnemu w szkole dziecka czy swoim podwładnym?
2. Zaprzeczasz komplementom.
To już klasyka. Zamiast grzecznie przyjąć miłe słowo i zatopić się w radości po usłyszeniu komplementu, czujesz się w obowiązku, aby udowodnić, że wszystko to jest kłamstwem. Włosy są ładne, ale przecież rozdwojone końcówki widać na kilometr. Świetny makijaż? Chyba nie widziałeś tego pryszcza! Wspaniała sukienka? Daj spokój, jest stara.
Wiesz co sobie teraz myślę? To naprawdę przykre. Każdy z nas zasługuje na czystą dumę.
3. Szukasz dziury w całym.
Albo inaczej: generujesz problemy. Jesteś w stanie zauważyć, że zupa jest niedosolona i wyrazić swoje zażenowanie zastaną sytuacją. Potrafisz przyczepić się do maleńkiego błędu kogoś w pracy. Umiesz dramatyzować i wyobrażać sobie czarne scenariusze. Wszystko to, co negatywne może przecież pokazać Ci, że… nie jesteś jednak najgorszy na świecie.
4. Bierzesz wszystko do siebie.
Och, to jest miazga. Wyobraź sobie, że bliska Ci osoba spóźniła się na spotkanie. Jasne. Nie szanuje Cię, nie traktuje Cię poważnie, ma Cię gdzieś. Co robisz w takiej sytuacji? Wkurzasz się! Z minuty na minutę wzmaga się w Tobie agresja. Zamiast spokojnego przeżycia kilku minut spóźnienia, tworzysz wokół siebie aurę niezadowolenia i gotowości do walki. Szczerze? Ja bym wolała sobie coś poczytać w tym czasie.
Branie wszystkiego do siebie to mocny sygnał – przede wszystkim nie pozwalasz innym na błędy. Po drugie zakładasz, że świat kręci się wokół Ciebie (lub chciałbyś, żeby tak było). Każde zachowanie może być zatem informacją o tym, że wszechświat Cię ignoruje. A do tego nie dopuścisz!
5. Chcesz, aby wszyscy Cię lubili.
I robisz wszystko, żeby tak się stało. Łagodzisz problemy, unikasz konfrontacji, starasz się zadbać o każdą relację tak samo. Zwierzasz się nawet mało znanym znajomym. Kiedy tylko pojawi się konflikt, czujesz się z tym tragicznie – czasem nawet masz wrażenie, że ściska Cię w żołądku i nie przełkniesz nic przez kilka dni.
6. Nie kończysz toksycznych relacji.
Jeśli chcesz, aby wszyscy Cię lubili, nie zamykasz niektórych związków. Z jednej strony masz wrażenie, że jesteś skazany na te osoby – na przykład wydaje Ci się, że lepiej już nie trafisz (na partnera) lub jest za późno na szukanie nowych przyjaciół (bo masz 21 lat). Nie rozliczasz się z toksycznym rodzicem. Zasługujesz przecież na to, co masz. Na nic więcej.
Ważne: tak, wiem. Ta kwestia jest bardzo mocno rozbudowana – samoocena to jeden z jej aspektów.
7. Zgadzasz się na byle co.
Na byle jaki wygląd, na byle jaki związek, na byle jaką karierę zawodową. Byle jak się odżywiasz, byle jak spędzasz czas. Masz ciuchy „po domu” i „do ludzi”, pijesz z poobijanej filiżanki, a te śliczne trzymasz zamknięte w szafce za szkłem. Byle jak działasz, pracujesz też byle jak, bo po co się wysilasz. To jest to, na co Cię stać.
8. Udajesz.
Maski to temat rzeka – pisałam o tym na przykład tutaj. Udawanie to tarcza ochronna przed światem – nie pokazujemy prawdziwych emocji, szukamy okazji do pokazania swojej własnej wersji idealnej (czasem bardzo odległej od rzeczywistości). Żyjemy na pokaz – szczególnie online. Nazwijmy to ekshibicjonizmem strategicznym.
9. Czekasz.
Na lato, na Nowy Rok, na lepszy nastrój, na więcej pieniędzy, na wieczór, na niedzielę. Czas przepływa przez palce, a Ty czekasz. Nie bierzesz spraw we własne ręce, bo to jeszcze nie jest odpowiedni moment. Ryzyko? Nie udźwigniesz przecież. Ambitne plany? Nie dasz rady teraz. Lepiej poczekać jeszcze trochę.
Samoocena to jedno. Druga kwestia to to, że życie to nie poczekalnia. Najwyższy czas coś z tym zrobić – na przykład zwrócić uwagę na to, co mówisz o siebie. Poza tym zobacz, że liczy się też coś innego – mocna praca nad tym, jak oceniasz siebie.
Zdjęcia ze spotkania Przedsiębiorczej Kobiety w styczniu. Autor zdjęć.
Miażdżący artykuł. Jak lustro. Można spojrzeć za siebie i znaleźć milion powodów, dlaczego to artykuł o mnie. Tylko po co? Wolałabym patrzeć w przyszłość i zastanowić się, jak to zmienić. Tylko za chiny, nie wiem jak…
Iwona, czasem konfrontacja z tym, co jest tu i teraz daje mocnego kopniaka do zmian, często też pokazuje kierunek, w którym warto iść.
Jak nie wiesz w jaką iść stronę to może warto wybrać sie do psychologa? To osoba, która zawodowo zajmuje się wprowadzaniem zmian:) Oczywiscie nie każdy psycholog Ci w tym pomoże, tak jak nie każdy pracuje z zaburzeniami psychivznymi ale uwazam, ze warto się zastanowic nad takim rozwiazaniem.
To bardzo trudny temat, już cztery razy pisałam komentarz, jednak punkt 9 jest dla mnie bardzo osobisty i bolesny, że zatrzymam przemyślenia dla siebie. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis, skłonił mnie do refleksji i sprawił, że mam jakąkolwiek chęć zmiany. Dziękuję, będę nad tym punktem pracować.
Natalia, bardzo się cieszę 🙂 Powodzenia z punktem 9 – teraz możesz bardzo mocno zacząć działać:)
Mocne. Dobrze stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Wydawało mi się, że przez ostatnie lata moja samoocena i poczucie wartości znacznie urosły, ale widzę, że jeszcze dużo pracy przede mną. Dziękuję za to ciągłe motywowane do rozwoju 🙂
Sandra cieszę się i dziękuję! 🙂 Myślę, że od czasu do czasu warto sprawdzić, w jakich kwestiach jeszcze trzeba popracować nad sobą – taki ciągły rozwój to najlepszy prezent dla siebie 😉
Jakie to prawdziwe… Uderzyłaś w czuły punkt wielu ludzi. Może jakaś część po przeczytaniu tego się obudzi Pozdrawiam! 🙂
Dzięki Kinga. Chciałabym, żeby tak było – często chcemy przecież pokazać się z jak najlepszej strony po czym niszczymy to właśnie takimi drobiazgami. Myślę, że lista nie jest jeszcze zamknięta 😉
Agnieszka! Cieszę się, że się tutaj pojawiłaś! Jestem ciekawa jak znalazłaś mój blog 🙂
Mam nadzieję, że kolejne projekty będą dla Ciebie dobrym wsparciem w Twoich zmianach!
W takim razie jestem dłużniczką Ani 🙂
Zostań na długo Agnieszka 🙂
O tak porównania i „powinności”, ja wyrzuciłam ze słownika słowo „powinnam” i słowo „muszę” i polecam to takźe moim klientom. Bez tych słów żyje się znacznie lepiej i zdrowiej:)
Semantyka zma znaczenie, pisałam o tym tutaj: http://psychetee.pl/post/135379646342/zdrowa-semantyka-czyli-o-tym-jakie-znaczenie-dla
Edyto, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że podlinkowałam:)
To samo powiedziała mi moja dobra Znajoma (taki dobry duch) – nie ma „muszę”. Jest „chcę” i od razu za wszystko jakoś łatwiej się zabrać 🙂
Semantyka ma naprwde ogromne znaczenie:)
Napisałaś to, co wielu stara się w sobie stłumić i zamieść pod dywan. Nazwanie problemu, uświadomienie go sobie to pierwszy krok na trudnej drodze do poprawy i dobrze, że jest ktoś kto nas do tego zmusza :):)
Wiesz, dla mnie to czasem aż niezwykłe, co robią ludzie – nawet Ci, którzy mogą być przekonani o swojej wysokiej samoocenie. Dobrze, umówmy się, że taka ona jest – po co jednak pokazywać coś zupełnie odwrotnego? 🙂
Mocne- solidny kopniak. Niestety jakbym czytała o sobie. Wiedziałam, ze moja samoocena jest niska, ale nie wiedziałam, że tak się odzwierciedla.
Czasem takie drobne sygnały tworzą konkretną całość 🙂 Powodzenia w Twoich zmianach!
Daje do myślenia… Wygląda na to, że jestem na etapie przejściowym. Na początku. Ale mam mocną motywację, żeby bardziej uwierzyć w siebie – zwyczajnie mam dosyć tej osoby, którą jestem teraz. Nie można całe życie chować się po kątach! Natomiast muszę zakomunikować, że Twój blog, Edyto, bardzo dużo mi pomógł, właśnie w wejściu w ten etap przejściowy, za co bardzo serdecznie Ci dziękuję 🙂
Zuzanna, bardzo mnie to cieszy! Podoba mi się to zdanie: „mam dość osoby, którą jestem teraz” – mnie by to mocno zmotywowało do działania, ale tego radosnego 🙂 Powodzenia!
Mimo zmian, jeszcze odnajduję siebie w tych punktach. Kiedy człowiek to sobie uświadamia boli. Na szczęście jestem już na etapie, że nie neguję swojego utożsamiania się z niektórymi powyższymi punktami. Kiedyś szukałam wymówek, dlaczego to mnie nie dotyczy.
O tak, rzeczywiście można wyróżnić takie etapy. Kiedy taka zgoda na istnienie ciemniejszych stron w samoocenie istnieje, możemy zacząć realnie działać. Mimo tego, że czasem boli.
Mi bardzo samoocenę podniosło przygotowywanie się do rozmów kwalifikacyjnych przed podjęciem pierwszej pracy. Opracowując odpowiedzi na pytania, o moje zalety i wady (które w odpowiedzi i tak przekuwamy w zalety), osiągnięcia, wykształcenie, skończone kursy itp. zacząłem czuć, że wcale tak źle ze mną nie jest. Jest nawet dobrze, bardzo dobrze!
Polecam przerobienie sobie tego rodzaju zestawu pytań każdemu kto ma problem z poczuciem własnej wartości, nie tylko tym poszukującym nowej pracy 🙂 Jeśli raz uwierzysz, w siebie i swoją wartość, będzie Cię dużo trudniej tego przekonania pozbawić.
Dawid
Dawid, świetnie, że o tym wspomniałeś. Praca nad samooceną właśnie w tak konkretny sposób jest doskonałym rozwiązaniem (oczywiście nie jedynym, ale od czegoś trzeba zacząć). Dzięki za to!
Fajnie, że poruszyłaś ten temat. To zaskakujące, jak wiele rzeczy może wskazywać na naszą niską samoocenę. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, że chęć bycia lubianym przez wszystkich jest właśnie często potrzebą ludzi z niską samooceną.
Myślę, że to bardzo ważna kwestia, ważny sygnał. W chwili gdy mamy w sobie zgodę na to, aby nie każdy nas lubił, nie mamy wrażenia, że czyjś brak sympatii świadczy o tym, że z nami jest coś nie tak. Raczej widzimy to, że po prostu niektórzy ludzie nie mogą się ze sobą zgrać – i to jest w porządku. Jeśli samoocena jest niska, brak sympatii drugiego człowieka jest dowodem na jakieś braki, na niższą wartość. Ważne!
Cieszę się, że trafiłam na ten blog i dziękuję za niego 🙂 Próbuję wygrzebać się z pięcioletniego marazmu…Niestety każdy z tych powyższych 9 punktów dotyczy mnie w mniejszym lub większym stopniu…Uświadomiła mi to w zeszłym roku pewna dobra dusza-psycholog…ale przyszedł taki moment, że muszę sama chcieć zmiany tych wszystkich kwestii… Wertuję wpisy, zaczynam czytać polecane przez Panią książki…”Pokochaj siebie” pochłonięte w dwa dni cały czas brzmi gdzieś z tyłu głowy i pomaga panować nad codziennością i zaakceptować przeszłość. Chcę ruszyć dalej z tej swojej dusznej poczekalni…
Po przeczytaniu artykułu uświadamiam sobie ,że te punkty odnoszą się właśnie do mnie .Ze smutkiem patrzę teraz na siebie ,na osobę którą jestem . Pani Edyto jak walczyć z niską samooceną ?
Wychodzi na to, że mam zastraszająco wysoką samoocenę. Nie dotyczy mnie żaden z punktów.
Myślę, że wielu z nas ma z tym problem!
Myślę, ze w naszym społeczeństwie to jest epidemia… i jak już stwierdził gdzieś inny coach- to wina PRLu niestety. Od kilku dobry lat jednak WALCZĘ i z perspektywy widzę, że robię postęp! A to dzięki takim tekstom jak ten Twój tutaj między innymi! Rewelacja! Dzielę się dalej, niech idzie w świat! Pozdrawiam!
Przeczytałam i nie wiem, co napisać. Gdy czytasz o niskiej samoocenie, tak jakby opis dotyczył Ciebie… to dziwne. Dziękuję Ci za ten artykuł. Cenię sobie teksty, które dają mi do myślenia. Jestem na takim etapie swojego życia, w którym nie udaję, że nie widzę. Dążę do bycia najlepszą wersją siebie dla siebie. Pozdrawiam ciepło i z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły.
to ja… wszystkie punkty do mnie pasuja… straszne!