Każdego ranka otrzymujesz dwadzieścia cztery złote godziny. To jedna z niewielu rzeczy na świecie, które dostaje się za darmo. Za wszystkie pieniądze świata nie można kupić ani jednej dodatkowej godziny. Co zrobisz z bezcennym skarbem? Pamiętaj, że musisz go wykorzystać, bo dostajesz go tylko raz. Jeśli zmarnujesz te dwadzieścia cztery godziny, nic i nikt nie odda ci ich z powrotem.
Nicholas Sparks „Wokini”
Nie jest łatwo uznać, że odpowiedzialność za własne szczęście jest w naszych rękach. Łatwiej jest uznać, że to ktoś decyduje o szczęściu, prawda? Czasem ktoś robi nam na złość, zmusza do niezbyt dobrych decyzji, zachęca do przekroczenia granic w imię większego „dobra”. Jeśli pozwalamy, aby to inni ludzie mieli nad nami tak wielką władzę, uzależniamy się od nich i kroczek po kroczku odbieramy sobie szansę na wywieranie wpływu na swoje własne życie. W moim odczuciu nie można czuć się szczęśliwym w chwili, gdy absolutnie wszystko zależy od kogoś innego, nie od nas. Zawsze pojawi się coś w rodzaju niedosytu. A gdyby tak uznać, że to my jesteśmy tutaj osobami decydującymi?
Dzisiejszy podcast to kontynuacja serii czterech podcastów o szczęściu – dla mnie to dobry temat na wiosenne orzeźwienie. Czasem zmiana wymaga wielu trudnych decyzji, wyzwań i wysiłków – to jasne. Czasem jednak jesteśmy w stanie dokonać życiowej metamorfozy w prosty sposób – wprowadzając maleńkie modyfikację w codzienność. Mam nadzieję, że ten podcast będzie dobrym startem w tym właśnie kierunku.
Dziękuję za wysłuchanie mojego czwartego podcastu 🙂 Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie i komentarze. Dajcie koniecznie znać, co sądzicie! Zapraszam Was też do subskybowania mnie na iTunes oraz SoundCloud. Dziękuję za wysłuchanie!
Edyta np. jak podam komuś parę propozycji na „ulepszenie” czegoś w życiu (tak jak Ty mam w głowie mnóstwo list z propozycjami działań dla każdego…) i widzę, że faktycznie to się u niego sprawdza, że jest (a przynajmniej wygląda) szczęśliwszy, a nie zapytał o radę/nie poprosił o pomoc, bo np. myślał, że jego sytuacja jest beznadziejna, że nic się nie da już z czymś zrobić, lub najzwyczajniej w świecie nie wpadł na to, że jego życie, które ” jest jakie jest, w miarę OK, idzie się przyzwyczaić” można kilkoma łatwymi sposobami wznieść poziom wyżej?? Może np. nigdy w życiu nie słyszał o czymś takim jak rozwój osobisty, nie miał czasu zastanawiać się wcześniej nad swoim życiem, nad tym co chciałby zmienić, tylko żył z dnia na dzień i nie zastanawiał się że mogłoby być lepiej ale wydaje się po tych drobnych zmianach szczęśliwszy? Co o tym myślisz? Bardzo mnie to zastanawia… Mam kilka osób w swoim życiu, które właśnie są „tymi osobami” i nie wiem czy uszczęśliwiam je na siłę i powinnam przestać, czy robię dobrze, bo np. dzielę się tym co wiem i widzę efekty tego pozytywne w ich życiu…
To, o czym piszesz jest rzeczywiście bardzo trudne do określenia, bo „takich’ osób rzeczywiście może być wiele w naszym otoczeniu. Powiem Ci o mojej perspektywie – niekoniecznie musi być ona Twoja 🙂 Ja sama ze względu na mój zawód i na to, że piszę bloga, który mógłby być takim narzędziem do uszczęśliwiania na siłę, zadawałam sobie takie pytanie wiele razy. I muszę Ci powiedzieć, że po wielu różnych sytuacjach i bardzo wielu przemyśleniach stwierdziłam, że dopóki ktoś nie przyjdzie do mnie z pytaniem, nie zrobię kroku w kierunku pomocy. Musiałam ze sobą walczyć, nadal muszę w niektórych przypadkach walczyć ze sobą. Bo przecież WIEM co trzeba zrobić. Myślę, że nie można pozbyć się poczucia odpowiedzialności za czyjeś szczęście działając trochę na kogoś i trochę mniej na inną osobę. Albo albo – albo ratuję cały świat (w rezultacie żyję czyimiś problemami, trudnościami, lękami) albo oferuję wsparcie wtedy, kiedy ktoś tego ode mnie potrzebuje.
Zgadzam się! Dobry temat na wiosnę! :)))
BARDZO podobają mi się Twoje podcasty. A to nie taka oczywista rzecz bo z reguły nie lubię słuchowisk, audycji, audiobooków ( koszmar)
Czekam na więcej !
Wspaniale! Bardzo się cieszę – tym bardziej, że musiałam sama siebie mocno przekonywać do tego, żeby z tym zacząć działać 🙂 Dziękuję!
To ja się wypowiem co do ostatniej kwestii ale z innej całkiem strony.Nie wiem z czego to wynika i dlaczego się tak dzieje ale np w moim najbliższym otoczeniu, ludzie właśnie tego chcą żeby ich uszczęśliwiać. Żeby znajdować rozwiązania ich problemów,żyć ich życiem.Mam w ogóle takie wrażenie ,że dzisiaj pretensje,żale i frustracje o to,że coś komuś wychodzi,chociaż ma się taki sam strat ,możliwości ,a to szczęście czy powodzenie wynika tylko z decyzji często błahych tej szczęśliwej osoby ma twarz kobiety.Nawet nie wiesz ile razy słyszę te pretensję Edyto. Wyczynem jest mieć dziś przyjaciółkę ,bo ja odczuwam z roku na rok coraz większą innych kobiet frustracje i to jest straszne.A co do kwestii rodziców to ja powiem tak dziś rodzice wiszą mentalnie na dzieciach,nie mowie ze dzieci na rodzicach nie,bo to tez można zaobserwować,ale o tyle 2 sytuacja do pewnego wieku jest w pewnym stopniu zrozumiała tak 1 nie,chyba ,że mowa o rodzicach w wieku 80+.Niestety, dzieci wychowuje się dla siebie .Uczy się tego ,że przy mamie najlepiej ,żeby nie wyjeżdżać za często ,to co rodzic powie jest święte i tym samym uczy się wyrzutów sumienia,masz wyrzuty sumienia o to ,że masz swoje życie.No ale,żeby nie było ,że jestem pesymistką bo nie jestem,to chce napisać ,że życie może być szczęśliwe tylko trzeba się trochę wysilić,a twoje podcasty o szczęściu są świetne! Bardzo przyjemnie się Ciebie słucha.A skoro już tak zajęłam tyle miejsca w tym komentarzu to chce dodać,że czytam twojego bloga zanim nosił cudną nazwę Edyta Zając.Bardzo Ciebie podziwiam,bo mimo młodego wieku jesteś bardzo mądra kobietą,potrafisz łączyć różne role w życiu i pokazujesz,że naprawdę da się to zrobić z powodzeniem!Wiadomym jest ,że my czytelnicy nie widzimy tych trudnych chwil i trudów,bo wiele rzeczy pewnie sporo cię kosztuje.Jesteś moją ogromną motywacją do lepszego,pełniejszego życia.Ważne jest to co robisz i dziękuję za to.Serdecznie pozdrawiam.
Kasiu, dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. To, co piszesz jest bardzo, bardzo ważne i cieszę się, że znalazłaś chwilę, żeby podzielić się swoimi wnioskami. Zgadzam się – tworzenie silnych relacji jest niesamowicie trudne. Tym bardziej, że przecież nie każdy z nas ma w głowie pomysł pod tytułem: odpowiadam za własne szczęście. Może zostaliśmy wychowani w myśli, że właśnie ktoś/coś odpowiada za to, co się z nami dzieje? Od pewnego czasu mam taką teorię, że nasze współczesne problemy np. w relacjach wynikają z tego, jaki był wcześniej system w Polsce, jakie założenia, na ile to człowiek mógł decydować o swoim losie. Wszystko to nasi rodzice mogli nam wdrukować i w takim rytmie nas wychowywać. I to, co piszesz o pracy nad zmianami jest też bardzo ważne – możemy to zmieniać, kroczek po kroczku.
Bardzo Ci dziękuję – też za te słowa o blogu <3
Bardzo dziękuję za odpowiedź.Pozdrawiam ciepło!